Sevastien Sheremetyev
Awatar użytkownika
33
lat
191
cm
lekarz internista
Techniczna Klasa Średnia
W szpitalu w ogóle tego nie odczuwałem, ale po wyjściu na zewnątrz okazało się, że zaczęło się już ściemniać. Musiało minąć strasznie dużo czasu, z czego w ogóle nie zdawałem sobie sprawy, myśląc, że wszystko było jeszcze bardzo świeże. Droga do domu Hayley strasznie się dłużyła, ale oboje nie byliśmy w najlepszych nastrojach. Sprawiałem wrażenie głęboko zamyślonego i zatroskanego, ale tak naprawdę nie pozwalałem sobie na rozkojarzenie. W końcu dotarliśmy na miejsce, ale po wjechaniu na wolne miejsce parkingowe, nie od razu zgasiłem silnik. Myślałem, że w tym momencie nasze drogi chwilowo się rozejdą, ale Hayley nagle wyszła z propozycją, żebym wszedł do środka. Nie musiałem się długo zastanawiać nad odpowiedzią - chciałem mieć pewność, że sobie radzi, a że jednocześnie nie chciałem się narzucać, to jej zaproszenie wyjątkowo mi odpowiadało. Zresztą mnie też miało to zrobić dobrze.
Wszedłem więc z Hayley do mieszkania, od razu uśmiechając się na widok bullteriera, który z gracją słonia w składzie porcelany wpadł w nasze nogi i zaczął się wylewnie witać. Choć na chwilę wszystko wróciło do normalności.
Rozgościłem się, starając się nie myśleć o dzisiejszych wydarzeniach, tylko skupić na czymś znacznie przyjemniejszym, jak ciepła herbata, rzucanie Rubensowi piłeczki czy wreszcie rozmowa na jakieś lekkie tematy. Niestety nie toczyła się już równie swobodnie co wcześniej, ale chyba oboje byliśmy zdania, że to lepsze niż zmaganie się z własnymi myślami.
Starałem się nie myśleć gorączkowo o swoim telefonie, który od czasu do czasu odzywał się, gdy przyszło jakieś powiadomienie. Wszystkie z nich jednak konsekwentnie ignorowałem, bez trudu rozpoznając, które były istotne, a które nie. Czekałem tylko na dźwięk SMSa, a gdy wreszcie go usłyszałem, czas znowu stanął w miejscu. Być może nawet właśnie sobie z czegoś żartowaliśmy, gdy rozbrzmiał charakterystyczny dźwięk. Od razu sięgnąłem do kieszeni i odczytałem wiadomość od znajomego, który obiecał mnie poinformować o dalszych losach matki i jej dziecka. Wiadomość była krótka, a i tak przez dłuższą chwilę trwałem w bezruchu. Wreszcie przygryzłem lekko wargę i odwróciłem wzrok w stronę okna, ignorując wyczekujące spojrzenie Hayley. To chyba mówiło więcej niż jakiekolwiek słowa, ale nie lubiłem niedopowiedzeń.
- Nie udało się - odezwałem się wreszcie, próbując zignorować nagły ciężar, który spadł na mnie wraz z tą wiadomością. Niby się tego spodziewałem, ale to zawsze była wiadomość, na którą nie można było się przygotować.

@Hayley Wright
Uwaga, moje posty mogą zawierać: opisy wypadków, poważnych chorób, śmierci.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy

Dopiero pod domem zdecydowała się przerwać panującą w samochodzie, ciężką ciszę. Jej lepki posmak piekł w język, jeszcze zanim zdecydowała się zaproponować wizytę i tak całkiem szczerze, prawie wysiadła ograniczając się jedynie do cichego dziękuję. Mimo wszystko perspektywa samotności okazała się gorsza niż strach przed zaproponowaniem mu wizyty. Za wszystko co dzisiaj zrobił, była mu winna dużo więcej niż zaproponowaną po przekroczeniu progu kuchni herbatę i ciepły obiad, ale nawet jeśli dzisiaj stała się dla niego dodatkowym ciężarem, z jakiegoś powodu nie potrafiła wyjść z wcześniej obranej roli. Bezustannie czuła narastające wyrzuty sumienia mimo radości Rubensa, wszystkich prób podjęcia lżejszego tematu, a nawet krótkiego spaceru, którego Bulterier zaczął domagać się niedługo później. Cały czas krążyła myślami wokół umierającej w szpitalu kobiety, bawiąc się od czasu do czasu sznurkiem przerzuconej przez ramiona, ozdobnej chusty. Skubała i szarpała drobne frędzelki, uparcie ignorując myśl, że jeśli dalej będzie bawiła się w ten