Bishop miał świetny słuch, więc nawet pomimo bycia odwróconym plecami do toru wiedział, że zbił więcej kręgli niż Drew. Wyostrzone zmysły były jedynym, co rekompensowało mu utratę wzroku - jeszcze częściową, jeszcze do opanowania, być może wkrótce coraz bardziej dotkliwą. Słyszał, że ilość plastiku uderzającego o posadzkę była większa niż podczas rzutu młodszego kolegi. Kiedy siadał przy stole i brał w dłoń szklankę z napojem, czuł fakturę każdej powierzchni doskonale, jakby w jakiś sposób potrafił rozróżnić poszczególne cząsteczki. W pracy te umiejętności nie mogły zastępować mu zmysłu wzroku, w życiu jednak stanowiły przydatny element, który niejednokrotnie ratował go z opresji (tych czysto towarzyskich), a nawet potrafił uczynić część doznań bardziej wyjątkowymi; muzyka puszczana z gramofonu i szuranie igły o strukturę, chłód lodu w whiskey, które smakowało obłędnie, ciepło drugiego ciała i gładkość skóry.
Bishop zaśmiał się cicho i rzucił Inspektorowi wyzywające spojrzenie.
— Ah tak? Chcesz się założyć kto wygra? — Policjant uniósł brew, a na jego ustach zagościł uśmiech.
— Jeśli wygram przez miesiąc podsyłam ci papierkową robotę do biura, mam masę drobnego i męczącego gówna, którym nie mam czasu się zajmować... — westchnął, wzruszając ramionami
— ... i niekoniecznie chcę. Jeśli wygrasz ty, cóż, możesz stawiać swoje warunki.
Higgs miał nadzieję, że zakład zostanie przyjęty. Raporty i dokumenty piętrzyły się na jego stanowisku, a on czuł się tym cholernie zmęczony. To coś, co wystawiało jego wytrzymałość i cierpliwość na próbę, a jego oczy wariowały, źrenice nie potrafiły śledzić linijek tekstu, a pulsowanie w skroni zwiększało się z każdą minutą.
— Prawda, wymagająca. Czasami mam ważnie, że ta praca zastępuje mi wszystko, co facet w moim wieku powinien mieć, za czym może powinienem gonić i tęsknić. Ale tego nie robię. Bieganie za typami spod ciemnej gwiazdy i szukanie igły w stogu siana jest wystarczająco męczące.
Higgs wiedział, że przekładanie swojej profesji nad całą resztę życia jest niezdrową praktyką, ale miał też świadomość, że niestety wielu jego kolegów po fachu miało ten sam problem. Rodziny i przyjaciele byli niesamowicie ważni, ale wizja służby zawsze czaiła się gdzieś z tyłu głowy, i choć nie była bardziej istotna, była wystarczająco silna. Ta dziwna ciągota do adrenaliny, ta satysfakcja z dobrze wykonanego zadania, ten szorstki materiał munduru i połysk odznaki.
Bishop odchrząknął, bo miał świadomość, że odrobinę odleciał myślami. Ruchem ręki zachęcił Drew do oddania kolejnego rzutu.
@Drew Pascail