Awatar użytkownika
25
lat
166
cm
baristka w Starbucksie
Pracownicy Usług
W końcu powiedział to, czego oczekiwała. Przyznał się do tego, co od kilku minut chodziło jej po głowie, a to nieoczekiwanie dało jej dziwne poczucie... ulgi. Nie czuła się w tym wszystkim tak samotnie, chociaż dalej, cholernie bała się tego, co miało nadciągnąć z kolejnymi dniami. Śmiać jej się chciało na myśl, że to ten okres sprzed prawie dwóch lat uważała za najgorszy w swoim życiu. Niewątpliwie to dopiero było przed nią. - Ja pierdolę, Tony. Brzydzę się Tobą - stwierdziła najpierw, nie potrafiąc tego słuchać. Również te słowa nie przyszły jej z łatwością, wypowiedziała je tak, jakby to nimi, a nie nim, się brzydziła. - Czy w Twoim życiu jest w ogóle jakakolwiek osoba, której nie wykorzystałeś w jakiś sposób? - Zapytała wprost, znowu na niego spoglądając. Wprawdzie nie wykorzystał Holly w sposób materialny, seksualny bądź inny, tak jak zrobił to z Aaren, Genevieve czy Jolene. Niemniej czuła się kompletnie wypluta i po prostu głupia. Zachodziła w głowę nad tym, jak mogła mu zaufać. Po tym wszystkim, do czego między nimi doszło, jak mogła mu dać kolejną szansę, skoro wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że znowu się na tym natnie?
Krążąc po salonie, ni stąd, ni zowąd znalazła się przed nim. Była już do tego stopnia rozżalona, że nie panowała nad swoją złością na niego. Te wszystkie lata wierzyła, że był dobrym człowiekiem, że jest wart jej zaufania i uczuć, z którymi od dzieciaka walczyła, bo tak było lepiej. Wygodniej. Jeśli się nie przywiązywała, niczego nie traciła. Ten jeden raz popełniła ten błąd, przed którym tak bardzo wystrzegali ją rodzice i otworzyła się przed kimś... Pierwszy raz w życiu poczuła ochotę zrobienia krzywdy nie sobie, tylko komuś. Przez jej twarz przebiegło mnóstwo różnych emocji, ukrytych za kolejnymi łzami, które ściekły po bladych policzkach. Uniosła prawą rękę, jakby chciała go uderzyć w twarz, przy czym nie potrafiła mu nawet spojrzeć prosto w oczy, wzrok zawieszając na ustach czy brodzie. I już, już miała go trafić w policzek, ale ostatecznie jej dłoń zatrzymała się kilka centymetrów od niego. Nie potrafiła.
Tak bardzo starała się go znienawidzić za to, co zrobił, ale w głębi serca wciąż go kochała. Nie umiała na niego spojrzeć, bo wiedziała, że wtedy zupełnie wymięknie. Chciała go zwyzywać, okładać pięściami, bo liczyła, że to w jakiś poroniony sposób pomoże jej z całym tym bólem, który teraz czuła. Czuła się jeszcze słabsza i bardziej bezbronna niż wcześniej, a to było chyba ostatecznym punktem zapalnym, który najpierw wywołał lekkie zadrżenie dolnej wargi, po czym droga do niekontrolowanego, nagłego spazmu płaczu była krótka. Cofnęła się od niego o kilka kroków, jakby nie dowierzała w to, co właśnie próbowała zrobić, a jednocześnie była już zupełnie zniszczona tym wszystkim. Usiadła znowu na kanapie, która za nią się znajdowała, nie powstrzymując już kolejnej fali szlochu, który nagle ją zaatakował.
- Ja chciałam z Tobą spędzać resztę życia... wziąć ślub, tworzyć rodzinę, zestarzeć się... a Ty powinieneś gnić w więzieniu... Wiesz, ile mnie to wszystko kosztowało? Żeby Ci zaufać, otworzyć się, powiedzieć, jak bardzo Cię kocham... - wypłakała z trudem, robiąc przerwy na desperackie próby wzięcia oddechów i uspokojenia się - bezskutecznie. Próbowanie wyartykułowania swoich odczuć kaskadowo ją nakręcało, sprawiając, że zamiast coraz lepiej, było coraz gorzej.

@Anthony Wayford
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak proszę.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, myśli samobójcze, samookaleczenie, wulgaryzmy, zaburzenia odżywiania.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Anthony Wayford
Awatar użytkownika
31
lat
185
cm
zawodowy bokser wagi ciężkiej
Nowi Zasobni Pracownicy
Choć w pełni zasłużone, to wyznanie Holly echem odbiło się po głowie Tonego. Nawet jeśli nie miała tego na myśli i mówiła w emocjach, to jego umysł tylko na to czekał. Na pewno miał to zapamiętać na długo i przypominać sobie o tym w najgorszych momentach. Nigdy nie potrafił przywołać z pamięci tych miłych momentów i słów, nawet wtedy, gdy najbardziej ich potrzebował, żeby podnieść się na duchu. Pamiętał tylko te najgorsze, które wypalały w nim głębokie dziury. Dotykały go do żywego i doświadczał tego za każdym razem.
Nie potrafił jej odpowiedzieć na to pytanie, choć odpowiedź była bardzo prosta. Nie było takiej osoby. Każdego, kto pojawił się w jego życiu, nawet na chwilę, bezwzględnie wykorzystał, zupełnie jakby nie znał innego schematu nawiązywania relacji. Wszystkich ranił i zawodził, a kiedy mu to teraz uświadomiła, poczuł się jeszcze gorzej. Ciężkie, czarne myśli zawładnęły jego głową. Nie był gotowy na takie starcie. Ostatnimi czasy jego choroba ponownie dawała mu się we znaki, ale nie sądził, że może zaatakować z taką siłą. Wydarzyło się wszystko, co zwykle zaostrzało jej objawy, a Tony kompletnie sobie z tym nie radził.
Kiedy Holly gwałtownie się przy nim pojawiła i zamachnęła się żeby go uderzyć, znowu poczuł się jak mały chłopiec. Mógłby przysiąc, że serce zatrzymało mu się na ułamek sekundy, a potem pękło na milion kawałków, uwalniając kolejne łzy. Gdyby spojrzałaby mu teraz w oczy, zobaczyłaby by w nich bezkresny ocean bólu. Nawet nie próbował zrobić uniku, jakkolwiek zatrzymać jej dłoni, która ostatecznie i tak nie spotkała się z jego policzkiem. To nie miało żadnego znaczenia. Nie umiał powiedzieć, co zabolałoby go mocniej - faktyczne uderzenie, czy sama intencja.
Miał wrażenie, że ten ból zaraz go zabije. Nie potrafił go do niczego przyrównać, ale tak wyobrażał sobie piekło za życia. Myśl, że ją stracił i za chwilę zostanie kompletnie sam, zupełnie go obezwładniała. To uczucie dosłownie rozrywało go na kawałki, przypalało żywym ogniem i było nie do wytrzymania, a najgorsze w tym wszystkim było to, że ten koniec świata był tylko w jego głowie.
Wszystkie emocje, jakie odczuwał Tony, były ekstremalnie wyolbrzymione, ale najbardziej było to widoczne na przykładzie miłości i lęku przed odrzuceniem. Kochał ją ponad życie. Tak bardzo, że nie wyobrażał sobie, żeby mogło jej w nim zabraknąć. Ale to właśnie lęk przed stratą, byciem porzuconym, był równie silny i ekstremalnie bolesny. Nawet jeśli bezpodstawny, to nie potrafił nad nim zapanować.
To była dla niego prawdziwa tortura. Choroba, która sprawiała, że ten lęk był tak silny, jednocześnie była odpowiedzialna za to, że ci wszyscy ludzie, na których tak mu zależało, odchodzili z jego życia. Nie potrafił przerwać tego kręgu.
Cała ta wyliczanka, jaką mu zrobiła, była jak cios prosto w serce. Jeden za drugim. W jego oczach wyglądało to tak, jakby wymieniła mu wszystko, co właśnie tracił, a były to rzeczy, na których zależało mu najbardziej na świecie. Świadomość, że nie może tego zatrzymać, całkowicie go sparaliżowała. Zupełnie nie kontrolował już łez, pozwalał, by płacz targał jego ciałem, które drżało już tak mocno, jakby naprawdę miał zaraz eksplodować. To, że widział ją taką cierpiącą, w ogóle mu nie pomagało. Chciał temu zaradzić, przytulić ją, zapewnić, że wszystko naprawi, ale ryzyko odepchnięcia napawało go na tyle dużym strachem, że nie był w stanie zrobić choćby kroku. Pewnie nawet nie miała świadomości, że od jej kolejnego kroku zależało dosłownie wszystko. To właśnie teraz, kiedy najmniej zasługiwał na jej miłość, potrzebował jej najbardziej...

