Stajnia #2

zwykła: klacze, wałachy

Jim Beam Rye
Awatar użytkownika
19
lat
170
cm
Mały Sport & Rekreacja
Usytuowanie mojego boksu było o tyle dobre, że żeby dostać się do wyjścia ze stajni czy do myjki, nie musiałem pokonywać całego korytarza. Tak naprawdę wystarczyło żebym zrobił kilkanaście kroków i stalibyśmy już w progu stajni, ale wydawało mi się to strasznie dużo...
Trochę odpuściłem, gdy mężczyzna nie zaczął nalegać i zamiast tego, zaczął mnie głaskać i mówić do mnie kojącym tonem. Wyraźnie przestałem się aż tak stresować, w związku z czym nie próbowałem się cofać. Prawda była taka, że świat na zewnątrz równie mocno mnie przerażał, co ciekawił. Jednocześnie chciałem świętego spokoju i być częścią świata, co wiązało się z silną wolą przeżycia, której zdecydowanie mi nie brakowało. Tęskniłem za normalnością i choć nigdy nie miałem jej w pełni odzyskać, to mogłem przynajmniej próbować, ale żeby to osiągnąć, musiałem zrobić najtrudniejsze - odważyć się. Stałem więc długie minuty w miejscu, jak posąg i myślałem. Dopiero drobna zachęta ze strony Varmusa sprawiła, że wyrwałem się z tego letargu i niechętnie, czy może raczej niepewnie, zrobiłem kolejny krok do przodu, od razu obniżając łeb i badając teren przed sobą. Ludzie mieli prościej, mogli to robić za pomocą laski, a ja... Mogłem tylko liczyć na to, że człowiek, który mnie prowadzi, wie co robi. Nie czułem się komfortowo z głową w dole, ale był to jedyny sposób, żeby sprawdzić, czy coś nie leży na ziemi, więc radziłem sobie jak mogłem. Varmusowi niestety nie ufałem na tyle by dać mu się kierować, choć tak byłoby o wiele prościej.
Metodą małych kroczków, co zajęło jakieś pięć razy więcej czasu niż u normalnego konia, wreszcie wyłoniłem się z boksu. W pewnym momencie usłyszałem jakiś hałas, odruchowo spiąłem mięśnie i ugiąłem nogi, jakbym chciał się rzucić w panice w bok, ale na szczęście mężczyzny, nic takiego nie miało miejsca. Lekko rozdygotany zacząłem głośno oddychać, próbując zapanować nad strachem, tudzież podjąć właściwą decyzję. Jeśli człowiek nie spanikował, tylko swoją obecnością upewnił mnie, że nic takiego się nie stało, dosyć szybko się wyciszyłem.

@Randolph Varmus
Mów mi Jim. Piszę w pierwszej osobie czasu przeszłego.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: mogą być smutne.

Podstawowe

Osobowość

Randolph Varmus
Awatar użytkownika
34
lat
188
cm
Bereiter, instruktor NHM
Uznana Klasa Średnia
Widząc reakcję wałacha, Randolph automatycznie przeszedł do załagodzenia sytuacji i uspokajania go. Co jednak jest ważne, bez paniki i zdenerwowania. Zachował się tak, jakby to, co się działo w tym momencie, było w zupełności normalne, dając tym samym znać Jimowi, że ten lęk i stres, który odczuwa, jest w pełni okay i może liczyć na zrozumienie ze strony człowieka. Mężczyzna obie dłonie przyłożył do końskiej szyi, gładząc gniadosza i przemawiając do niego spokojnie.
- Spokojnie, Jim, spokojnie. Nie dzieje się nic złego, wszystko jest okay, nie pozwoliłbym, żeby coś Ci się stało.
Varmus zaczął drapać Jima po ganaszach, przeciągając palce w stronę jego potylicy i stamtąd wzdłuż grzebienia grzywy - jesteśmy w tym razem, Jim...
Ponownie dał gniadoszowi tyle czasu, ile ten potrzebował; dotykając jego ciała, przy okazji sprawdzał spięcie jego mięśni, przyglądał się czy nie dzieje się nic poważniejszego. Wiedział jednak, że stanie w bezruchu, całkowicie poza bezpieczną przestrzenią boksu, może tylko pogorszyć sytuację. Dlatego po kilku/kilkunastu minutach, po tym, jak Jim nieco odpuścił, Varmus zacmokał i z dłonią ułożoną na boku jego szyi, zrobił kilka kroków w przód i znowu się zatrzymał. Jeżeli Beam podążył za nim, pochwalił go, podając mu mały talarek marchwi. Spokojny oddech, równie spokojny głos i cały czas aktywny kontakt z ciałem zwierzęcia.
Po przerwie — kolejne kroki wprzód — zatrzymanie. Bez żadnego pośpiechu, w ślimaczym tempie, które notabene było ulubionym tempem Randolpha, mężczyzna prowadził Jima w kierunku myjki. Kiedy się przy niej znaleźli, czyli całkiem szybko, bo była dosłownie rzut beretem od nich, ponownie poklepał wałacha po szyi, pozwalając mu wszystko obwąchiwać i dotykać, badać przestrzeń przed nim. Varmus wiedział, że najważniejsze dla zwierzęcia jest teraz mapowanie przestrzeni i zapamiętanie tego, co go otacza. Znał to miejsce, ale w zupełnie inny sposób. Mógł je pamiętać — ale ponownie, nie w taki sposób, aby czuć się bezpiecznie, totalnie nic nie widząc.
@Jim Beam Rye
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez #4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zawsze na tak.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, przekleństwa, przemoc, uzależnienia.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Jim Beam Rye
Awatar użytkownika
19
lat
170
cm
Mały Sport & Rekreacja
W reakcji na dotyk drgnąłem niespokojnie, ale równie szybko zaczęło do mnie docierać, że to tylko Randolph. Momentalnie obniżyłem łeb, rozluźniając potylicę i tym samym uszy, które nie stały już tak sztywno na baczność, tylko skierowały się lekko na boki. Wziąłem też głęboki oddech, po którym byłem gotów na kolejne wyzwania. Wciąż nie czułem się komfortowo, ale przynajmniej nie byłem w trybie ucieczki i walki o życie, co pozwoliło mi na wykonanie kolejnych paru kroków do przodu.
Randolph mógł zauważyć, że o wiele chętniej przemieszczałem się mogąc iść tuż za jego plecami. Przeczyło to wszystkim zasadom bezpieczeństwa, w każdej chwili mogłem mu przecież skoczyć na plecy w wyniku spłoszenia się, ale z nosem wetkniętym między jego łopatki czułem się najbezpieczniej. O ile pozwolił mi na to, żebym szedł za nim w takiej pozycji, a nie równolegle do ramienia, to dość szybko doszliśmy do wyznaczonego celu. Mając stały kontakt z jego ciałem i idąc krok w krok za nim, miałem po prostu pewność, że w nic nie wpadnę. Brakowało mi tego, gdy przede mną była tylko przestrzeń, którą musiałem wtedy starannie badać przed postawieniem kolejnego kroku.
Niezależnie od "stylu", na jakim ostatecznie stanęło, wreszcie znaleźliśmy się na myjce. Z wyraźnie nietęgą miną zatrzymałem się w progu i zacząłem się "rozglądać", nosem badając przestrzeń dookoła mnie. Ostatecznie dałem się wprowadzić do środka, czując się tam prawie jak w boksie, ze względu na niewielką, odgrodzoną z trzech stron przestrzeń. Nie musiałem się obawiać, że coś raptownie zaatakuje mnie z boku lub z tyłu, bo chroniły mnie przed tym ściany. Stojąc w miejscu, przechyliłem lekko łeb, wyraźnie kierując go w stronę Randolpha, czy może raczej tam, gdzie wydawało mi się, że go znajdę. Mimo niewątpliwie stresującej sytuacji, w jakiej się obecnie znajdowałem, prawie nie pokazywałem po sobie zdenerwowania. Kluczem do przeżycia było robienie dobrej miny do złej gry, więc zamiast pokazywać swoją słabość, udawałem, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i szukałem właśnie kolejnych plastrów marchewki, które pozwalały mi przekierować myśli na przyjemniejsze tematy.

