To dlatego czułam, że coś za mną chodzi. Przemknęło jej przez myśl, gdy tylko najodważniejszy, ze wszystkich ujawnił swoją obecność. Kot, jaki jest, każdy widzi. Dobra ten tutaj był nieco zbyt mało owłosiony, a jego spojrzenie przewiercało Judy. Zaryzykowałaby stwierdzenie, że przygląda się jej z dozą ciekawości przeplatanej, z wyższością, pogardą? Zapewne tak.
-Słodziak, z Ciebie- stwierdziła, zapominając już, o wyciągnięciu swoich wypieków. Były przecież rzeczy ważne i ważniejsze, a kot najwyraźniej przykuł jej uwagę na tyle mocno, by pozwoliła sobie na parę kroków w jego stronę. Powolnych, uważnych, delikatnych. Nie chciała zaprzepaścić jego ciekawości, dlatego też zatrzymała się w połowie drogi dzielącej ją od zwierzęcia. Usiadła, z wrodzoną swobodą i gracją nabytą poprzez wychowanie w dobrym domu na ziemi, z tą różnicą, iż zamiast siąść jak człowiek, ta po prostu przysiadła na wzór japoński.
-To mnie pocieszyłaś- Ulga, z jaką wypowiadała te słowa, wypływała wprost, z jej serca. Jak nic przynajmniej ta informacja ucieszyła ją bardziej niż cokolwiek innego. Przecież dzięki temu wyznaniu zyskała parę procent szans, że jednak ten mały potworek będzie komuś smakować, a jak nie... To się coś zamówi. Tak chyba robią normalni ludzie. Prawda? Judy nie należała, do takich. Owszem na pierwszy rzut oka można było powiedzieć, że jest normalna. Wszystko zmieniało się w chwili gdy przyszło komuś poznać ją bliżej. Tak jak w tym przypadku. Na swój dziwny sposób zachowywała się niczym nomen omen kot. Robiła, co chciała. Zachowywała się nieprzewidywalnie, a do tego czasem wybierała opcję najdziwniejsze, o ile czuła, że zyska na tym. Tak było, z wyprowadzką do najgorszej dzielnicy miasta. Postępowała podobnie, gdy odchodziła, z domu pozostawiając wszystkich za sobą. Popełniała błędy, które mimo wszystko starała się w jakiś sposób naprawiać. Teraz natomiast jak gdyby nigdy nic przypomniała sobie, że proszono ją o wyciągnięcie potworka. Z nieukrywaną niechęcią wstała, z miejsca uważając, aby nie wystraszyć stworzonka i już po chwili wyciągała - według niej - obiekt kulinarnej porażki. Z niepewnością pozwoliła sobie na zdjęcie wieczka, a następnie podsunęła w stronę dziewczyny, by ta mogła wybrać sobie kawałek, jaki zapewne zakończy swoje życie na jednym, z przyniesionych talerzyków.
To była, ta chwila, w jakiej wydawać się mogło, że ich spotkanie przebiegnie naprawdę spokojnie, do czasu, w jakim Naomi spuściła bombę.
-Okey- Podjęła, po chwili gdy słowa dziewczyny wybrzmiały w jej głowie, a Judy musiała uporządkować swoje myśli, na tyle by jakikolwiek spójny obraz mógł narodzić się w tym chaosie. -
Pytanie brzmi, czy owi goście nie powinni kontemplować Twojego piękna podwójnie? Jedno posiadając koło siebie, a drugie spoglądające na nich uważnym spojrzeniem, z przeciwległej ściany?- I całe picie kawy poszło paść się na łączkę. Judy, już myślała nad spełnieniem wizji swojej nowej znajomej, a jej myśli płynęły w zupełnie innym kierunku niż kawa i jedzenie. Trudno. Wypije zimną.
-To będzie długi dzień...-rzuciła, z nieukrywanym rozbawieniem jednocześnie uważnie przyglądając się swojej modelce. Jak nic będzie miała naprawdę wiele pracy.
-Zrobię wszystko, byś była zadowolona. Musimy tylko zobaczyć tą ścianę, a następnie zapoznam się bliżej, z Twoją wizją tego co pragniesz ukazać.- Puściła w jej stronę oko, wiedząc, że jej słowa jak zawsze brzmią dziwnie, jednak nic nie zrobi, z tym faktem. Na szczęście była artystką, a nie zboczeńcem więc Naomi mogła czuć się bezpiecznie. Przecież patrzyła na nią jedynie jak na obiekt twórczy! Zresztą Judy zawsze lubiła pracować, z osobami otwartymi na nowe doznania.
@Naomi Eaton