Cierpliwie zniósł kolejne docinki. W takich sytuacjach bywał zaskakująco spokojny jak na to, jaką miał gorącą głowę na co dzień. Tym razem jednak wyczuwał powagę sytuacji i niejako czuł się odpowiedzialny za to, by wszystko wróciło na właściwe tory. Na tym też przecież polegało partnerstwo w pracy.
Nie wiedział, gdzie podziać wzrok, więc przesunął nim niedbale po biurku, jakby próbował przypomnieć sobie o czym wcześniej czytał. Szybko zorientował się, że temat w ogóle już nie dotyczy bieżącej sprawy, tylko skupia się wokół tej, która rozpoczęła się osiem lat temu i do dzisiaj nie znalazła rozwiązania. Nie widział jednak powodu, dla którego Jolene tak nagle i intensywnie weszła. Odpowiedź nadeszła już z kolejnymi słowami kobiety.
-
Siostra... - Powtórzył, sięgając po porzuconą na biurku teczkę, opatrzoną imieniem i nazwiskiem zmarłej. Earnshaw. -
O kurwa - wyrwało mu się, gdy w niezrozumiałym popłochu sięgnął po wyjęte z teczki dokumenty, by umieścić je tam z powrotem i odebrać je Jolene, zupełnie jakby miało to cokolwiek zmienić czy sprawić, że w ogóle się nie wydarzyło. Nie powinna była tego czytać. Co prawda przy odrobinie chęci mogła sięgnąć do tych akt w każdej chwili, bo mało kto by kwestionował jej prawo do tego, ale to nie zmieniało faktu, że dla własnego dobra nigdy nie powinna tego robić. Z tego samego powodu Suárez nie ruszał akt dotyczących swojego wypadku, nad którego okolicznościami wciąż pracowano. Kosztowało go to niemało wysiłku, bo przecież tak jak Jolene, chciał znać prawdę i dopaść sprawcę, ale wiedział, że zagłębianie się w to doprowadziłoby go do szaleństwa.
-
Jestem takim debilem, ja pierdolę... - wymamrotał pod nosem, nie wiedząc jak z tego wyjść. Nie bał się ewentualnych konsekwencji, było mu natomiast zwyczajnie głupio i źle, że postawił Jolene w takiej sytuacji. Czuł, że niewiele może zrobić, żeby to naprawić.
-
Przykro mi - dodał po chwili, mimo iż każde słowa tego typu nie miały żadnego znaczenia. Nie musiał jej przecież mówić, jakie to okrutne, niesprawiedliwe, ani tego, jak bardzo jej współczuł ani nie wyobrażał sobie, jak musi się czuć. Na pewno słyszała to już setki razy. -
Mogę coś dla Ciebie zrobić? - Zapytał, nie mając odwagi pytać o konkrety. Z pewnością miał jeszcze zajrzeć do tych dokumentów, zapoznać się z całą historią raz jeszcze. Nie dlatego, że liczył na to, że uda mu się pomóc i magicznie znaleźć rozwiązanie, choć istniał taki cień możliwości. Po prostu kierowała nim najzwyklejsza w świecie ciekawość. W najgorszym przypadku mógł je odłożyć z powrotem do archiwum i o wszystkim zapomnieć.
Póki co lektura musiała jednak poczekać. Zważywszy na okoliczności, był gotów sprawdzić wszystko, co chciała, nawet jeśli nie miało to żadnego sensu. Gdyby coś było, to na pewno już znajdowałoby się w aktach, a sprawa byłaby zamknięta...
@Jolene Earnshaw