@Randolph Varmus
Mów mi Jim. Piszę w pierwszej osobie czasu przeszłego.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: mogą być smutne.

Podstawowe

Osobowość

Awatar użytkownika
28
lat
182
cm
weterynarz
Elita
Stajnia była naturalnym środowiskiem Setha, jak mało co. Równie dobrzei naturalnie czuł się chyba tylko w domowych pieleszach i za kierownicą samochodu. Biorąc pod uwagę jego niełatwe relacje z końmi taki komfort przebywania w stajni był pewnym osiągnięciem i oczywiście wynikał z pracy: najpierw przed laty jako stajenny, od dawna jako weterynarz, i chociaż konie rzadko były zadowolone z jego wizyty, Sethowi to nie przeszkadzało. Grunt, że praca została wykonana odpowiednio, z zaangażowaniem i empatią do kopytnego. Jego wizyta często oznaczała kontrolne badanie, szczepienia, lub kłopoty zdrowotne, jednak jeśli się pojawiał, dokładał wszelkich starań aby stan podopiecznego się poprawiał, albo żeby badania czy szczepienia przebiegły sprawnie, bez nadmiernych stresów dla wierzchowca. Przy okazji wszystkich tych wizyt nie omieszkałzajrzeć do Maebashi na drobne pieszczoty, podrzucenie jej kilku smaczków, krótki spacer podczas gdy miał przerwę. Nawet przez takie drobne gesty budowało się więź, a dla Setha było już niezwykle ważne, że zdecydował się na zakup konia, na jazdę na jego grzbiecie, start w zawodach. Nie było idealnie, ale pracował nad sobą.
Ta wizyta u klaczy była nieco inna: nie miał obowiązków, miał dzisiaj wolne, a mimo to postanowił przyjechać do stajni, przełamać kolejne lody. To nieistotne jeśli wsiądzie się na koński grzbiet raz, drugi, setny. Trzeba wsiąść po raz sto pierwszy, inaczej nie miało to sensu. Wstąpił do Hollywooda i kilku innych wierzchowców, przygotował sobie przybory i sprzęt i ruszył pod boks Maebashi. Zacmokał na nią chcąc zwrócić na siebie jej uwagę.
- Cześć, mała. - powitał klacz pieszczotliwie i zachęcił ćwiartką jabłka umieszczoną na otwartej dłoni. Kiedy klacz wyraziła ochotę na skosztowanie smakołyku, pozwolił jej na to przy okazji głaszcząc ją leniwym ruchem. Po chwili takiego głaskania zgarnął z haka jej kantar i uwiąz i poprosił Maebashi o miejsce w boksie.