@Holly Duke
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, seks, rasizm, homofobia, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
25
lat
166
cm
baristka w Starbucksie
Pracownicy Usług
W takim stanie nie potrafiła racjonalizować swoich słów. Pierwszy raz mówiła dokładnie to, co myślała, bez żadnego filtra w obawie przed tym, co jej słowa mogą przynieść. Możliwe, że wkrótce miała tego pożałować - przecież wciąż nie mogła go skrzywdzić, mimo że próbowała. Wciąż nie potrafiła go stuprocentowo przekreślić, zrezygnować z niego. Uświadomienie jej tego wszystkiego teraz, a nie wcześniej, było dla niej nieludzkim zachowaniem. Jeszcze rok temu być może by się po tym pozbierała. Podobnie jak po ich pierwszym rozstaniu, prędzej czy później czas zaleczyłby rany. Dzisiaj sytuacja była zupełnie inna, nie potrafiła już sobie wyobrazić bez niego życia, którego stał się nieodłączną cząstką. Można wręcz powiedzieć, że było to świetne zagranie z jego strony, bo zyskiwał nad nią przewagę. Uzależnił ją od siebie do tego stopnia, że wciąż tu siedziała, bezsilna i zrozpaczona, próbując znaleźć wyjście z tej sytuacji. Inna sprawa, że przez to cierpiał prawdopodobnie bardziej od niej samej. Na pewno w inny sposób. Tony nie mógł się pogodzić z nieuchronną stratą Holly, która wciąż nie potrafiła podjąć decyzji, kierowana silnymi emocjami względem niego. Najwyraźniej jej ojciec nie był tak daleki od prawdy, wmawiając jej, że otwarcie się pod jakimkolwiek względem czyni ją słabą...
Cisza, jaka między nimi zapadła, była rozbrajająca, wywoływała nieprzyjemny ucisk i szum w głowie. Nie umiała tego znieść, już wolała słuchać jego zaprzeczeń, że z nią będzie inaczej, zapewnień, że to naprawi, że wszystko będzie dobrze... Były to tylko słowa, niewiele znaczące w obliczu tego wszystkiego, ale na pewno lepsze od tej okropnej ciszy. Ale najwyraźniej sam w to zwątpił, co sprawiło, że i Holly straciła nadzieję. Jego płacz zupełnie jej to utrudniał. Jakaś część jej chciała do niego podejść i uspokoić, ale znaczna część szeptała na ucho, że ma się trzymać z daleka od niego. Była sparaliżowana, czuła się dosłownie jak między młotem a kowadłem, a cała ta presja była wręcz mordercza. Do tego wszystkiego miała wrażenie, że zaraz dostanie ataku paniki lub lęku, więc teraz w pierwszej kolejności skupiła się na tym, by przynajmniej uspokoić swój płacz.
- Powinieneś się leczyć, Tony - powiedziała nagle, zachrypniętym od szlochu głosem. Znowu ciężko było stwierdzić, czy myślała tak naprawdę, czy było to kierowane jej rozżaleniem i bólem. Niemniej racji trochę w tym miała, ale teraz i tak niewiele miało to zmienić.
W pewnym momencie była już tak wycieńczona, że chociaż łzy przestały cieknąć po policzkach, na których ciężko było już dopatrzeć się jej makijażu. Czuła, że cała napuchła na twarzy od tego, była jeszcze słabsza niż wcześniej, ale znowu zlekceważyła to i powoli wstała z kanapy, zabierając swoją torebkę z niej w jednoznacznym geście. Potrzebowała świeżego powietrza, miała wrażenie, że zaraz się udusi w tym salonie, jeśli spędzi tu jeszcze chwilę. - Muszę wyjść - wyjaśniła, nie mogąc wyzbyć się wrażenia, że robi jej się ciemno przed oczami, od kiedy tylko wstała. Mimo to trochę niepewnym krokiem wyminęła go i skierowała się do korytarza.

@Anthony Wayford
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak proszę.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, myśli samobójcze, samookaleczenie, wulgaryzmy, zaburzenia odżywiania.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Anthony Wayford
Awatar użytkownika
31
lat
185
cm
zawodowy bokser wagi ciężkiej
Nowi Zasobni Pracownicy
Słyszał to już setki razy. Mówiła mu to rodzina, przyjaciele, a teraz nawet Holly, po której w ogóle by się tego nie spodziewał. Zaakceptowanie choroby i konieczności leczenia jej przychodziło mu z olbrzymim trudem. Wydawało mu się, że zrobił duży postęp, mówiąc o niej Holly. Że panował nad nią, skoro na co dzień nie dokuczała mu tak mocno jak kiedyś. Ale ten dzień pokazał, że problem był znacznie głębszy. Całe jego dotychczasowe życie było zbudowane na decyzjach, które podejmował pod wpływem choroby. Nawet nie wiedział jak może wyglądać normalne życie, bo najwyraźniej nigdy takiego nie doświadczył. Nawet ostatnie miesiące, które oboje uważali za najszczęśliwszy okres w swoich życiach, tak naprawdę wyglądał tak tylko z powodu jego choroby. Może właśnie dlatego tak ciężko było mu zrozumieć, że powinien coś z tym zrobić, bo kompletnie nie wiedział, co jest dobre, a co złe...
- Będę. Obiecuję. Wszystko naprawię, tylko... - trudno powiedzieć, czy była to z jego strony ostatnia, rozpaczliwa próba zatrzymania Holly, czy naprawdę miał to na myśli, bo rzeczywiście otworzył oczy i przekonał się, że bez tego nigdy nie stanie na nogi. Prawda prawdopodobnie leżała gdzieś po środku. Dla Holly był w stanie zrobić naprawdę wszystko, więc jeśli to byłby jej warunek, niewątpliwie by to zrobił i ostatecznie przyznał rację, że było to potrzebne. Ale bez tego... Szansa na to, że podjąłby się leczenia, była niska.
- Nie odchodź, proszę - dokończył; w jego głosie mogła usłyszeć nie tylko załamanie, ale również panikę, którą wywołał jej ruch w kierunku drzwi. Niezależnie od tego, czy planowała zniknąć z jego życia, czy tylko przemyśleć wszystko na osobności, stracenie jej z oczu było dla niego niewyobrażalnie ciężkie. To symboliczne zamknięcie drzwi za sobą, niezależnie od prawdziwych intencji, w tym stanie oznaczało tylko dla Tonego jedno - że już nie chciała go znać. Że wszystko już skończone. A z tą myślą nie był w stanie żyć nawet minuty. Choroba nie pozwalała mu na racjonalne myślenie. Wszystko widział już tylko w najczarniejszych barwach, bez cienia nadziei, że jeszcze wszystko się ułoży. - Bez Ciebie nie dam rady, Holly - znowu załamał mu się głos, gdy zrobił w jej kierunku parę niepewnych kroków. Bał się podejść bliżej. Nie chciał jej wystraszyć, a był pewien, że widziała w nim teraz wyłącznie potwora.

@Holly Duke
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, seks, rasizm, homofobia, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
25
lat
166
cm
baristka w Starbucksie
Pracownicy Usług
Jakby nie patrzeć, Holly też nie była odpowiednią osobą, żeby robić mu wyrzuty o to, że nie chciał się leczyć - sama przecież nie była lepsza. Co prawda jej choroba krzywdziła przede wszystkim ją, a nie osoby jej najbliższe, poza tym wydawało się, że wszystko zmierza już ku lepszemu, ale mimo to prawdopodobnie nigdy nie zgodziłaby się na leczenie. Mówiąc coś takiego Tonemu, tak naprawdę nie miała na myśli nawet terapii. Bardziej nie mogła pojąć tego, jak bardzo popapranym człowiekiem jest - mimo świadomości jego choroby. Na nic się teraz zdały jego obietnice, bo nie znaczyły dla niej wiele. Nie sądziła, by cokolwiek było w stanie wpłynąć na to, jak złym człowiekiem był. Fakt, że to wszystko miało miejsce prawie dekadę temu, a Tony od tej pory naprawdę się zmienił, zdawał się do niej nie dochodzić. Wiedziała, że nie była w stanie teraz spojrzeć na to wszystko z trochę rozsądniejszej, trzeźwej strony. Towarzyszyły jej zbyt silne emocje, by przyjąć to na chłodno.
Jego prośby dosłownie łamały jej serce. Jakaś jej część, ta wciąż zakochana w Tonym, nie pozwalała jej na zostawienie go. Z drugiej strony wiedziała, że jeśli spędzi tu jeszcze kilkanaście minut dłużej, to oszaleje. Nie zareagowała nawet na to, jak spróbował do niej podejść, będąc chyba zbyt oszołomiona, co być może dało mu złudzenie tego, że nie bała się go aż tak. Jednak niewątpliwie, jeśli miało dodać mu to więcej odwagi, by mimo wszystko podejść blisko, szybko mogło ulec to zmianie. Pierwszy raz w życiu naprawdę nie wiedziała, co zaraz zrobi. - Ja... muszę pomyśleć. Potrzebuję czasu - wyjaśniła, bo na nic więcej nie było jej stać. Zatrzymała się przy swoim płaszczu, którego jednak nie ubrała od razu. Zawahała się, trzymając już dłoń na materiale kurtki, po czym odwróciła się jeszcze do niego. Przez ten ułamek sekundy pomyślała o czymś, przez co wbrew wszystkiemu włos zjeżył jej się na karku. Nigdy wcześniej nie widziała Tonego w takim rozbiciu, a już bez tego potrafił być zupełnie nieprzewidywalny. - Tony, błagam, obiecaj mi, że nie zrobisz niczego głupiego - powiedziała, a w jej głosie przebrzmiewał strach, zdradzający ją tym, że wciąż po prostu się o niego troszczyła. Czegokolwiek złego by teraz się o nim dowiedziała, wciąż zawdzięczała mu więcej niż komukolwiek innemu i nie mogła tak po prostu wyzbyć się tego odruchu, który wbrew pozorom nie był u niej taki naturalny. Zdawała sobie sprawę z tego, jak poważnie traktował obietnice (ile razy przypominał jej o tym, że sama ich nie dotrzymała) i szczerze liczyła, że również tej nie oleje.

