Uniosła brew, słysząc słowa wypowiedziane przez Rex. W jej ciemnych oczach, spoglądających właśnie na rudą przyjaciółkę, dało się wyczuć dozę zaskoczenia. Tak dosadnej zgody od niej się nie spodziewała. Marigold w jej wyobrażeniu w swoim słowniku nie posiadała wulgaryzmów. Czy ów sytuacja była wyjątkiem od reguły, nie była jej w stanie zweryfikować. Widocznie Madeleine jeszcze jej nie znała tak dobrze, jak się mogło jej wydawać.
-
Już widzę, jak rozszarpuje potencjalnego intruza - odpowiedziała sarkastycznie, ale nadal z dozą żartobliwości, spoglądając na psa. Nawet jeśli był bezwzględny wobec swojej łapki, niestety Tościk nadal pozostawał Tościkiem, niebędącym groźnym pitbullem czy innym podobnym do niego pieskiem... znaczy psem. Za to za wszelkie próby wyrwania z opresji na pewno byłaby mu dozgonnie wdzięczna!
-
To go już nie zamknęłam rozwodem i wyprowadzką od niego? - spytała ni to Rex, ni to samą siebie. Niestety, Maddie, to tak nie zawsze działało. Nawet jeśli udało się człowiekowi wyrwać z sideł toksycznej osoby, wiele rzeczy i tak pozostawało niedomkniętych. To, że prawnie Madeleine zrobiła wszystko, co mogła, nie znaczyło, że jego temat definitywnie został zakończony. Było przed nią wiele pomniejszych drzwiczek, do których jeszcze była w drodze, by je zamknąć. Nawet jeśli nie dawała zawsze po sobie poznać, psychicznie nie miała wszystkiego do końca poukładanego.
-
W każdym razie spróbuję... Może... Jak nic nie da, najwyżej kartkę zgniotę i wyrzucę do śmieci - przyznała po dłuższym namyśle. Nie była do końca przekonana co do tego pomysłu, ale skoro zrobienie coś "na przekór" mężowi sprawiało, że ożywała i od razu humor miała lepszy, nie szkodziłoby spróbować ciągnięcia tego dalej. Albo ogólnie nie szkodziło zastanowić się nad tym, co chciałaby jeszcze takiego zrobić czy spróbować. Rex mogła w tym przypadku mieć naprawdę dobry pomysł (nawet jeśli faktycznie wyczytała to z opisu filmu czy serialu).
Już chciała zabrać się za jedzenie, gdy wtem Rex zawołała Mirabelę. Jakoś tak, niby było to oczywiste, że Rex tak po prostu nie pozwoli przyjaciółce głodować, ale liczyła, że tym razem skorzysta ze swojej "magicznej mocy" jaką jest zapominanie i nie weźmie pod uwagi tego, że Garcia może się częstować do woli. A tak dalej by było miło, może nawet i Maddie powiedziałaby więcej o swoich odczuciach. Co jak co, ale z tym bywało u niej lepiej, a przynajmniej tak było w stosunku do Rex (ale to pewnie przez to, że Choi mogła powiedzieć od A do Z jaki jej mąż był przechujem, co jej zrobił i tak dalej, a rudowłosa na drugi dzień nie potrafiłaby zrelacjonować Szczerej Spowiedzi Madeleine, bo nie spamiętałaby jej). Tym razem progresu nie będzie, bo na widok Mirki, humor Maddie momentalnie się zepsuł. Najchętniej wzięłaby talerz i poszła do siebie do pokoju, ale na myśl, że Rex mogłaby zrobić z tego powodu dramę, że niech zje spokojnie na miejscu, ostatecznie została.
Na Mirabelę w ogóle nie spoglądała. Udawała, że nie widziała jej. Wzrok miała skierowany w swój talerz, który zaczęła szybko opróżniać z jedzenia. Jak wszystko zje, to będzie mogła ulotnić się stąd, wrócić do swojego pokoju i dalej pracować, co nie? Była przekonana, że tak, więc nie zważając na to, że nie prezentowała się przy szybkim pochłanianiu posiłku jakoś super, jak kobieta z gracją 100% lady, kontynuowała tę czynność. Aż do finiszu, tylko że żadnego finiszu nie było. Przez swoją zachłanność i
bardzo głupi pomysł, jedzonko chciało udać się nie do tego miejsca, gdzie powinno, przez co Choi zaczęła pokasływać i tak krótko mówiąc...
leciutko się dusić.
@Mirabela Garcia @Rex Marigold