@Maebashi
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda mamabear#4191. Piszę w trzeciej osobie. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam guza.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Randolph Varmus
Awatar użytkownika
34
lat
188
cm
Bereiter, instruktor NHM
Uznana Klasa Średnia
Jak dla Rana, Jim mógł podążać za nim bez najmniejszego skrępowania. Pozwolił wałachowi na wciśnięcie nosa między swoje łopatki, robiąc mu w ten sposób za taran. Był gotowy przyjąć wszystko na siebie. Dosłownie i w przenośni. Zdawał sobie sprawę, że tylko taka opcja może pozwolić gniadoszowi na poczucie spokoju i odnalezienie bezpieczeństwa. Varmus oceniał pomysł dostania czymś w ryj z zaskoczenia zamiast ogiera, aby ten się nie spłoszył i mógł dalej budować swoje zaufanie w stosunku do mężczyzny, za bardzo rozsądny. Może nieprzyjemny... ale rozsądny na pewno.
- Radzisz sobie lepiej, niż Ci się to wydaje Jim.
Mężczyzna obie swoje dłoni ułożył na bokach jego szyi, zataczając nimi obszerne koła.
- Wydaje mi się, że to dobry pomysł, żeby pokazać Ci najważniejsze miejsca w stajni. Znowu... W sensie wiesz... z racji na sytuację, w jakiej się znalazłeś, wszystko możemy poznać na nowo. To ma też swoje plusy. Wiem, że marne, jak cholera i gdybyś był człowiekiem, za takie gadanie zdzieliłbyś mnie po mordzie, ale mam trochę racji w tym głupim pieprzeniu.
Bursztynowe tęczówki wodziły po ciele gniadosza, przyglądając mu się z niebywałą uwagą. Mężczyzna łapał się na tym, że nie wiedział, czy zazdrości zwierzęciu w jakiś chory sposób, czy po prostu jest to spowodowane tym, że jest mu go żal. Emocje, jakie gryzły go po wnętrznościach, były bardziej pomieszane niż wtedy, kiedy dowiedział się o zdradzie swojej byłej narzeczonej. Był przytłoczony, zły, smutny i zarazem trochę... szczęśliwy? W dziwny sposób poczuł ulgę. Nie, żeby coś przewidywał, bo był po ludzku ślepy, nie spodziewał się po niej niczego. Może właśnie dlatego, że nie spodziewał się po niej naprawdę niczego...
Czując, jak całe skupienie zaczyna z niego ulatywać, odchrząknął kilkukrotnie, poklepując Jima po szyi, uziemiając się. Varmus nie mógł pozwolić sobie teraz na coś innego niż bycie tu i teraz.
- Co ty na to Jim, żeby narzucić Ci trochę rutyny, hmm?
Będąc przygotowanym na dzisiejszy dzień, bo jak to Ran, plan względem gniadosza i cały program działania wykuł na pamięć kilka dni wcześniej, kiedy dostał informacje o sytuacji wałacha — wyciągnął z tylnej kieszeni zgrzebło, zaczynając ściągać kurz i sklejki z prawej strony jego ciała. Wałach nie był zapięty na uwięzy. Ran pilnował go cały czas na halterze i linie, nie wyobrażając sobie sytuacji, w której Jim miałby stać przypięty na myjce. Pozwalał mu węszyć, rozglądać się. Varmus pilnował sytuacji wokół nich, mając oczy dosłownie wszędzie.
Czyszcząc wałacha, sprawdzał jego reakcje na dotyk w poszczególnych partiach. jego ciała. Czy nie ma problemu z brzuchem, nogami, czy zad jest w pełni dostępny do wy dotykania. Jakkolwiek to brzmi, a brzmiało raczej średnio. Po prawej stronie zajął się lewą, cały czas nucąc coś pod nosem, rzucając raz po raz pochwały w stronę gniadoszka. Łbem zajął się na sam koniec. Kiedy przyszedł na niego czas. Varmus znał jedną metodę, która zawsze świetnie sprawdzała się przy rozluźnieniu, ale widział, jak Jim reaguje na dotyk w okolicy kości nosowej. Więc mieli dwie opcje, albo spróbować i mieć nadzieję, że znajdą się w lepszym miejscu, albo spróbują i nie zrobią żadnego progresu. Możliwość przy kaszanienia i cofnięcia się, nie wchodziła w grę i Ran nie dopuszczał do siebie nawet takiej myśli.
Ran ustawił się lewym ramieniem pod szyją konia, swoją prawą dłoń delikatnie układając na jego kości nosowej, natomiast lewą, umiejscowił w bardzo łagodny sposób pod jego żuchwą. Lewa dłoń działała jako podpora, delikatnie unosząc pysk zwierzęcia w górę. Varmus prosił wałacha, aby ułożył na niej swoją szczękę, ściągając nieco napięcia z własnej szyi. Obie dłonie pozostawały w pełni zrelaksowane, tak samo, jak i cała sylwetka mężczyzny wraz z jego miarowym oddechem. Wszelkie poziewywania i mlaśnięcia były na plus, jako oznaka rozluźnienia. Mężczyzna nie zmuszał do niczego wałacha, pozostawiał mu pole do wycofania się, jeżeli poczuje, że to dla niego za dużo. Z drugiej jednak strony, zachęcał go do odpuszczenia. Dał mu czas do namysłu i w razie czego przestrzeń, gdyby chciał powrócić do kontaktu.