@Anthony Wayford
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak proszę.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, myśli samobójcze, samookaleczenie, wulgaryzmy, zaburzenia odżywiania.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Anthony Wayford
Awatar użytkownika
31
lat
185
cm
zawodowy bokser wagi ciężkiej
Nowi Zasobni Pracownicy
Gdyby mógł pomyśleć trzeźwo, zaakceptowałby takie wytłumaczenie i pozwolił jej wyjść. Było jednak wręcz przeciwnie - nie docierały do niego żadne logiczne argumenty. Wmówił sobie, że Holly chce uciec od niego i ciężko było mu uwierzyć, że może być inaczej, tym bardziej, że nie dawała się przekonać, żeby jednak zostać. W tej chwili zależało mu tylko na tym. Chyba nie była w stanie przekonać go żadnymi słowami, że się myli.
Jego ciało znowu mocno zadrżało, kiedy poprosiła go o zachowanie zdrowego rozsądku. Nie był w stanie spełnić tej prośby. Wiedział, że cokolwiek przyjdzie mu teraz do głowy, będzie wydawało mu się jedyną słuszną opcją i nie będzie potrafił się jej oprzeć. Zawsze działał impulsywnie, a teraz, gdy był tak rozbity emocjonalnie, ryzyko zrobienia czegoś durnego wzrosło do niebotycznych rozmiarów. Rozpacz, strach i nienawiść do samego siebie - to wszystko tworzyło zabójczą mieszankę. Zawsze, kiedy chciał się ukarać, dopuszczał się autodestrukcyjnych zachowań. Nigdy jednak nie doprowadził się do aż takiego stanu jak dziś, więc trudno było powiedzieć, na co było stać. Obawy Holly były jednak słuszne, bo na pewno nie było to nic błahego ani dobrego...
- Nie mogę - odezwał się niemal bezgłośnie, mając już nawet problem z mówieniem. Miał wrażenie, że jego układ nerwowy za chwilę się po prostu usmaży. Nie miał pojęcia, jak jej wytłumaczyć, że po prostu nie da rady spokojnie usiąść i poczekać. Nawet gdyby wiedział na co, to wciąż byłoby mu za ciężko bezpiecznie zejść z tego poziomu emocji. Znał tylko dwa rozwiązania - albo zrobić sobie krzywdę, albo pozwolić, by to Holly uspokoiła jego skołatane nerwy. Była jedyną osobą, która mogła zatrzymać tą lawinę szaleństwa, ale chyba nie do końca była świadoma tego, jak wiele od niej zależało. Mówiąc jej o swojej chorobie, chyba nie wyraził się do końca jasno...

@Holly Duke
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, seks, rasizm, homofobia, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
25
lat
166
cm
baristka w Starbucksie
Pracownicy Usług
Zacisnęła usta w wąską linię. Nie podobała jej się ta odpowiedź. W jej oczach znowu próbował wykorzystać jej słabość i na siłę zatrzymać przy sobie, kiedy tak widocznie i desperacko potrzebowała chwili na odetchnięcie i przetrawienie tego. Bolało ją to, że nawet po zrzuceniu na nią takiego ciężaru nie pozwalał jej po prostu odsapnąć w samotności. Potrzebowała tego teraz bardziej od tlenu, a on robił wszystko, co w jego mocy, by jej to uniemożliwić. Przez chwilę przez jej głowę przeszła myśl, żeby po prostu wyjść. Ten jeden, jedyny raz samą siebie wziąć za priorytet. Przecież zasługiwała na to, zawsze traktując potrzeby innych za najważniejsze...
Jednakowoż znała Tonego. Wiedziała, że nie żartował, więc wraz z rozgoryczeniem z jego zaprzeczeniem pojawił się też strach. Mogła się na niego wściekać, złościć, próbować nienawidzić, ale w takich okolicznościach nie potrafiła być obojętna. Chociaż w tym momencie bardzo by chciała, to jednak sumienie nie pozwoliłoby jej na to.
Od tego wszystkiego dostawała już powoli migreny. Wzięła głęboki wydech, licząc, że z powietrzem uchodzącym z płuc ujdzie też cała ta złość. W jej oczach znowu pojawiły się łzy w wyniku tego okropnego poczucia bezsilności i... uwięzienia. Nie chciała z nim spędzać ani minuty dłużej, ale najwyraźniej manipulował nią tak dobrze, że wciąż nie opuściła jego mieszkania. - Zadzwoń po Alaina, rodzinę, proszę... Ja naprawdę nie mogę... - raczej nie ukoiła jego nerwów, posuwając się do takiego zagrania. Zrzucanie tej odpowiedzialności na kogoś innego nie przychodziło jej z łatwością, ale ten jeden raz nie zamierzała mu ulec. Niewykluczone, że gdyby również to rozwiązanie zawiodło, to zmuszona byłaby tu zostać wbrew swojej woli. Nie mogła pozwolić, by cokolwiek mu się stało, mimo że było to tak bardzo nie na rękę.

@Anthony Wayford
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak proszę.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, myśli samobójcze, samookaleczenie, wulgaryzmy, zaburzenia odżywiania.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Anthony Wayford
Awatar użytkownika
31
lat
185
cm
zawodowy bokser wagi ciężkiej
Nowi Zasobni Pracownicy
Nawet nie był świadom tego, że znowu posuwa się do manipulacji i próbuje zrobić z siebie ofiarę, podczas gdy to on był oprawcą. W ogóle nie myślał o tym w ten sposób - chciał tylko zatrzymać Holly przy sobie i odzyskać poczucie kontroli nad swoim życiem. Bez tego naprawdę nie widział innego rozwiązania niż... skończyć ze sobą. Odrzucenie i bezradność doprowadzały go do prawdziwego obłędu.
Przez dłuższą chwilę milczał, sprawiając wrażenie głuchego na jej słowa. Starał się uczepić tej myśli, znaleźć osobę, która faktycznie mogłaby pomóc, ale mimo najszczerszych chęci, nie potrafił wskazać ani jednej. O całej sytuacji wiedziały tylko cztery osoby - Holly, Aaren, Jolene i Alain, z czego trzy pierwsze odpadały na starcie, a czwarta... Chociaż Alain był najlepszym przyjacielem Tonego, to ten zdecydowanie nie chciał go w to mieszać. Wiedział, że niczego by mu to nie dało. Oboje byli zbyt popaprani, by jeden mógł pomóc drugiemu w jakikolwiek "normalny" sposób.
- Powinnaś zadzwonić po policję - odezwał się nagle, zaskakująco stabilnym, pewnym tonem głosu, który wskazywał na to, że w ogóle nie żartował, obojętnie jak absurdalnie nie brzmiało to akurat z jego ust. - Jeśli nie Ty, to ja to zrobię - dodał, zanim zdążyła jakkolwiek zareagować na ten pomysł. Nie musiał jej chyba tłumaczyć, dlaczego powinna to zrobić - już dawno powinien stanąć przed wymiarem sprawiedliwości, a teraz była najlepsza okazja ku temu, żeby do wszystkiego się przyznać. Skoro nie miał już nic do stracenia, to mógł się wreszcie poddać i przestać walczyć, jednocześnie sprawiając, że każdy otrzymałby to, czego pragnął. Jolene zyskałaby sprawiedliwość dla zmarłej siostry, Craven satysfakcję z zamkniętej sprawy i udowodnienia winy Tonemu, Holly bezpieczeństwo i wolność od tego popaprańca, a Tony... Chciał swojego bólu, krzywdy i końca, więc było mu z grubsza obojętne, w jaki sposób do tego dojdzie.
Jeśli nie chciała go słuchać lub zaczęła odwodzić od tego pomysłu, to sięgnął do kieszeni po swój telefon. Trochę grał na zwłokę, ale naprawdę nie żartował, więc jeśli nie wydarzyło się nic, co go przed tym powstrzymało, to naprawdę wybrał ten numer. Na dowód, że nie żartuje, włączył tryb głośnomówiący, przez który póki co odezwało się parę pierwszych sygnałów...

