Przeprowadzka teoretycznie miała zapewnić JJowi trochę ciszy i spokoju. Nie było Jagger, wydającej odgłosy przeróżne jak na demona przystało, nie było June i Jojo wszczynających kłótnie, nie było psa matki, który lubił szczekać na kurz w powietrzu, który sam wzburzał do lotu swoim ogonem. Ale oczywiście, że to było tylko teorią, bo w praktyce w domu mieli teraz psów sztuk pięć, więc o szczekanie trudno nie było, a (głównie) Sparkle też często się z kimś kłóciła (głównie Luim). Tylko odgłosów przeróżnych Jagger nic zastąpić nie mogło, chociaż chaotyczne i nieprzyjemne myśli w głowie chłopaka zdecydowanie próbowały niestrudzenie zająć ich miejsce.
Podobnie jak w rodzinnym domu zostawało mu teraz liczyć na momenty ciszy, jakiegoś względnego spokoju w tym całym chaosie i możliwości wyciszenia się w jakiejś normalnej, ludzkiej porze, a nie w środku nocy jak wampir jakiś. I okazja się nadarzyła, kiedy na przyjaciół czekało składanie mebli, a Jay i
główna hałasująca Sparkle postanowiły akurat przypadkiem wybyć po coś do sklepu. Nawet nie wiedział po co, bo (mimo bycia ateistą) był święcie przekonany, że to była jakaś tania wymówka, żeby tylko od roboty się wymigać. Ale jemu to absolutnie nie przeszkadzało, bo przez te kilkanaście sekund, jak usłyszał o ich planach, zdążył sobie wykreować w głowie spokojne popołudnie przy tych ich szafkach czy innych biurkach do skręcenia, tylko on, cisza i może nawet te myśli niekorzystne by się trochę uspokoiły.
A potem Luigi radośnie zaproponował, że mu pomoże.
I JJ miał ochotę tym śrubokrętem, co go w dłoni trzymał, permanentnie się ogłuszyć.
Bo może i Lui był spoko przyjacielem, może znali się długo, ale Chorwat był jednak radosny strasznie i gadać lubił i to zdecydowanie nie było to, na co pisał się JJ przez te kilkanaście sekund, przez które myślał, że będzie sam. Jednocześnie chłopak widział, że z ziomkiem coś ostatnio jest nie tak, jakiś taki przybity był, więc uznał, że odmawianie byłoby niezbyt pomocne, szczególnie że Lui sprawiał wrażenie, jakby serio ta wizja składania mebli go cieszyła. Stwierdził więc, że niech już tam straci, najwyżej da przyjacielowi najgorszą robotę i elo.
@Luigi Martinović