@Jim Beam Rye
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez #4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zawsze na tak.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, przekleństwa, przemoc, uzależnienia.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
6
lat
164
cm
Mały Sport & Rekreacja
Maebashi ze znudzeniem kręciła się po boksie, szukając dla siebie jakiegoś zajęcia. A raczej - precyzując - okazji do zbrojenia czegoś drobnego, ale niestety takowa nie pojawiała się na horyzoncie. Nie lubiła siedzieć w stajni i tylko czekała, aż pojawi się stajenny i wyprowadzi ją na zewnątrz. Oj Panie Allen, chyba trzeba pomyśleć o jakichś zabawkach, żeby krówka miała zajęcie w wolnych chwilach!
Finalnie zatrzymała się gdzieś przy tylnej ścianie i zaczęła skubać siano, traktując to raczej jako umilacz czasu niżeli faktyczne zaspokojenie głodu. Jej uwagę zwróciło dopiero cmoknięcie, w reakcji na które niemalże automatycznie spojrzała w stronę korytarza. Szybko rozpoznała Setha, bo chociaż ich znajomość nie miała wybitnie długiego stażu, to Maebashi darzyła mężczyznę sympatią i coraz bardziej się do niego przekonywała. Zafurgotała chrapami i dziarskim krokiem ruszyła w kierunku drzwi, od razu wystawiając pstrokaty łeb przez okienko. Momentalnie zauważyła w dłoni weterynarza jabłuszko, więc bez zbędnych uprzejmości wkleiła pysk w jego dłoń, łapczywie zgarniając smakołyk. Cóż, brakowało jej jeszcze trochę dobrych manier, ale czy nie nadrabiała tego urokiem osobistym? No oczywiście, że tak! Dlatego Seth nie powinien się na nią gniewać, że nie cofnęła się w głąb boksu, ponieważ aktualnie jej myśli nadal krążyły wokół przysmaków, które na pewno kryły się gdzieś w kieszeniach kurtki, o!

@Seth Allen
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Elizabeth White#8338. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Jim Beam Rye
Awatar użytkownika
19
lat
170
cm
Mały Sport & Rekreacja
Brak uwiązania nie robił mi najmniejszej różnicy. Z pewnością był to rozsądny ruch, bo w przypadku spłoszenia, na pewno mocno bym spanikował, gdyby coś dodatkowo trzymało mnie w miejscu. Uwiązanie było poza tym zbędne, bo nie zamierzałem się nigdzie wybierać. Głównie dlatego, że przerażał mnie ogrom otaczającego mnie świata i nie wiedziałbym nawet, w którym kierunku uczynić kolejny krok. Stałem więc nieruchomo w miejscu, jedynie za pomocą słuchu śledząc kolejne ruchy mężczyzny, który przez następne minuty kręcił się wokół mnie. Cały ten czas czułem jego obecność w namacalny sposób, bo prawie nie odrywał ode mnie rąk lub szczotek, co dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Chociaż go nie widziałem, doskonale wiedziałem, gdzie się znajduje, dzięki czemu nie musiałem wytężać słuchu i martwić się, że zostanę czymś zaskoczonym. Nie protestowałem w żadnym momencie czyszczenia. Brak wzroku był moją jedyną dolegliwością, na co wskazywał brak reakcji na dotykanie poszczególnych części ciała. Siłą rzeczy były lekko zastane i spięte, ale nie broniłem się przed okrężnym ruchem zgrzebła czy dłoni, które delikatnie rozbijały spięte mięśnie.
Randolph, zdejmując ze mnie część obowiązku kontrolowania sytuacji, dał mi szansę na lepsze zapoznanie się z otoczeniem. Robiłem to dość nieśmiało, głównie nasłuchując, ale też ostrożnie dotykając nosem rzeczy, jakie były w jego zasięgu. Robiłem to bardziej... z nudy, niż ciekawości, bo choroba zabrała mi nie tylko oczy, ale również wszystkie uciechy życia, do jakich zaliczało się eksplorowanie i doświadczanie. Nie potrafiłem się do końca wyzbyć tej potrzeby poznawania i smakowania świata, byłoby to sprzeczne mojej naturze. Nie miałem jednak zbyt wielu okazji i możliwości by to zmienić, co było strasznie przygnębiające i frustrujące. Aż dziwne, że nie chodziłem jeszcze po ścianach z tego powodu...
Z chwilowej beztroski wyrwał mnie Randolph w momencie, w którym stanął obok mojej łopatki, a dłońmi sięgnął głowy. Nieufnie cofnąłem uszy i odruchowo napiąłem mięśnie, ale szybko zorientowałem się, że palce mężczyzny nie zaciskają się na kości nosowej, jakby chciały ją złamać. Zamiast tego jego dłonie delikatnie okalały moją głowę, sprawiając, że nie czułem potrzeby walki. Po chwili namysłu przestałem nawet rozważać uwolnienie się i podejrzewać Varmusa o złe zamiary - zamiast tego rozluźniłem nieco potylicę i rozłożyłem uszy do boku, co i tak już było dużym krokiem. Nie było to jeszcze pełne rozluźnienie, ale byłem na dobrej drodze.

@Randolph Varmus
Mów mi Jim. Piszę w pierwszej osobie czasu przeszłego.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: mogą być smutne.