@Holly Duke
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, seks, rasizm, homofobia, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
25
lat
166
cm
baristka w Starbucksie
Pracownicy Usług
Jego pomysł zupełnie zbił ją z tropu. Początkowo nie zrozumiała, co miał na myśl, będąc zbyt skupioną na tym, żeby to jemu zapewnić bezpieczeństwo. Kilka sekund zajęło jej połączenie kropek, w trakcie których ani myślała wykonać ten telefon za niego. Stała teraz przed największym dylematem. Z jednej strony jej najbliższa przyjaciółka zasługiwała na sprawiedliwość i oddanie Tonego w ręce policji, z drugiej Holly chyba jeszcze nie pogodziła się z myślą utraty jego. Problem jadącego wagonika chwilowo odebrał jej władzę nad własnym ciałem; bez reakcji obserwowała, jak wyciąga swój telefon, jakby nie dowierzała w to, że naprawdę jest w stanie to zrobić. Wtedy pojawił się dylemat, czy powinna mu na to pozwalać i, jakby nie patrzeć, oddalać Jolene od wymierzenia sprawiedliwości za zmarłą siostrę. Mogła przynajmniej tyle dla niej zrobić, przekonana, że w jakiś sposób przyniosłoby to jej spokój i ulgę po stracie.
Nie miała wiele czasu, bo jej przemyślenia przerwał pierwszy sygnał połączenia na głośniku. - Ja pierdolę, Tony, to przestaje być śmieszne - warknęła po tym, jak zabrała mu telefon z ręki i rozłączyła, nie zwracając uwagi nawet na wybrany numer. Była już wyraźnie podirytowana. Coraz bardziej przeszkadzało jej to, że grał na zwłokę, byle tylko zatrzymać ją przy sobie. Nie oddała mu od razu komórki, tylko wykorzystała odblokowany ekran, by przejrzeć pobieżnie jego kontakty. - Twój ojciec jest w Eastbourne, prawda? - Nie czekała nawet na odpowiedź, tylko wybrała odpowiedni numer i zadzwoniła. Nie zamierzała rozmawiać z Gerardem, którego nigdy nie poznała i nie chciała tego robić w takich okolicznościach; zamiast tego wyciągnęła telefon w stronę Tonego, w którego wbiła wyczekujące spojrzenie. Nie chciała słuchać żadnych wymówek. Zagalopował się z tym za daleko, by miała do tego cierpliwość. - Masz mu powiedzieć, że ma przyjechać. Teraz, czegokolwiek by kurwa nie robił - nie panowała nad nerwami, które przebrzmiewały w jej głosie. Nie miał zresztą ucieczki przed tym, bo po pierwsze zaraz po drugiej stronie odezwał się czyjś głos, a po drugie nie zamierzała odpuścić, licząc, że ostrzał jej spojrzenia wystarczy.
Kiedy Tony zakończył rozmowę z ojcem i potwierdził jej jego przyjście, Holly mogła w końcu założyć buty i płaszcz, po czym od wyjścia nie dzieliło ją prawie nic... z wyjątkiem pożegnania. Nie miała pojęcia, jak to ugryźć, chociaż usiłowała zrobić to bezboleśnie dla ich obojga. Za drzwiami mogła mieć tylko nadzieję, że Gerard zjawi się, zanim będzie za późno. Gorzej było z nią, bo wystarczyło tylko domknięcie drzwi i zetknięcie z zimnym powietrzem, by wybuchła płaczem, utrzymującym się aż do powrotu do swojego domu, gdzie już pozostała zupełnie sama z gonitwą myśli.
/zt

@Anthony Wayford
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak proszę.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, myśli samobójcze, samookaleczenie, wulgaryzmy, zaburzenia odżywiania.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Anthony Wayford
Awatar użytkownika
31
lat
185
cm
zawodowy bokser wagi ciężkiej
Nowi Zasobni Pracownicy
Był zbyt roztrzęsiony, żeby w porę zauważyć, że Holly chce mu zabrać telefon. Mogła to więc zrobić z łatwością porównywalną do zabrania lizaka dziecku; nim zdążył cokolwiek zrobić, Holly już trzymała jego telefon w ręku i grzebała w kontaktach. Przyglądał się temu w osłupieniu, nie mając nawet motywacji, żeby jej przeszkodzić, choć nie porzucił jeszcze myśli o telefonie na policję.
Kiedy dowiedział się, czyjego numeru szukała, odruchowo się zjeżył, ale nie protestował, zupełnie jakby przejął się siłą jej spojrzenia. Chwilę zajęło, nim Gerard odebrał telefon - na tyle długą, by Tony zaczął sądzić, że nie odbierze go wcale - ale wreszcie usłyszał jego głos. Dopiero wtedy pokornie odebrał telefon z rąk Holly i przyłożył go do ucha.
- Przyjdź do mnie jak najszybciej - nie wiedział, co powiedzieć, dlatego wydukał z siebie jedynie to, zapominając o jakimkolwiek powitaniu czy wyjaśnieniach, mimo iż ojciec zaczął wypytywać, co się stało. Tony jednak nie był w stanie z nim rozmawiać. Już w normalnych okolicznościach sprawiało mu to problem, a co dopiero teraz... Rozłączył się więc i z telefonem w ręku, utkwił zagubione spojrzenie w Holly, która w tym czasie zdążyła się ubrać i przygotować do wyjścia. Ten widok wciąż łamał mu serce, ale nie był w stanie zrobić już nic, żeby to zmienić, dlatego w milczeniu przyglądał się największej katastrofie, jaką mógł sobie wyobrazić. Kiedy wreszcie zniknęła za drzwiami, coś w nim umarło. Czas co prawda nie stanął w miejscu, a świat zdawał się dalej kręcić, ale nie dla Tonego.
Nie widział ile czasu minęło, nim zdołał wykonać jakiś ruch. Był przebodźcowany do tego stopnia, że nie był nawet w stanie rozróżnić uczuć, które mu towarzyszyły ani wyróżnić myśli, bo wszystkie zlewały się w jedność. W pewnym momencie coś w nim pękło i zaczął płakać tak mocno, że z trudem łapał oddech. Chodząc po domu, dosłownie odbijał się od ścian, potykał o jakieś przedmioty i kopał w nie z bezradności. Cudem nie zaczął niszczyć wszystkiego, co stanęło mu na drodze, ale to tylko dlatego, że wyjątkowo nie czuł złości. Nie przyniosłoby mu to żadnej ulgi. Czuł jedynie ból i rozpacz, z którymi nie potrafił poradzić w sobie żaden sposób, ani krzycząc, ani wylewając morze łez. To było jak jeden z tych koszmarów, z których nie mógł się obudzić.
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, seks, rasizm, homofobia, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Odznaki od publiczności

