Jego wzrok prześlizgnął się po odznace, a jego twarz chyba nawet chwilowo stężała, ale jego wesoła natura okazała się jednak silniejsza. Widząc, że jej nastrój powoli zaczął się obniżać, z jeszcze nieznanych mu przyczyn, po raz kolejny zrobił to, co wychodziło mu najlepiej. Zrobił z siebie głupka.
-
Aż mnie przeszedł dreszcz po plecach - zażartował z tonu jej głosu, kiedy mu się wylegitymowała, i zaczepnie szturchnął Jolene w ramię. Jasne, przez chwilę odczuwał stres. Jakby nie patrzeć, złamał przecież prawo, a ona była od pilnowania porządku. Z drugiej strony wiedział, że nie groziły mu za to wielkie kłopoty, ale naturalnym było, że pragnął ich uniknąć. Może gdyby miał w pełni czyste sumienie, to w ogóle by nie uległ stresowi, ale ze względu na swoją przeszłość, miał jednoznaczne skojarzenia z policją. Nie dać się złapać.
Nigdy. Gdyby powinęłaby mu się noga, na pewno nie skończyłoby się na grzywnie czy tymczasowym areszcie. Jego kolor skóry i miejsce w społeczeństwie zdecydowanie nie tworzyły łagodzących okoliczności, choć nie powinny mieć żadnego znaczenia.
I chociaż skończył z tym wszystkim już kilka lat temu, to wciąż miał te machizmy zakorzenione głęboko w głowie. Daleko było mu jednak do paranoika, więc utrata zaufania z jego strony była zaledwie chwilowa. Nie planował przecież namawiać jej do złego, ani teraz, ani zanim się dowiedział, czym zajmowała się zawodowo.
Nawet jeśli udało mu się ją rozweselić tamtym tekstem, to było to chwilowe. Pozwolił jej mówić, już po paru słowach uświadamiając sobie, że musiała nieść na barkach spory ciężar. To zgadzałoby się z jej wcześniejszym zachowaniem - wręcz odpychającym chłodem i bronieniem się przed okazaniem jakichkolwiek uczuć. Nie musiał studiować psychologii, żeby to zobaczyć.
-
A próbowałaś stanąć przed komisariatem i krzyknąć "jebać policję"? - zaproponował, jakby zupełnie ignorując powagę jej problemu. Nie był to jednak przejaw złej woli, tylko po prostu nie wiedział, jak powinien zareagować. Pociągnąć ją za język i nakłonić do wygadania się? Pocieszyć? Żadne z tych rozwiązań nie wydawało mu się właściwie z trzech powodów: po pierwsze byli sobie obcy; po drugie, sam nie chciałby, żeby ktoś rozgrzebywał jego rany, nawet jeśli trochę to sugerował swoim zachowaniem; po trzecie, nie było to najlepsze miejsce, bo obojgu było zimno. Może po prostu nie dorósł do takich rozmów, ale czego innego spodziewać się po trzydziestolatku, który tańczy walca na dachu i maże po ścianach...
-
Nie mogłaś przewidzieć, jak się to skończy. Teraz już nic z tym nie zrobisz, więc może po prostu spróbuj iść dalej? - Zreflektował się po chwili, nie chcąc też, żeby źle go odebrała. -
Polecam się na dobry początek nowego roku - posłał jej uśmiech, nie precyzując, co konkretnie miał na myśli.
@Jolene Earnshaw