Podstawowe

Osobowość

Randolph Varmus
Awatar użytkownika
34
lat
188
cm
Bereiter, instruktor NHM
Uznana Klasa Średnia
Czując, jak wałach zaczyna odpuszczać, nieco relaksując się w jego dłoniach, Ran uśmiechnął się sam do siebie, wypuszczając powietrze przez usta. Mężczyzna rozluźnił swój brzuch, delikatnie wysuwając do przodu prawą nogę, prosząc gniadosza, poprzez jednostajny i delikatny nacisk na jego kość nosową, żeby postarał się zbliżyć swoje ganasze do varmusowego ramienia. Jeżeli ten to zrobił, Kanadyjczyk wykonał bardzo płytki wykrok, przesuwając swój korpus do przodu, robiąc to w ślimaczym wręcz tempie. Przez cały czas był wyprostowany w plecach — w ten sposób nie dosyć, że dawał wsparcie zwierzęciu, każdy ruch wykonując płynnie i z namysłem, to jeszcze miał całkiem dobry trening na pośladki. Win — win.
Varmusowi niesamowicie zależało na powolnym rozciąganiu ogiera, odjęciu z jego szyi i grzbietu nagromadzony tam stres, uwalniając jego mięśnie, jak i umysł od ciężaru, jaki go ograniczał. Nie wyobrażał sobie życia w całkowitej i permanentnej ciemności. Przerastało go to, chociaż jako człowiekowi łatwiej byłoby mu pogodzić się z taką sytuacją i jakoś poradzić sobie w życiu. Co miało zrobić i co miało myśleć zwierze, które nie dosyć, że od początku swojego życia jest uzależnione od człowieka, to jeszcze na domiar złego, nie posiada ludzkiej, rozwiniętej świadomości...? Kanadyjczyk trochę zazdrościł Jimowi. Gdzieś na dnie żołądka zazdrościł mu jego instynktów, bardzo zero jedynkowego życia, ograniczeń, jakie dyktowały każdy dzień jego egzystencji. Było to trochę jak wybawienie i kara zarazem.
Przesuwając się do przodu, delikatnie wyciągając przy tym głowę Beama i rozciągając ją na jego szyi, mężczyzna skupił się na spokojnym oddechu. Kiedyś chodził na zajęcia z poprawnego oddychania i bardzo rezolutna starsza Pani, która była jego „mentorką", kazała przy każdym wydechu skupiać się na jego pępku. Więc tak też robił, jakkolwiek absurdalnie to dla niego brzmiało. Co zabawne, tego typu praktyka pozwalała mu się bardziej uziemić, szczególnie podczas ataków paniki. A te targały nim ostatnio jak szmacianą lalką.
@Jim Beam Rye
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez #4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zawsze na tak.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, przekleństwa, przemoc, uzależnienia.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
28
lat
182
cm
weterynarz
Elita
Powitania ze strony @Maebashi nacechowane przeważnie pozytywnie entuzjastycznie tylko przekonywały go do tego, że ta współpraca ma sens. Z uśmiechem pozwolił jej zgarnąć smakołyk, nie przejmując się jeszcze jakimiś nieznacznymi brakami w savoir vivre. Kiedy chrupała smakołyk ochoczo, podrapał ją z wyczuciem po kości nosowej oferując chwilę pieszczot po czym zgarnął z haka jej kantar i uwiąz i poprosił o zrobienie miejsca, a kiedy znalazł się już w środku, zamykając za sobą drzwiczki boksu poświęcił kolejne minuty na pieszczoty, które jednocześnie były idealnym sposobem na pobieżne zorientowanie się w samopoczuciu i stanie zdrowia klaczy. Co poradzić, skrzywienie zawodowe.
W końcu poczęstował ją jeszcze plasterkiem marchewki, założył kantar i uwiąz i wyprowadził z boksu, w stronę myjki. Po drodze dawał jej na uwiązie sporo swobody, o ile nie uznał, że zanadto ją wykorzystuje. Dotarli w końcu na myjkę, gdzie przywiązał klacz na dwa uwiązy. Wcześniej przygotował sobie cały niezbędny sprzęt, więc zaraz zabrał się za solidne czyszczenie krówki.
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda mamabear#4191. Piszę w trzeciej osobie. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam guza.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Jim Beam Rye
Awatar użytkownika
19
lat
170
cm
Mały Sport & Rekreacja
Z namysłem wysunąłem łeb lekko w przód, zgodnie z intencją mężczyzny znajdując oparcie na jego ramieniu. Mając moją głowę tak blisko swojego ucha, mógł wręcz usłyszeć, że oddycham z wyczuwalnym niepokojem, stopniowo jednak wyzbywając się obaw i lęku, co objawiało się coraz cichszym i spokojniejszym oddechem. Trudno nawet powiedzieć, czym się tak stresowałem. Stworzona przez Randolpha sytuacja teoretycznie nie powinna powodować stresu, ale być może brał się on z przyjętej pozycji. Czując, jak napięte mięśnie ulegają rozciąganiu, chcąc nie chcąc odczuwałem towarzyszący temu dyskomfort, a przecież moim głównym celem w życiu było unikanie go za wszelką cenę. Nie miałem jednak siły walczyć na każdym kroku, więc po dokonaniu szybkiego rozrachunku uznałem, że tym razem nie muszę podejmować rękawic. Nie broniłem się więc przed tym, w jaki sposób mężczyzna starał się ustawić moje ciało, pomagając mu w znalezieniu ulgi i wewnętrznej równowagi. Życie w ciemności nauczyło mnie bierności, więc w gruncie rzeczy nie było to aż takie trudne wyzwanie.

@Randolph Varmus
Mów mi Jim. Piszę w pierwszej osobie czasu przeszłego.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: mogą być smutne.

Podstawowe

Osobowość

Naomi Eaton
Awatar użytkownika
29
lat
174
cm
instruktor jazdy konnej
Nowi Zasobni Pracownicy
Pamiętając o tym, że dziś była nie byle jaka data, bo urodziny u Fleur, Naomi wzięła ze sobą prezent dla klaczy. Wiedziała, że ta raczej nie doceni nowego kantara, derki czy witamin, które Naomi również zakupiła podczas ostatnich wyprzedaży, więc przygotowała dla klaczy tort. Był zrobiony głównie z siemienia lnianego, ale nie zabrakło w nim też trochę muesli, owsa i przede wszystkim ozdób w postaci jabłek i marchewek pokrojonych w kostkę, a także kostek cukru w kształcie serduszek. <3
Ostatnio prawie codziennie odwiedzała klacz po to, żeby pochodzić z nią w ręku wokół stajni, co było częścią jej rehabilitacji po niefortunnym wypadku. Dziś zamierzała dodatkowo wzbogacić tę wizytę smaczną przekąską, z którą udała się pod boks karej, już z odległości paru metrów wołając ją łagodnym, niezbyt głośnym tonem.
- Dzień dobry, Fleur. Wszystkiego najlepszego - przywitała się z karą, gdy ta już zwróciła na nią uwagę, po czym otworzyła drzwi i pokazała klaczy tort, pozwalając go spróbować. Po chwili zapewne miała go wstawić po prostu do żłobu lub postawić na ziemi, ale pierw chciała się przekonać, czy hanowerka w ogóle zechce go zjeść, czy jednak inny koń na tym skorzysta....