Gerard Wayford
Awatar użytkownika
55
lat
187
cm
były pisarz, dziś bezrobotny
Prekariat
Dzwoniący telefon kompletnie go zaskoczył. Milczał tygodniami, więc kiedy się odzywał, to musiał istnieć ku temu wyraźny powód. Używał go na tyle rzadko, że chyba cudem nie leżał gdzieś na dnie szuflady, kompletnie rozładowany. Odnalezienie go pod stertą kartek rozrzuconych na stole zajęło mu dłuższą chwilę, ale zdążył nim sygnał się przerwał.
- Cześć, To... - odezwał się, ale nie zdążył dokończyć, bo syn wszedł mu w słowo. W jego głosie było coś niepokojącego, co nadało słowom młodszego Wayforda jeszcze większej grozy. Gerard próbował się dowiedzieć, co się stało, ale odpowiedziała mu tylko cisza. Mruknął coś pod nosem i spojrzał przez okno, nie będąc zadowolonym z tego, co usłyszał. Chociaż to on był tą osobą w całej rodzinie, która zawsze zachowuje zimną krew, to dopuścił do głosu czarne myśli. Tony nigdy nie dzwonił pierwszy. Nigdy o nic nie prosił i nie zwracał się o pomoc. Od razu przypomniał sobie tę sytuację sprzed kilku lat, kiedy Tony nagle pojawił się w domu rodzinnym, w popłochu zaczął się pakować i nie chciał z nikim rozmawiać. Już wtedy wyszło na jaw, że miał sekrety, które nigdy nie powinny wyjść na światło dzienne. Wiele było takich sytuacji, które wskazywały na to, że Tony narobił sobie mnóstwa kłopotów.
Gerarda, mimo wszystko, obchodził los syna. Czasami się zastanawiał, jakie ten skrywa tajemnice i miał nadzieję, że jego życie wróci kiedyś na właściwe tory. Nadzieja wzrosła, gdy Tony założył rodzinę, ale jak się okazało po czasie, to również nie wypaliło. Właściwie odkąd rozwiódł się z Aaren, Gerard stracił z nim jakikolwiek kontakt. Nie miał pojęcia, co u niego, ale też nie naciskał na kontakt, skoro nieraz dano mu do zrozumienia, że nie jest mile widziany.
Musiał więc zaistnieć okoliczności, których nie powinien zlekceważyć, nawet jeśli nie był najlepszą osobą do wykonania takiej interwencji. Jego życie również było w rozsypce. Stracił nad nim kontrolę już dawno i właściwie to sam potrzebował pomocy, ale mimo to zrobił co do niego należy.
Już samo dotarcie do mieszkania Tonego okazało się sporym wyzwaniem. Nie było go stać na ubera, czekanie na autobus nie wchodziło w grę, więc nie zostało mu nic innego niż pokonać ten dystans pieszo, co przy jego niesprawnej nodze było nieśmiesznym żartem. Kiedy dotarł na miejsce, miał już wszystkiego serdecznie dość.
- Lepiej żebyś miał ważny powód... - mruknął pod nosem, nim znowu zaczął kaszleć. Palenie, brak aktywności fizycznej i przebywanie w zimnym mieszkaniu zdecydowanie nie służyło jego płucom.
Zadzwonił do drzwi, odczekał dobre pół minuty, po której nikt mu nie otworzył. Zaczął więc pukać, ale to dalej nie przyniosło żadnego skutku. Nie sądził, żeby Tony przywołał go tu na darmo, więc momentalnie poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku. Chyba po raz pierwszy zaczął się obawiać, co może zastać za drzwiami.
W końcu nacisnął na klamkę. Ku jego zaskoczeniu drzwi były otwarte, więc wszedł do środka, od razu wchodząc w głąb mieszkania. - Tony? - Zawołał, nigdzie nie widząc mężczyzny. Pomieszczenie wyglądało, jakby ktoś opuszczał je w dużym pośpiechu; wszystko było poprzesuwane. Po chwili usłyszał jakieś odgłosy z sypialni, do której zajrzał z duszą na ramieniu.
- Tony... - powtórzył, widząc go leżącego na łóżku, z pięściami zaciśniętymi na kołdrze i tłumiącego w poduszce coś pomiędzy krzykiem i płaczem. Nigdy nie widział go w takim stanie i nie bardzo wiedział, co o tym myśleć.
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Anthony Wayford
Awatar użytkownika
31
lat
185
cm
zawodowy bokser wagi ciężkiej
Nowi Zasobni Pracownicy
Zignorował dzwonek do drzwi, nie będąc teraz w stanie ich otworzyć. Nie chciał również tego spotkania, przed którym jednak nie mógł się uchronić, bo gościa nie zniechęcił brak reakcji. Zgredek, który cały ten czas siedział skulony w kącie, nieśmiało się wychylił i zaczął szczekać. Piskliwe szczekanie odbijało się echem po głowie Tonego, zdecydowanie nie pomagając mu we wzięciu się w garść. Rozpaczliwie potrzebował ciszy, tej samej, która towarzyszyła mu przez większość dni i której zwykle próbował się pozbyć. Odczuwanie wszystkiego ze zdwojoną siłą albo wcale było niezwykle wyczerpujące...
Ujadanie nasiliło się, gdy Gerard wszedł do mieszkania. Chihuahua nie należała jednak do najodważniejszych psów, więc szybko czmychnęła w jakiś kąt, nie próbując powstrzymać gościa. Tony nie reagował na jego wołanie, ani nawet na pojawienie się w progu sypialni, w której próbował się schować przed tym okrutnym światem, w którym nagle został zupełnie sam.
W końcu obrócił zapłakaną twarz w kierunku ojca, jakby chciał się upewnić, że to rzeczywiście on. Teraz jeszcze bardziej czuł się jak mały, bezbronny chłopiec, który nie radził sobie z emocjami. Różnił się jednak od niego tym, że uścisk rodzica nie miał mu pomóc w otarciu łez. Przekonał się o tym z chwilą, w której Gerard niepewnie otoczył go ramieniem, siedząc obok na łóżku. Płacz Tonego był wręcz niepohamowany, zupełnie jakby puściła tama, która przez lata powstrzymywała łzy. Prawdę mówiąc nawet nie był świadom tego, że jest do tego zdolny.
Choć mężczyzna nie zadawał pytań, to Tony nie mógł w sobie dłużej wszystkiego tłumić. Miał jednak problem z logicznym składaniem zdań, więc przekazywane informacje były szczątkowe. W pierwszej kolejności wspomniał oczywiście o odejściu Holly, że wyszła i już pewnie nigdy jej nie zobaczy, bo się nim brzydzi po tym, jak zawiódł jej zaufanie i wykorzystał jak wszystkie inne osoby, którekolwiek spotkał w swoim życiu. Szybko wyszło też na jaw, że cała ta histeria nie brała się wyłącznie ze złamanego serca - zaczął bowiem mówić coś o wszystkich swoich kłamstwach, o tym, że nie jest tym, za kogo wszyscy go uważali, że wszystkich zawiódł i narobił w życiu tyle złego, że nie jest w stanie dłużej żyć. I właśnie ta ostatnia informacja była tą kluczową... W głębi duszy na pewno nie chciał takiego końca, ale póki co postrzegał to jako jedyne rozwiązanie, a jego rozpacz była ostatnim wołaniem o pomoc.
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, seks, rasizm, homofobia, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Odznaki od publiczności

Gerard Wayford
Awatar użytkownika
55
lat
187
cm
były pisarz, dziś bezrobotny
Prekariat
Domyślił się, że niczego nie wyciągnie z Tonego, jeśli ten sam nie zechce tego powiedzieć. Odkąd pamiętał, wszystko trzymał w sobie, nie dając sobie pomóc nawet wtedy, kiedy na pierwszy rzut oka było widać, że tej pomocy potrzebuje. Choć Gerard nie pokazywał tego po sobie, to bolał go ten brak zaufania. Latami żył z przeczuciem, że Tony bardzo zabłądził w którymś momencie życia, ale nie był niczego świadom, przez co nie mógł mu w żaden sposób pomóc. Najwyraźniej jego obawy nie były bezpodstawne. Pytanie, czy nie było za późno, by zrobić cokolwiek...
W milczeniu przysiadł na krawędzi łóżka i przytulił Tonego, początkowo trochę obawiając się wykonania tego ruchu. Okazał się on jednak słuszny i potrzebny, bo Tony instynktownie szukał pocieszenia i wsparcia. Pomogło mu to również w otworzeniu się i wyrzuceniu z siebie wszystkiego, co leżało mu na sercu, a co dotąd było pilnie strzeżone przed wszystkimi.
Ciężko było mu zrozumieć cokolwiek z tego, co mówił Tony. Informacje były nie tylko szczątkowe, ale również przekazywane w tak chaotyczny sposób, że ciężko było się w nich połapać. Nie wtrącał się jednak, tylko pozwolił słowom płynąć.
- O czym Ty mówisz, Tony? - Zapytał, gdy syn zaczął coś mówić o źle, które wyrządził i które najwyraźniej zatruwało mu życie. W odpowiedzi dowiedział się rzeczy, które sprawiły, że w ostatniej chwili powstrzymał się przed napięciem mięśni i odsunięciem się od Tonego. Nie były to informacje, które łatwo przyjąć i żyć z nimi dalej. Nawet jeśli nie była to równie szczegółowa historia, jaką usłyszała Holly, to Gerardowi w zupełności wystarczyła, żeby pomyśleć, że kompletnie mylił się co do swojego syna i właściwie nie wiedział, kim naprawdę jest ten człowiek siedzący obok. Jednak czegokolwiek by nie zrobił, to wciąż był jego ojcem...
- Nie pozwolę Ci się zabić. Słyszysz? Po prostu nie - przerwał mu, gdy tamten znowu zaczął powtarzać, że zrobi sobie krzywdę i nie chce żyć ani chwili dłużej. Nawet jeśli powstrzymanie go przed tym oznaczało konieczność nieodstąpienia go na krok, to był w stanie to zrobić. Przynajmniej do czasu nadejścia prawdziwej pomocy, której Tony zdecydowanie potrzebował, choć może nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. Natomiast Gerard wiedział, że nie zdoła go chronić przez całe życie, a dzisiejszy kryzys... Wszystkie znaki na niebie mówiły, że nie był chwilowy.
Po rozmowie wyszedł z sypialni, zostawiając w niej Tonego w takiej samej rozsypce, w jakiej zastał go na początku. Na jego barkach niespodziewanie spoczął ciężar ważnej decyzji. Świadomość, że życie Tonego mogło zależeć od kolejnego kroku, była przytłaczająca. W idealnym świecie miałby czas na przemyślenie wszystkich za i przeciw, ale teraz musiał działać szybko i dopiero przyszłość miała pokazać, czy postąpił słusznie.
Bez konsultacji z Tonym, zdecydował się zadzwonić na telefon alarmowy. Nie wiedział, do kogo innego zwrócić się z tym problemem, ale przeczucie mówiło mu, że tym razem to nie tylko gadanie, ale prawdziwy zamiar, który może wejść w życie w każdej chwili. Jeśli nie tu i teraz, to na pewno w najbliższym czasie.
Po przedstawieniu całej sytuacji, oczywiście bez wchodzenia w nieistotne szczegóły, dyspozytor zdecydował się wysłać pod wskazany adres patrol policji, która w towarzystwie karetki, miała wykonać interwencję w związku z wysokim zagrożeniem samobójstwem.
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Jolene Earnshaw
Awatar użytkownika
23
lat
172
cm
Policjant w Sussex Police
Nowi Zasobni Pracownicy

Od jakiegoś czasu nie jeździli na tego rodzaju interwencje, dlatego kiedy stacyjka w radiowozie strzeliła, zaskrzypiała i z nienaturalnym szumem przekazała adres, na twarzy Jolene pojawił się grymas zaskoczenia, który chwilę później płynnie przeszedł w irytację.
- Chyba ich popierdoliło – Mruknęła do Matta, zatrzaskując drzwi po stronie pasażera i niechętnie zapinając pasy. Zgłoszenie przerwało oględziny kolejnego, potencjalnie powiązanego ze sprawą miejsca, ale nie mieli czasu dociekać w centrali czy dało się skierować tam inny patrol policji. Jolene zresztą ciągle nabywała doświadczenie i chociaż od jakiegoś czasu całkiem przyzwoicie sprawdzała się w nieco innych, poważniejszych rolach, wciąż musiała liczyć się z koniecznością odbycia wszechstronnego szkolenia praktycznego.