sposób, zniszczy ulubioną, pasującą do wszystkiego narzutkę aż w końcu dźwięk SMSa zatrzymał płynący mozolnie czas. Wbiła wzrok w Sevastiena, niemal od razu znając odpowiedź. Gdyby tamta dziewczyna żyła, nikt nie pisałby tak szybko. Lekarze czekaliby cierpliwie pierwszą dobę, monitorując stan po operacji, jakby nikt tutaj na wiadomość nie czekał. Rozeszliby się za jakiś czas, czuwali w nocy, gorączkowo sprawdzając ekrany telefonów aż w końcu nad ranem pojawiłaby się informacja, że pacjentka przeżyła noc. I tak powolutku przyzwyczajaliby się do panującej wokół rzeczywistości, aż w końcu stan poszkodowanej pozwoliłby im na niezauważany powrót do życia, dyskretne zapominanie o całym tym koszmarze. Tymczasem wiadomość mogła oznaczać tylko jedno. Nie udało się- jeszcze zanim odpowiedział, spuściła wzrok, nastawiając się na wyczekiwanie, a kiedy wreszcie oznajmił, to co miał oznajmić, spośród wszystkich emocji najsilniejsza okazała się ulga. Coś właśnie się skończyło. Jakiś rozdział tej historii się zamknął bezpowrotnie, a był on najgorszym czego kiedykolwiek doświadczyła. Ta świadomość natychmiast wzbudziła do życia wyrzuty sumienia. Palące, zżerające od środka, jakby miały za chwilę wypalić dziury we wszystkich tkankach na ciele. Jak mogła w tej chwili czuć ulgę, kiedy tam właśnie zaczynał się dramat?! Nie. Dramat już trwał od dobrych kilku godzin i właśnie ewoluował, przepoczwarzał się jak zmora z koszmarów. Nagle odniosła wrażenie, że otępiające działanie leków przestało działać. Ciężar spadł na ramiona, kiedy wszystkie emocje zlepiły się w jedną szarą masę, uniemożliwiając ciału reakcję. Zrobiła się dziwnie przezroczysta, blada jak kartka papieru, a później zakrztusiła się własnymi łzami i odwróciła w stronę blatu, o który jak dotąd się opierała. Tym razem próbowała nie pokazać mu swoich emocji, jakby odwrócenie się do niego tyłem było najlepszym rozwiązaniem. Zasłoniła usta dłonią, docisnęła niemal odbierając sobie możliwość oddychania, za wszelką cenę powstrzymując nacierający szloch. Powinna coś powiedzieć. Przeprosić go i poprosić o zostawienie jej tu samej, ale nie była w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku.

@Sevastien Sheremetyev
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Sevastien Sheremetyev
Awatar użytkownika
33
lat
191
cm
lekarz internista
Techniczna Klasa Średnia
Kiedy Hayley obróciła się plecami, pochyliłem się i schowałem twarz w dłoniach. Potrzebowałem czasu, żeby przetrawić tę informację i dzisiejsze wydarzenia, ale na pewno miało to zająć dłużej niż parę godzin. Wypełniona obowiązkami codzienność na pewno miała mi w tym pomóc, ale podejrzewałem, że nie zapomnę o tym dniu jeszcze przez długie tygodnie, jeśli nie miesiące. Póki co próbowałem zebrać myśli, wziąć się w garść i przynajmniej zrobić to, co wychodziło mi najlepiej, czyli pomóc innym. W tym przypadku Hayley, która wyraźnie radziła sobie z tymi wydarzeniami gorzej niż ja. Absolutnie się temu nie dziwiłem. Prawdopodobnie był to pierwszy raz w jej życiu, kiedy była aż tak blisko śmierci, i to w jej najgorszym wydaniu. Chyba tylko psychopata przeszedłby do porządku dziennego jakby nigdy nic.
Każdy też przeżywał tragedie na swój sposób, więc chwilowo wstrzymałem się przed wykonaniem jakiegokolwiek ruchu. Podniosłem głowę i utkwiłem puste spojrzenie w podłodze, ignorując nawet Rubensa, który próbował mi wcisnąć w rękę zabawkę, zdenerwowany nagłą zmianą nastroju i tłumiącą szloch Hayley. Nie byłem pewien, czy potrzebowała wsparcia, czy wręcz przeciwnie - wolała poradzić sobie z tym sama. Aby się o tym przekonać, nie było jednak lepszego sposobu niż ostrożnie poruszyć ten temat. Wręcz bezgłośnie wstałem z miejsca i zbliżyłem się do Hayley. Nie wiedząc, na ile mogę sobie pozwolić w tej sytuacji, ostrożnie położyłem dłoń na jej ramieniu.