@Fleau de Baian
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego w nich nie ma.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Fleau de Baian
Awatar użytkownika
13
lat
172
cm
Skoki
Mały Sport & Rekreacja
Fleur była już w całkiem niezłym stanie. Powrót do własnego boksu z kliniki jej służył, bo to tutaj czuła się najbezpieczniej. To w jej przypadku był bardzo istotny czynnik, skoro tak łatwo było ją wprawić w dyskomfort najmniejszą bzdurą. Szczęśliwie nie była typem konia nadpobudliwego i nawet areszt domowy nie sprawił, by zaczęła się rozbijać w swoim boksie. Oczywiście, nie była z tego powodu zachwycona, ale nie okazywała tego w jakiś bardzo dobitny sposób.
Kiedy dzisiaj odwiedziła ją Naomi, nie wydawała się zdziwiona. Była już przyzwyczajona do jej codziennych wizyt, ale mimo to nie wyjrzała na korytarz na powitanie, gdy dosłyszała znajomy głos blondynki. Skierowała jedno ucho w tamtym kierunku, niemniej nie znalazła w sobie odwagi na podejście do drzwi, wciąż obstawiając przeciwległą ścianę. Nie oponowała przed tym, by kobieta weszła do jej boksu, skoro już tak dobrze ją znała, ale też nie podeszła do niej od razu. A to za sprawą tortu, który blondynka trzymała, a który od razu wzbudził w klaczy ostrożność, żeby nie powiedzieć lęk. Widząc dziwny blok w dłoniach kobiety, zafurkotała głośno chrapami, uszy nastawiając na sztorc i dłuższą chwilę wahając się, czy w ogóle chce się ruszać ze swojego bezpiecznego kąta. Czując zapach jedzenia, nieśmiało wychyliła ciemny łeb w stronę niezidentyfikowanego obiektu, który ostrożnie i delikatnie trąciła nosem z nozdrzami szeroko rozdartymi. W pierwszym odruchu kwiknęła cicho i uciekła od tortu, nerwowo przestępując z nogi na nogę. Nie lubiła sytuacji, gdy obce rzeczy pojawiały się akurat w jej boksie, który był jej jedynym bezpiecznym miejscem, a w ten sposób czuła się obdzierana z tego bezpieczeństwa...
Łasuchem też nie była nigdy, ale znudzenie wynikające z przesiadywania w boksie sprawiło, że skądś znalazły się w niej resztki odwagi, by jeszcze raz stanąć oko w oko z wrogiem. Trochę pewniej dotknęła tortu, a kiedy poczuła pod wargą słodką kostkę cukru, złapała ją razem z pokrojonym jabłkiem czy marchewką, od razu uciekając z daleka od tortu z mordą pełną jedzenia. :lol2:

@Naomi Eaton
2x czysty przejazd w skokach
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: -.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Naomi Eaton
Awatar użytkownika
29
lat
174
cm
instruktor jazdy konnej
Nowi Zasobni Pracownicy
Gdyby nie to, że miała obie ręce zajęte, z pewnością strzeliłaby facepalma. Większość dziwactw Fleur nie robiła już na niej żadnego wrażenia, zaryzykowałabym wręcz stwierdzeniem, że nauczyła się z nimi żyć i je kontrolować, ale klacz wciąż zaskakiwała ją czymś nowym.
- To Cię nie zje, słowo honoru - rzuciła zachęcająco, czekając aż klacz zje to, co zdążyła porwać w locie. Niestety wciąż nie wiedziała, czy zamierza to zjeść. Zaczęła wręcz podejrzewać, że gdyby zostawiła tort w żłobie, to Fleur przestałaby do niego podchodzić, dlatego dała jej jeszcze jedną szansę i żeby ją zachęcić, rozgrzebała trochę tort ręką, żeby bardziej przypominał jej standardowe jedzenie. - Chyba nie jest taki zły, nie wymyślaj. Zobacz ile jest na niego chętnych dookoła - dodała, zerkając na sąsiedniego konia, który świdrował wzrokiem jedzenie, na pewno mając na nie większą ochotę niż solenizantka.

@Fleau de Baian
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego w nich nie ma.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Fleau de Baian
Awatar użytkownika
13
lat
172
cm
Skoki
Mały Sport & Rekreacja
Fleur dziwactw zdecydowanie nie brakowało. Można się niemalże pokusić o stwierdzenie, że cała była chodzącym dziwactwem. :lol: Już pomijając całą jej lękliwość, to potrafiła być też okropnym hipochondrykiem, kiedy przez niewielkie zadraśnięcie potrafiła utykać, jakby co najmniej złamała nogę - i oczywiście, wszystko to mijało z momentem, kiedy trafiał do niej weterynarz. Teraz, niestety, miała mniej szczęścia i skazana była na bycie pod ciągła opieką lekarza.
Zastrzygła jednym uchem, kiedy słowa Naomi trafiły do jej pustej główki. Spojrzała na nią, jakby nie wierzyła w zapewnienia blondynki i pewnie gdyby rzeczywiście je rozumiała, to by nie uwierzyła jej tak po prostu. Skusiło ją jednak jedzenie, więc kiedy przemieliła "upolowany" kęs tortu, niepewnie wyciągnęła łeb po kolejny, trochę jakby obawiała się, że zaraz jej zostanie zabrany. Przekonała się, że w zasadzie nic się jej jeszcze nie stało, więc kolejne porcje zjadła już bardziej odważnie, skuszona ulubionymi smakołykami i w ogóle niezainteresowana świdrującym spojrzeniem sąsiadki. :lol2:

@Naomi Eaton
2x czysty przejazd w skokach
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: -.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Naomi Eaton
Awatar użytkownika
29
lat
174
cm
instruktor jazdy konnej
Nowi Zasobni Pracownicy
- No widzisz, mówiłam, że nic ci nie zrobi - w jej głosie dało się usłyszeć wyraźną ulgę, że klacz dała się przekonać, a cała praca Naomi nie poszła na marne. Skoro już się przekonała, że tort jest smaczny, a przynajmniej zjadliwy, to blondynka postanowiła zostawić ją samą sobie na kwadrans. Nie chciała jej przeszkadzać w jej jedzeniu i dodatkowo stresować swoją obecnością, bo istniała duża szansa na to, że Fleur, podobnie jak większość koni, nie lubiła być obserwowana podczas jedzenia.
Zamknęła więc boks i odeszła zająć się swoimi sprawami. Po upływie wspomnianego czasu wróciła pod boks klaczy z jej kantarem oraz uwiązem.
- Gotowa na spacer? - Zagadnęła, po uprzedzeniu karej o swojej obecności wchodząc do środka. Spacerowanie wokół stajni prawdopodobnie nie było ich ulubionym zajęciem, ale zawsze było to ciekawsze niż stanie w boksie, o ile dla Fleur było ciekawym umieranie na zawał co pięć metrów, co znając życie miało miejsce za każdym razem...
Weszła do boksu, żeby ubrać klacz, a następnie wyprowadziła ją na korytarz. Zaprowadziła ją na myjkę, gdzie po uwiązaniu niespiesznie wyczyściła ją z brudu, po czym wyprowadziła ją przed stajnię. Sprawdziła godzinę, po czym rozpoczęła spacer, skręcając w lewo. Dbała o to, by spacerowały żwawym tempem, a także o to, by klacz nie ścinała zakrętów, tylko pokonywała je możliwie największym łukiem, żeby nie nadwyrężać chorej nogi.

@Fleau de Baian
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego w nich nie ma.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Fleau de Baian
Awatar użytkownika
13
lat
172
cm
Skoki
Mały Sport & Rekreacja
Zastrzygła jednym uchem, które skierowała na Naomi, kiedy ta się do niej odezwała. Była jednak zbyt zajęta niespiesznym jedzeniem swojego tortu urodzinowego, więc nie przejęła się wyjściem kobiety i pozostawieniem samej sobie. Kiedy już przemogła się ze swoim lękiem do nowego obiektu, mogła bardziej skupić się na otrzymanych smakołykach w tej niezdrowej ilości, która teraz bardzo jej odpowiadała. Przez swoją przerwę w treningach zapewne jej się przytyło, czemu nawet ciężko było się dziwić.
Jeszcze dokańczała resztki ze swojego żałośnie pustego żłobu, gdy blondynka do niej wróciła. Przeżuwając żarcie, spojrzała za nią, usłyszawszy dźwięk otwieranych drzwi do boksu. Nie miała żadnych obiekcji względem ubrania kantara i grzecznie chwilowo zamarła, ułatwiając instruktorce to zadanie. Następnie wyszła za nią na korytarz, rozglądając się bystro na boki. Przy czyszczeniu bacznie obserwowała, co takiego robiła Naomi, o ile tylko miała taką możliwość.
Ciekawie miało się zrobić wraz z wyjściem ze stajni. Już przekraczając próg, Fleur stała się mocno niepewna i zwolniła kroku, być może wymuszając na Eaton zatrzymanie się. Idąc u jej boku, co chwilę podrywała głowę w zaniepokojeniu, kiedy tylko dosłyszała jakiś bardziej wyróżniający się dźwięk. Na szczęście nie próbowała ścinać zakrętów i tym samym nie nadwyrężała się, ale rekompensowała to ciągłym wypatrywaniem strachów - chociażby ten straszny śmietnik w okolicach wejścia do stajni, na którego widok stanęła jak wryta i zaczęła furkotać chrapami ze strachu. :lol:

@Naomi Eaton
2x czysty przejazd w skokach
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: -.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Naomi Eaton
Awatar użytkownika
29
lat
174
cm
instruktor jazdy konnej
Nowi Zasobni Pracownicy
Podobne rzeczy prawdopodobnie miały miejsce za każdym razem, więc Naomi nie była nawet zdziwiona. Przystanęła w miejscu i rozejrzała się wokół, próbując zlokalizować przedmiot, który wywołał taką reakcję. No tak. Śmietnik, który stoi tu od dobrych kilku miesięcy.
- Wszystko OK, Fleur - odezwała się do klaczy łagodnym, spokojnym tonem, pozwalając jej przyjrzeć się strachowi. Nie chciała jej na siłę przyciągać do śmietnika, bo z ziemi i tak nie miała na to najmniejszych szans. Zbliżyła się więc o pół kroku do klaczy, pogłaskała ją po szyi i jeśli to nie wystarczyło, żeby mogły pójść dalej, lub chociażby podejść do śmietnika, to zastosowała jeszcze jedną sztuczkę. Mianowicie naciskiem dłoni poprosiła Fleur o zrobienie kroku czy kilku w bok, co powinno skupić jej uwagę na swoich nogach, a tym samym przynieść chwilową ulgę. W końcu nie od dziś wiadomo, że konie czuły się najbezpieczniej w ruchu, zajęte robotą. Bardzo możliwe, że klacz dzięki temu mogła skupić się na czym innym i przynajmniej do kolejnego okrążenia zapomnieć o strasznym śmietniku, za co oczywiście została też pochwalona. A jeśli i to nie przyniosło skutku, to Naomi spróbowała minąć newralgiczny punkt w taki sposób, żeby klacz nie musiała podchodzić do niego frontem.