Najprawdopodobniej właśnie dlatego po kilku minutach zaparkowali pod domem Tonego, który ze zdecydowanym opóźnieniem skojarzyła z podanym adresem. Dopiero na parkingu zrozumiała gdzie jest i dlaczego tu przyjechali. Momentalnie zaschło jej w ustach, wzdłuż kręgosłupa przebiegł dreszcz, dłonie nagle zesztywniały i spociły się od wewnętrznej strony, a głos uwiązł w gardle. Holly! Do cholery, Holly znowu próbowała to zrobić! Ten zjeb o wszystkim jej powiedział, a teraz...

Nie czekając na Matta rozpięła pas i wypadła na ulicę, zmuszając srebrnego citroena do gwałtownego hamowania. Nawet nie odwróciła głowy. W tym stanie była równie nieprzewidywalna co sam Tony, ale nikt poza Suarezem nie mógł o tym wiedzieć. Nie podzieliła się z dowództwem swoimi odkryciami. Nikomu nie szepnęła nawet słowa wyjaśnienia, kiedy nagle, z dnia na dzień wzięła kilka tygodni urlopu i zaszyła się w swoim mieszkaniu bez żadnego kontaktu. Nawet jej partner nie mógł liczyć na współpracę, niezależnie od ilości wykonanych połączeń telefonicznych. Nie odbierała. Po prostu milczała uparcie, cały ten czas zmagając się z bezsennością i coraz silniejszymi objawami depresji, aż w końcu znalazła ukojenie w katowaniu swojego ciała drakońskimi dietami, nienaturalnie intensywnym treningiem i taką ilością pracy, że prawie zapomniała o bólu jaki sprawiało jej codzienne funkcjonowanie. Nawet dzisiaj dało się znaleźć w jej ciele wyraźne oznaki wycieńczenia organizmu. Od kiedy po raz ostatni widziała się z Tonym przybrała masy mięśniowej i zdecydowanie schudła jakby zapomniała o wszystkim, co dotąd jej mówił. Wbrew pozorom zawsze dbał żeby w trakcie treningów przyzwoicie się odżywiała, żeby spała, żyła zdrowo, nie korzystała z używek i zażywała suplementy. Teraz wyglądała tak, jakby celowo odrzuciła wszystkie zdrowe nawyki. Schudła bardzo wyraźnie, co szybko przestało być atrakcyjne i stało się po prostu niepokojące, w połączeniu z bladą skórą, podkrążonymi oczami i łamliwymi paznokciami. Wiedziała zresztą, że powinna to zmienić. Przytyć przynajmniej tyle, ile schudła, bo jej stanem zaczęto interesować się już na komendzie i zwyczajnie szeptać pomiędzy sobą o ciężkiej chorobie, która mogła być również przyczyną długiej nieobecności. Nikogo nie wyprowadziła z błędu.

Wpadła do mieszkania bez ostrzeżenia. Nie czekając ruszyła do sypialni zaalarmowana dźwiękami dochodzącymi z tamtej części mieszkania i wbrew złości, czy też zaniepokojeniu Matta, podjęła pierwsze działania całkowicie niezgodnie ze wszelkimi zasadami. Tym razem emocje przejęły górę, ale przecież w ogóle nie powinna tutaj być, bo widząc Tonego nie była w stanie zmusić się do współczucia. Stanowił teraz równie żałosny obrazek co ona jeszcze wczorajszego wieczoru, ale różnica polegała na tym, że Jolene nie była niczemu winna. Nie zasłużyła na wszystko, do czego doprowadził swoim postępowaniem.
- Gdzie jest Holly? – Podeszła bliżej, kucając przed łóżkiem i łapiąc go za ramię. Nie powinna w ten sposób, ale w pierwszej kolejności musiała dowiedzieć się z czego wynikał jego płacz. Ciągle katowała ją myśl, że Duke znowu to zrobiła i tym razem nie zdążył na czas. Zaschło jej w ustach, ale nie mogła doprowadzić do utraty kontroli nad ciałem. Najpierw musiała ocenić powagę sytuacji i upewnić się, że Czerwonowłosej nie groziło niebezpieczeństwo.
- Tony, do cholery! Ogarnij się i powiedz mi co się stało z Holly!

@Anthony Wayford
Mów mi Jolka. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię być może.
Szukam znajomych z policji i studiów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać:
wulgarny język, przemoc seksualna, samobójstwo
.

Podstawowe

Za fabuły

Anthony Wayford
Awatar użytkownika
31
lat
185
cm
zawodowy bokser wagi ciężkiej
Nowi Zasobni Pracownicy
Nie brał słów Gerarda na serio. Nigdy nie dotrzymywał obietnic, więc dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Nie było zresztą sposobu, żeby powstrzymać Tonego przed zrobieniem tego, co postanowił. Nie miał co prawda jeszcze konkretnego planu, w ogóle nie myślał o potencjalnym samobójstwie w tych kategoriach, tylko chciał wreszcie uciec od bólu. Bólu, który choć był emocjonalny, to śmiało mógł zostać przyrównany do tego, jaki odczuwało się przy poparzeniach trzeciego stopnia na całym ciele. Kompletnie nie do wytrzymania.
Dlatego gdy został sam w pokoju, nawet nie zainteresował się tym, co robił Gerard. W przeciwnym razie na pewno by go powstrzymał, bo nie wyobrażał sobie skierowania do szpitala psychiatrycznego. Nawet jeśli przed chwilą obiecywał Holly, że podejmie się leczenia, to zdecydowanie nie miał na myśli tego.
Nie zareagował też na wejście kolejnych osób do mieszkania i ponowne, alarmujące szczekanie psa, zupełnie jakby wszystko działo się gdzieś obok. Dopiero gwałtowne wejście Jolene do pokoju sprawiło, że zaczął jakkolwiek reagować. W pierwszej chwili nie zauważył, że miała na sobie policyjny mundur, ale gdy dotarł do niego ten fakt, mimowolnie się spiął. Chciał się zgłosić na policję, ale nie podobało mu się, że Gerard zrobił to najwyraźniej sam, bez żadnego uprzedzenia. Jego przypuszczenia potwierdziły się, gdy zobaczył w drzwiach jeszcze umundurowanego mężczyznę.
W pierwszej chwili zignorował pytanie Jolene, chyba ulegając kolejnemu atakowi paniki, tym razem wywołanemu pojawieniem się policji. Zaczął się gorączkowo zastanawiać, jak wybrnąć z tej sytuacji, ale nie był w najlepszej formie do tego... Dopiero potrząśnięcie za ramię sprawiło, że odrobinę oprzytomniał i skierował zagubione spojrzenie na twarz Jolene.
- Wyszła stąd... Chciałem zadzwonić na policję i przyznać się do wszystkiego, ale wyrwała mi telefon z ręki. Zadzwoniła po mojego ojca, a potem po prostu mnie tu zostawiła... Powiedziałem jej o wszystkim - odpowiedział, nie dbając o to, że słucha ich jeszcze kolega Jolene. W przeciwieństwie do niej, ani przez chwilę nie pomyślał, że Holly może coś sobie zrobić. Do tego stopnia skoncentrował się na swoim bólu, że zapomniał o ryzyku, jakie niosło ze sobą wyjawienie Holly całej prawdy. Teraz, gdy Jolene mu to uświadomiła, znowu niebezpiecznie zadrżał, czując, że zaraz znowu zwymiotuje ze stresu.

@Jolene Earnshaw
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, seks, rasizm, homofobia, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Odznaki od publiczności

Jolene Earnshaw
Awatar użytkownika
23
lat
172
cm
Policjant w Sussex Police
Nowi Zasobni Pracownicy