- Mogę coś zrobić, żeby było Ci lżej? - Zapytałem, uznając, że lepiej będzie, jeśli nie będę próbował zgadywać. Wiedziałem, że nie istnieją żadne słowa pocieszenia, które mogłyby ukoić żal, jaki odczuwała teraz Hayley. Nie zamierzałem też jej przekonywać, że wszystko będzie dobrze, lub że nie powinna się tym aż tak przejmować, bo wcale tak nie uważałem. Mogłem jej jedynie udzielić wsparcia pokazując, że jesteśmy w tym razem. I przypilnować, żeby za parę godzin ponownie wzięła tabletkę, choć była to kropla w morzu potrzeb.

@Hayley Wright
Uwaga, moje posty mogą zawierać: opisy wypadków, poważnych chorób, śmierci.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy
Kiwnęła przecząco głową w odpowiedzi na pytanie. Nie mogła złapać oddechu. Nawet kiedy odsunęła dłoń od ust, emocje paraliżowały jej funkcje życiowe, upośledzając sprawną pracę mózgu i ciała. Przez chwilę walczyła z tym stanem, ciągle blokując napad histerycznego płaczu, ale dłoń na ramieniu skruszyła wszystkie tamy organizmu. Odwróciła się przodem, a później wtuliła w szeroką klatkę piersiową jakby chciała całkowicie zniknąć pomiędzy ramionami Sevastiena i znów ryknęła takim płaczem, jaki miał okazję oglądać bezpośrednio po wypadku.
- Nic nie zrobiłam... – wydukała w końcu po kilkunastu minutach, kiedy wreszcie organizm zmęczył się intensywnym płaczem. Dopiero teraz do głosu zaczęły dochodzić inne emocje, świadomość, że mogła ponosić winę za nieudzielenie pomocy oraz sam fakt, że obarczyła go wszystkim co przeżywała. Nie powinna. Jego praca nie zobowiązywała go do wsparcia psychicznego po godzinach, zwłaszcza kiedy sam najprawdopodobniej potrzebował pomocy. To, że stała tutaj teraz było niewłaściwe, ale jeszcze gorszy okazał się fakt, że kompletnie nie potrafiła mu pomóc. Za każdym razem kiedy przed oczami pojawiał się jakikolwiek obraz wypadku, reagowała niemalże tak samo. Zaczynała się trząść, płakać i znów to ona skupiała na sobie całą uwagę.
- Powinieneś odpocząć – Szepnęła w końcu, kiedy wreszcie zdała sobie sprawę z tego, że sam również przeżywał tragedię. Był silniejszy. Zawsze doskonale wiedział jak się zachować, co zrobić, powiedzieć i kiedy należało odpuścić, ale do cholery właśnie przez to zapominała, że on również potrzebował odpoczynku i rozmowy. Nie odmówił jej przyjścia tutaj, bo bał się o jej stan. Był tym rodzajem człowieka, który odkładał siebie na późnej, ale znała to uczucie lepiej niż mogłoby się wydawać i krótko mówiąc, było kompletnie beznadziejne. Zostawiało człowieka w stanie osamotnienia, nawet mimo ciągłego kontaktu z ludźmi.
- Przepraszam, że cię tym obarczam, kiedy ty sam... – wyszeptała, nie będąc w stanie dokończyć zdania. Znów pomyślała o wypadku, a to wywołało kolejną falę emocji. Gdyby starała się dokończyć, znów wróciłaby do stanu wyjścia.
@Sevastien Sheremetyev
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Sevastien Sheremetyev
Awatar użytkownika
33
lat
191
cm
lekarz internista
Techniczna Klasa Średnia
Kiedy Hayley gwałtownie się we mnie wtuliła, na mojej twarzy pojawił się bolesny grymas. Patrzenie na nią w tym stanie było dla mnie naprawdę ciężkie. Nie była przypadkową osobą, o której nieszczęściu i bólu zapomniałbym na dobrą sprawę pod koniec dnia. Ta sytuacja była o tyle trudniejsza, że przechodziliśmy przez to razem, przez co trudniej było mi też ignorować własne emocje. A im dłużej trwałem w tym uścisku, tym bariera robiła cieńsza...
Mimo to pozwoliłem się jej wypłakać. Głaszcząc ją uspokajająco po plecach, milczałem i cierpliwie czekałem, aż cały ten żal i ból odrobinę złagodnieją. Hayley w końcu wyrzuciła z siebie to, co ją najbardziej męczyło. - Zrobiłaś więcej niż Ci się wydaje - odparłem cicho, starając się pomóc jej spojrzeć na tę sytuację w innym świetle. Może i sparaliżował ją strach, ale nie pozostała obojętna, próbowała pomóc, a także wciąż była przejęta losami tamtych ludzi. Zapomniała, że większość ze świadków zdarzenia przyglądała się wszystkiemu z daleka, robiła zdjęcia i nagrywała filmiki, żeby potem opowiedzieć o wszystkim przy rodzinnym obiedzie, dorabiając do tego swoje teorie.