@Fleau de Baian
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego w nich nie ma.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Fleau de Baian
Awatar użytkownika
13
lat
172
cm
Skoki
Mały Sport & Rekreacja
Skierowała jedno ucho na Naomi, kiedy się do niej odezwała. Nie ruszyła się jednak z miejsca, nie spuszczając wzroku ze śmietnika, na którym była tak skupiona, że nawet nagłe pogłaskanie po szyi wywołało u niej poruszenie. Dopiero gdy zorientowała się, że to przecież tylko Naomi, uspokoiła się, znowu spoglądając nieufnie na obiekt swojego dzisiejszego strachu. Nie zamierzała się stąd ruszać, jakby w obawie, że każdy ruch może narazić ją na atak tego strasznego przeciwnika. Dopiero nacisk na bok spowodował, że ciutkę zgłupiała, ale jednak w dobrym znaczeniu, bo ustąpiła kilka kroków w drugą stronę. Nie było niczym przyjemnym dla niej, więc skupiła się na tym, chwilowo zapominając o śmietniku. Wciąż była najeżona jak kot, ale przynajmniej miały teraz szansę skręcić w drugim kierunku i kontynuować spacer, który już od początku nie zapowiadał się na spokojny. Gorzej, jeśli kobieta uparła się na skręcenie w stronę śmietnika, bo to znowu miało wywołać strach i osłupienie, które kolejny raz sprowokowało prawdziwe wrycie w ziemię. Problem miał powrócić, gdy wykonały już pełne okrążenie i wróciły do punktu wyjścia, to znaczy wyminięcia tego groźnego drapieżnika.

@Naomi Eaton
2x czysty przejazd w skokach
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: -.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Naomi Eaton
Awatar użytkownika
29
lat
174
cm
instruktor jazdy konnej
Nowi Zasobni Pracownicy
Wykonawszy całe okrążenie, już prawie zapomniała o strasznym śmietniku i była wręcz gotowa przejść obok jakby nigdy nic. Fleur jednak pozbawiła ją złudzeń i gdy znowu stanęła jak wryta na widok śmietnika, Naomi tylko cicho westchnęła i posłała klaczy bezradne spojrzenie. Gdyby nie noga, wciąż wrażliwa po kontuzji, kobieta zapewne próbowałaby dalej przekonywać klacz do minięcia "zagrożenia". W zaistniałych okolicznościach wolała jednak nie ryzykować i odpuścić, bojąc się, że kara mogłaby zacząć się szamotać i niechcący zrobić sobie jeszcze większą krzywdę.
- W porządku - odezwała się. - Zmienimy trasę - dodała, podejmując decyzję o kapitulacji i wyborze innej drogi. Nie musiały przecież chodzić koniecznie wokół tego budynku, ośrodek był przecież ogromny, więc mogły skorzystać nawet z jednej ze ścieżek spacerowych, jak też postanowiła uczynić Naomi. Zawróciła, starając się wziąć możliwie największy łuk, po czym ruszyła z Fleur przed siebie, licząc na to, że na horyzoncie nie pojawi się zaraz kolejny, wyimaginowany strach.
Kombinując w ten sposób, wreszcie udało im się odbyć około 45 minutowy spacer, po którym mogły już się udać do stajni. Spokojnym krokiem zmierzyły do boksu, w którym klacz mogła już poczuć się (chyba) bezpiecznie. Naomi zdjęła jej kantar, pogłaskała ją po szyi, po czym znalazła w kieszeni jeszcze jakiś smakołyk, którym poczęstowała klacz z obietnicą, że jutro czeka je powtórka z rozrywki... Następnie wyszła z boksu, zamknęła go za sobą i zaczęła zbierać się do wyjścia. /zt

@Fleau de Baian
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego w nich nie ma.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Fleau de Baian
Awatar użytkownika
13
lat
172
cm
Skoki
Mały Sport & Rekreacja
Kolejne napotkanie śmietnika wywołało w Fleur tę samą reakcję, co dotychczas. Stanęła, jakby zobaczyła ducha, z nastawionymi na sztorc uszami i rozwartymi nozdrzami, którymi zafurkotała nieufnie. Nie zareagowała na bezsilne spojrzenie Naomi, zbyt skupiona na obiekcie przed nimi, jedynie w reakcji na jej głos kierując odruchowo jedno ucho na nią. Ominięcie śmietnika było jej jak najbardziej na rękę, ale nawet przy zawracaniu była ostrożna i spoglądała w tamtym kierunku, bo przecież nie miała pewności, że zaraz jej nie zaatakuje, jak tylko odwróci się tyłem do niego...
Na spacerze zapewne nie zabrakło kolejnych strachów, ale jednak tam były mniejsze szanse na spotkanie śladów człowieka, które najbardziej stresowały klacz - bo to najczęściej obawiała się właśnie śmieci, rowerów czy czegokolwiek innego, za czym stał człowiek. Fleau miała nawet momenty, że skubała trawę, jeśli tylko Naomi jej na to pozwalała, ale z łatwością dała się stamtąd odciągać.
Rzeczywiście w swoim boksie czuła się najlepiej, więc rozpoznawszy drogę powrotną, trochę się ożywiła. Może bez przesady, bo jednak była introwertycznym typem i wciąż we znaki dawała jej się noga, ale szła wyraźnie żwawiej. Zostawiona sama sobie, odprowadziła tylko Naomi wzrokiem, po czym zajęła się sobą.
2x czysty przejazd w skokach
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: -.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odpowiedz