W idealnym świecie wiedziałaby co robić i jak powinna zareagować, ale w tej chwili jej myśli krążyły wokół roztrzęsionej Holly i pełnej krwi wanny. Te obrazy prześladowały ją w koszmarach od kiedy po raz pierwszy zobaczyła skutki funkcjonowania niestabilnej psychiki przyjaciółki, bo tak silnie wiązały się ze śmiercią Vieve, że czasem sny przeradzały się w rzeczywistość. Ostatnie wydarzenia po raz kolejny zmiażdżyły jej psychikę. Nie wiedziała już czy powinna ufać komukolwiek, odcinała się od ludzi, jednocześnie tak bardzo pragnąc kontaktu, że ryzykowała własnym zdrowiem wychodząc wieczorami na miasto. Bała się siebie samej. Tego, że któregoś dnia po prostu nie wytrzyma i zwariuje, bo nie będzie w stanie otworzyć się przed drugim człowiekiem. Bała się codziennej konieczności walki z wracającymi wspomnieniami, w których regularnie oglądała najgorsze obrazy ze swojego życia. Najtrudniejsze okazały się urywki ostatnich chwil z Vieve kiedy blada i mizerna, wróciła na kilka dni do domu. Nie umiały złapać kontaktu. Już wtedy była inna, zmieniona, szara, matowa i desperacko szukająca pomocy. A mimo tego Jolene nie zareagowała. Nie porozmawiała z nią szczerze, pozwoliła się zbyć, bo spieszyła się na koncert i kurwa, nawet nie wiedziała, że widzi ją po raz ostatni. Zacisnęła zęby. Nie mogła do tego wracać. Gdyby to zrobiła, znowu rozkleiłaby się jak małe dziecko.
- Dobra, zamknij się już! – Rzuciła oschle, czując jak grunt osuwa się pod nogami. Przerażała ją myśl, że próbował się przyznać, a później groził samobójstwem. Znowu zadrżała jej ręka, a atak paniki Tonego nie pomagał ani przez ułamek sekundy. Powoli wstała, przeszukała kieszenie munduru, aż w końcu trzęsącymi się dłońmi odnalazła swój telefon. Tym razem nie mogła sobie pozwolić na błędy, nie mogła przedłożyć pracy i planów osobistych ponad życie Holly i Tonego.
- Matthew, weź to... – Mruknęła szybko, odblokowując telefon i wciskając mu w dłonie otwarte okno dialogowe z Holly. Nie obchodziło jej to, że mógł przeczytać ostatnie rozmowy. Sama nie miała czasu napisać nawet dwóch słów, ale musiała wiedzieć co się dzieje.
- Napisz sms w moim imieniu, że jej potrzebuję i muszę z nią porozmawiać. Jeśli jest w domu, pojedziesz tam i przypilnujesz żeby nie zrobiła sobie krzywdy... – Mówiła szybko, ale to wcale nie oznaczało, że była pewna swoich decyzji. Wiedziała, że dla Holly, taki pomysł będzie równoznaczny ze zdradą, ale nie mogła pozwolić sobie na zostawienie jej teraz samej. Powinna to zrobić osobiście, jednak paradoksalnie, czuła, że zostawienie Tonego z Mattem może być znacznie bardziej ryzykownym pomysłem.
- Tony, ty teraz nigdzie nie będziesz dzwonił! Pojedziesz do lekarza, rozumiesz? – Warknęła, po raz kolejny przyjmując tą samą postawę. Jeśli nie zwracał na nią uwagi, jeszcze raz złapała go za ramię, a jeśli i to nie pomogło, szarpnęła go za koszulkę, zmuszając do spojrzenia sobie w twarz. Stanęła właśnie przed koniecznością podjęcia swojej najważniejszej decyzji. Mogłaby wykorzystać jego stan, wyciągnąć zeznania dotyczące Genevieve, postawić go przed sądem, a później skazać za gwałt i nieumyślne spowodowanie śmierci, a jednocześnie podskórnie czuła, że właśnie ta decyzja byłaby tylko bezsensownym aktem zemsty, który pociągnąłby za sobą kolejne ofiary. Holly popełniłaby samobójstwo, sprawiając że życie Jolene zatoczyłoby jakieś fatalne koło. Po raz kolejny musiałaby wrócić do wszystkiego, co przeżywała po śmierci Vieve, mierzyć się ze świadomością, że miała możliwość podjąć inną decyzję. Zatrzymać to jeszcze zanim rozhulało się na dobre i pociągnęło za sobą lawinę kolejnych zdarzeń. Ta myśl sprawiła, że momentalnie zzieleniała na twarzy. Sama już nie wiedziała czy była w stanie zostawić to wszystko, o co walczyła przez tyle lat, ale przecież to życie od zawsze było dla niej wartością nadrzędną…
...Nawet jeśli rozmawiali o życiu takiego śmiecia jak Tony.

@Anthony Wayford
Mów mi Jolka. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię być może.
Szukam znajomych z policji i studiów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać:
wulgarny język, przemoc seksualna, samobójstwo
.

Podstawowe

Za fabuły

Matthew Suárez
Awatar użytkownika
36
lat
177
cm
Sierżant w Wydziale Śledczym
Uznana Klasa Średnia
Posłał Jolene jedynie krótkie spojrzenie i bez słowa zasiadł za kierownicą radiowozu. Ostatnio była nie do wytrzymania. Pierw bez słowa wyjaśnienia zniknęła na parę tygodni i nie odbierała telefonów, a potem nagle się pojawiła i zachowywała się jeszcze opryskliwiej niż zwykle. Nie wspominając już o jej niezdrowym wyglądzie, który wzbudzał obawy u wszystkich dookoła. Po kilku nieudanych próbach, Matthew nie próbował dociekać, co właściwie się stało i czy Jolene zamierza cokolwiek ze sobą zrobić. Cały czas trzymał jednak rękę na pulsie, gotów zareagować, gdyby całkowicie zatraciła się w tym obłędzie. Jedna z takich sytuacji miała miejsce właśnie podczas tej interwencji.
Kiedy podjechali pod wskazany adres, Jolene wyskoczyła z auta jak oparzona. Z całej siły wcisnął klakson, żeby ją zatrzymać, nim niemal wpadła pod auto nadjeżdżające z drugiej strony. Kierowca wykazał się jednak wystarczającej refleksem, który uchronił Jolene przed podzieleniem losu Matthew. Pokręcił z niedowierzaniem głową, po czym wysiadł z radiowozu i ruszył za kobietą do domu. Ku jego zaskoczeniu, nie zapukała do drzwi, tylko wpadła do środka jak do siebie.
- Kurwa, Jolene, co Ty robisz? - Warknął, wchodząc za nią do środka. Minęła stojącego tam mężczyznę jakby był niewidzialny i pognała do jakiegoś pokoju, sprawiając, że Matthew już kompletnie zgłupiał. Posłał Wayfordowi przepraszające spojrzenie i - jakby się jeszcze nie domyślił z kim ma do czynienia - machnął mu blachą przed nosem, przedstawiając się.
- Sierżant Matthew Suárez, starsza posterunkowa Jolene Earnshaw. Otrzymaliśmy wezwanie o ryzyku popełnienia samobójstwa. Niedługo powinna dotrzeć jeszcze karetka - wyjaśnił, jednym uchem starając się nasłuchiwać tego, co działo się w sąsiednim pokoju. Nerwowy ton głosu Jolene, momentami przechodzący wręcz w krzyk, bardzo go niepokoił. Starał się zachowywać normalnie, ale chyba wszyscy byli świadomi, że nie tak powinno to wyglądać...
Wreszcie nie wytrzymał i zajrzał do pokoju, w którym przebywała Jolene razem z Tonym. Wtedy wszystko stało się jasne. Rozpoznał w nim mężczyznę, o którym rozmawiali jakiś czas temu i który najpewniej był odpowiedzialny za śmierć siostry Jolene. Twarz Suáreza momentalnie stężała, a ręka mimowolnie spoczęła na biodrze, jakby brał pod uwagę możliwość, że zaraz będzie musiał pomóc Jolene w obezwładnieniu mężczyzny. Chwilowo zapomniał, że przyjechali tu, żeby ratować mu życie. Chcąc nie chcąc, usłyszał o zamiarach Tonego, co pozwoliło mu sądzić, że naprawdę był winien tego, o co był oskarżany.
- Jolene - rzucił dość szorstko, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę, gdy wcisnęła mu telefon w rękę i zaczęła dyktować instrukcje, które nie miały nic wspólnego z tym, po co się tutaj pojawili. - Mamy zadanie do wykonania. Na prywatę będzie czas później - przypomniał jej, pewnie narażając się na spojrzenie zionące nienawiścią. Nie miał pojęcia, kim jest Holly, co miała wspólnego z Wayfordem i Jolene, i dlaczego pilnowanie jej jest takie ważne. Jednak nawet z tą wiedzą nie zamierzał się ruszać z miejsca, dopóki nie nadjedzie karetka, a lekarz nie oceni, czy Tonemu rzeczywiście jest potrzebna pomoc. Mając świadomość, z jakim typem człowieka mają do czynienia, po prostu nie mógł zostawić go samego z Jolene. Poza tym Holly, kimkolwiek była, na pewno nie zamierzała z nim współpracować, choćby chciał spełnić prośbę koleżanki. Jedynym, co mógł dla niej zrobić, było wysłanie wiadomości o wskazanej treści, co też zrobił.
- Jolene - znowu ją upomniał, gdy w złości szarpnęła mężczyzną za koszulkę. Mógł się tylko domyślać, co teraz czuła, ale nie mógł pozwolić na to, żeby rozszarpała Tonego. Nie mogła zapominać, po co tu przyjechali, choć słowa mężczyzny - przynajmniej chwilowo - zapowiadały, że cel interwencji może się diametralnie zmienić.