- W porządku - zapewniłem Hayley, nie chcąc, żeby przejmowała się jeszcze moim samopoczuciem. Oczywiście wynikało to z tego, o czym sama pomyślała, ale funkcjonowałem w ten sposób od zawsze. - Razem jest trochę raźniej - dodałem, zdobywając się na niemrawy uśmiech. Nawet jeśli Hayley tylko płakała, to wciąż było to dla mnie lepsze niż siedzenie w samotności i poddawanie całego zdarzenia ponownej analizie raz za razem. Najczęściej musiałem zmagać się ze swoimi niepowodzeniami sam, jakimś cudem nie dorabiając się jeszcze żadnych złych nawyków, które łagodziły stres i ból. Zwykle chodziłem wtedy przez parę dni przygnębiony lub niewyspany, ale w miarę szybko odnajdywałem sens i energię do dalszego działania. Liczyłem, że tym razem będzie podobnie, choć nie mogłem przewidzieć, w jaki sposób mój umysł zareaguje na dzisiejsze wydarzenia. W końcu były nieporównywalnie mocniejsze niż zwykle.
- Zresztą nie sądzę, żebym miał szybko zasnąć. O ile nie wolisz zostać sama, to chętnie dotrzymam Ci jeszcze towarzystwa - dodałem, zaznaczając jednak, że dawałem jej wybór. Każdy przecież radził sobie z problemami na swój sposób, a jeśli samotność była wyborem Hayley, to zamierzałem to uszanować. Do tragicznie przerwanej rozmowy i tak zapewne nie mieliśmy już wrócić, choć to właśnie ją chciałbym zapamiętać z tego dnia. Jego jedyną miłą część, która w świetle pozostałych wydarzeń, zupełnie straciła znaczenie.


@Hayley Wright
Uwaga, moje posty mogą zawierać: opisy wypadków, poważnych chorób, śmierci.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy
Pokiwała przecząco głową, czując jak nieprzyjemna klucha rośnie na wysokości gardła i poszerza się z każdą sekundą w jego objęciach. Mimo całego wsparcia jakie oferował, odnosiła wrażenie, że za chwilę nie wytrzyma napięcia, że w końcu nogi odmówią posłuszeństwa i już nic nie zatrzyma jej w pionie, bo przeleje mu się przez palce jak woda. Kręciło jej się zresztą w głowie od emocji i intensywnego płaczu, ale coś wewnątrz miało jeszcze siłę na bunt. Pokiwała przecząco głową, łapiąc powietrze gwałtownymi haustami.
- Nie. Nie ruszyłam się… gdyby nie tamten facet, to dziecko… - Odsunęła się pół kroku. Chciała spojrzeć mu w oczy, jakby liczyła na to, że Sevastien odwróci wzrok, a jednocześnie tak bardzo bała się tego momentu, że niemal natychmiast zrobiło jej się niedobrze. Miała nadzieję, że pod naporem spojrzenia jego postawa wreszcie ulegnie zmianie i paradoksalnie stanie się bardziej... ludzka, bo pozwoli dojść do głosu innym emocjom niż troska o wszystkich wokół. Odkładał siebie na później. Jego wewnętrzne bariery nie pozwalały sobie na żal, który nie tylko miał prawo, ale wręcz powinien odczuwać. I chyba, gdzieś podświadomie wychwytywała w nim to charakterystyczne napięcie mięśni, zmieniła się cała mimika, kiedy na czole pojawiła się delikatna zmarszczka świadcząca o uczuciach, na które nie chciał sobie pozwolić w jej obecności. W innych okolicznościach pewnie zastanowiłaby się czy to tylko o nią chodzi i czy miał w swoim otoczeniu kogoś, przy kim pozwalał sobie na bycie całkiem szczerym ze swoimi uczuciami. Ale dzisiaj nie miała na to siły. A może właśnie powinna? Ta jedna myśl wywołała kolejną falę wyrzutów sumienia. Nie powinna pozwalać mu tutaj teraz zostać. Potrzebował odpoczynku, nawet jeśli starał się dać jej do zrozumienia, że przy niej mu łatwiej. Bo co innego miał powiedzieć?
- Boję się tej nocy – Wyszeptała w końcu, starając się zignorować to upierdliwe uczucie, że nie może zaoferować mu nawet połowy z tego, co on oferował jej. Chyba nie była do tego przyzwyczajona i chociaż zdecydowanie wygodniej byłoby po prostu przyjmować wsparcie, nie potrafiła zignorować poczucia, że Sevastien emocjonalnie odcinał się nawet teraz, jakby za wszelką cenę musiał być pogodny i silny.

@Sevastien Sheremetyev
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odpowiedz