@Jolene Earnshaw
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Jolene Earnshaw
Awatar użytkownika
23
lat
172
cm
Policjant w Sussex Police
Nowi Zasobni Pracownicy
- Jeśli teraz nie przyjdzie czas na prywatę to będziemy mieli jednego trupa więcej – Syknęła z jadem, czując jak do bólu formalna postawa Matta wytrąca ją z resztek równowagi. Tym razem w ich duecie to on okazał się bardziej zorganizowany, kompetentny i rzetelny, a jednak nie miał wystarczającej siły przebicia żeby doprowadzić Jolene do posłuszeństwa. W tym momencie nie umiała zapanować nad tłumionymi za mnóstwem masek emocjami, bo przecież po raz pierwszy od kilku tygodni spotkała się z oprawcą własnej siostry wiedząc tylko tyle, że nie miał skrupułów przed dopuszczeniem się najcięższych zbrodni. Może gdyby była innym typem człowieka siedziałaby teraz roztrzęsiona pod domem, próbując pozbierać się na tyle żeby podjąć interwencję. Może w innych okolicznościach pamiętałaby o przepisach i kodeksach, które tak skrupulatnie studiowała każdego dnia albo po prostu przestałaby zastanawiać się nad każdą okolicznością pomiędzy i zrobiła co trzeba.
Gdzieś z tyłu głowy miała świadomość, że zachowuje się jak gówniara bez przeszkolenia, nawet mimo wiedzy, że gdyby Suarez zgłosił sprawę wyżej, groziłyby jej niemałe konsekwencje. Cały problem polegał jednak na tym, że chwilowo nie obchodziła jej ani własna przyszłość, ani posada, ani nawet opinia partnera. Nie potrafiła w tym momencie być przykładem policjanta i właśnie dlatego nie powinna brać udziału w całej tej sprawie. To wszystko rozbijało się o samobójstwo jej jedynej siostry, tragedię do której doprowadził Tony i wszystkie jego manipulacje, a wiedząc o jego relacjach, była niemal pewna, że ten horror nie skończy się dzisiaj. Ta wiedza nie pozwoliła jej spojrzeć na wszystko obiektywnie, bo przecież rozmawiali o jedynej osobie jaka jeszcze jej została, jej kruchej psychice i nieumiejętności radzenia sobie z takimi sytuacjami. To co teraz mięli okazję obserwować to ukryta za maskami panika, równie silna co nieprzewidywalna. A mimo tego podjęła próbę uspokojenia się, desperacko szukając stałego gruntu, na którym mogłaby stanąć. Tak naprawdę nie wiedziała co robić, kiedy wszystkie formalności zdawały się być niewystarczające w obliczu nieuchronnie nadciągającej tragedii. Nagle poczuła, że musi wyjść. Zostawić ich tutaj samych i upewnić się, że z Holly nic się nie stanie. Jej osoba przesłoniła wszystkie myśli, przejęła kontrolę nad reakcjami i myślami Jolene pozwalając na całkowite wyjście z siebie.
- Oddaj mi telefon – Mruknęła równie niemiłym tonem, którym jak dotąd porozumiewała się z Tonym. Wzięła od niego telefon, odruchowo spoglądając na wyświetlacz, co tylko wzmogło kolejną falę paniki. Zupełnie nagle poczuła jeszcze większą złość wobec Tonego. Tego, że musi tutaj z nim być i dbać o jego bezpieczeństwo zamiast skupić się na Holly.
- Jeśli... – coś jej się stanie, to będzie twoja wina- ugryzła się w język zanim wyraziła swoją myśl. W jakiejś części chciała żeby cierpiał, a wiedząc, że Duke jest jego najsłabszym punktem instynktownie próbowała go wykorzystać nawet jeśli dzierżyła w dłoni miecz obusieczny. Czując, że jeszcze bardziej zapętla się we własnej nienawiści puściła Tonego. Odsunęła się dwa kroki i oparła o parapet, czując jak znowu zaczynają drżeć jej dłonie. Nie mogła teraz sobie na to pozwolić, ale ciągłe stopklatki potęgowały szarpiący nią strach. Musiała to przerwać jeśli nie chciała żeby zrobiło się naprawdę źle. Jeszcze raz spojrzała na Matta pełnym niechęci wzrokiem i zacisnęła szczęki, nie pozwalając sobie na żadną więcej reakcję. Przez chwilę nawet przemknęło jej przez myśl, że on też jest przeciwko niej...
@Anthony Wayford
Mów mi Jolka. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię być może.
Szukam znajomych z policji i studiów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać:
wulgarny język, przemoc seksualna, samobójstwo
.

Podstawowe

Za fabuły

Matthew Suárez
Awatar użytkownika
36
lat
177
cm
Sierżant w Wydziale Śledczym
Uznana Klasa Średnia
- Więc przestań robić cyrk i zrób co do Ciebie należy - burknął, dając jej do zrozumienia, że wydłuża interwencję na własne życzenie. Miała dwa wyjścia - albo oddać Tonego w ręce ratowników (i przy odrobinie szczęścia, nie musieć go eskortować do szpitala, jeśli by współpracował) lub go zatrzymać i odwieźć na komisariat, skoro chciał się przyznać do przestępstwa. Osobiście skłaniał się ku drugiej opcji, ale to nie do końca zależało od nich. Decyzja miała zapaść na podstawie wywiadu z ojcem Wayforda i nim samym, a póki co wszystko wskazywało na to, że interwencja była zasadna.
Bez słowa oddał kobiecie telefon, po czym uniósł lekko brew, gdy znowu próbowała powiedzieć Tonemu coś, co powinna zachować dla siebie. Na szczęście zdołała się w porę ugryźć w język, co pozwoliło Matthew sądzić, że powoli zaczęła wracać na właściwe tory.
- Zostań z nim i przypilnuj, żeby nie zrobił niczego głupiego. Porozmawiam z ojcem - zarządził, nie chcąc nawet słuchać sprzeciwów. Zwykle to ona jemu wydawała rozkazy, zapominając, że powinno być zupełnie na odwrót. Tym razem jednak Matt stanął na wysokości zadania i, wbrew temu, co uważała Jolene, chciał jej pomóc. Nie sądził, żeby była w stanie zrobić to teraz jak należy, więc powierzył jej łatwiejsze zadanie, choć nie był przekonany, żeby był to najrozsądniejszy wybór. Być może jednak nie chciał usłyszeć czegoś, czego nie powinien, wierząc, że Jolene mimo wszystko wie, co robi.
Rozmowę z Tonym miał odbyć lekarz, ale Matthew mógł przyspieszyć cały proces, wypytując jego ojca o różne rzeczy. O okoliczności, choroby, o czym rozmawiali przed interwencją, czy podobne sytuacje miały już wcześniej miejsce... Od odpowiedzi na każde z tych pytań wiele zależało, dlatego skrupulatnie notował wszystko w notesie, pamiętając, że niezależnie od wyniku interwencji, ktoś również będzie musiał sporządzić z tego notatkę. Był trochę rozkojarzony, bo wciąż starał się kontrolować, co działo się w sąsiednim pokoju, na wypadek gdyby Jolene znowu poniosły emocje lub Tony nagle przestał być bezbronny.
W międzyczasie do drzwi zapukała brakująca część ekipy. Po krótkiej wymianie zdań, jedna z osób skierowała się do wskazanego pokoju, żeby porozmawiać z Tonym i ocenić, czy jego stan psychiczny rzeczywiście wskazywał na poważne zagrożenie życia, które - biorąc pod uwagę wszystko, czego zdążył dowiedzieć się Suárez - byłoby wskazaniem do przymusowej hospitalizacji.

@Jolene Earnshaw
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Anthony Wayford
Awatar użytkownika
31
lat
185
cm
zawodowy bokser wagi ciężkiej
Nowi Zasobni Pracownicy
Myśl o tym, że życie Holly może być zagrożone, całkowicie przyćmiła wszystko inne. Nie zwracał uwagi na zachowanie Jolene, która ciągle na wszystkich krzyczała i szarpała nim, zupełnie jakby był tu nieobecny. Utkwił wzrok w telefonie, który podała policjantowi, jakby od tej wiadomości miało zależeć wszystko. Nie wtrącił się jednak w ciętą wymianę zdań, jaka między nimi zaszła. Nie był w stanie powiedzieć ani słowa więcej.
Dopiero wzmianka o pojechaniu do lekarza sprawiła, że się odblokował. Posłał Jolene nierozumiejące spojrzenie, które prędko przerodziło się we wrogie.
- Nie zrobił tego... - Odezwał się cicho, mając na myśli oczywiście swojego ojca. Nie mógł uwierzyć, że wezwał jeszcze karetkę. Podskórnie wiedział, jak to się skończy, a ta myśl napawała go przerażeniem.
- To mnie nie powstrzyma - powiedział, gdy zostali sami w pokoju. Stał się wyraźnie nerwowy, co w połączeniu z jego stanem psychicznym, nie wróżyło niczego dobrego. - Czemu mnie po prostu nie aresztujesz? Zrobiłem to. To przeze mnie Twoja siostra nie żyje. Czego jeszcze CI potrzeba? - Zasypał Jolene lawiną pytań. Trudno powiedzieć, co chciał przez to osiągnąć. Wyglądało to tak, jakby próbował ją wytrącić z równowagi, sprowokować do impulsywnego działania, rzeczy, których prawdopodobnie by później żałowała. Dla niego była to jednak szansa na zmianę biegu wydarzeń. Gdyby postąpiła po jego myśli, albo zrobiła coś jeszcze gorszego, może uniknąłby wizyty w szpitalu, do czego wyraźnie nie chciał dopuścić.
W ogóle nie myślał racjonalnie, bo przyznanie się do winy skończyłoby się dla niego znacznie gorzej niż wizyta w szpitalu. Jednak to pierwszy scenariusz potrafił sobie wyobrazić i poniekąd się na niego nastawić, w przeciwieństwie do tego, co mogło go czekać w szpitalu. Nienawidził szpitali ani tego uczucia otępienia, jakie mu towarzyszyło po otrzymaniu leków, co miało już miejsce w przeszłości. Bał się, że w tym stanie mógłby nie mieć już nic do powiedzenia, a to właśnie utrata kontroli nad swoim życiem doprowadziła go do takiego zachowania. Chciał ją za wszelką cenę odzyskać, nieważne jaką miałby ponieść tego cenę. Liczyło się tylko to, by kolejne wydarzenia potoczyły się po jego myśli.

@Jolene Earnshaw
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, seks, rasizm, homofobia, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Odznaki od publiczności

Odpowiedz