Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

Lodowiskoevent świąteczno-zimowy

Obrazek
Masz ochotę na odrobinę zimowego szaleństwa? Wybierz się na kryte lodowisko, któremu rozwieszone lampki nadają wspaniałego, świątecznego klimatu. Na miejscu możesz wypożyczyć zarówno łyżwy, jak pingwinich asystentów jazdy, dzięki którym nawet najmniej wprawni łyżwiarze będą mogli świetnie się bawić!
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Wolfram Schuster
Awatar użytkownika
25
lat
183
cm
bezrobotny
Elita
Standardowy człowiek na pytanie, z czym kojarzą mu się święta, odpowie jakimiś machlojami związanymi z tradycją, spotkaniami rodzinnymi, prezentami i jedzeniem. Ludzie nieprzeciętni, gburowaci, dziwni zbywają pytanie lub półsłówkami mówią o ich niechęci do komercji, członków własnej rodziny czy złodziejstwie związanym ze zwyczajami Bożonarodzeniowymi.
Wolfram nie odpowiadał. Nie potrafił. Święta kojarzyły mu się bowiem z dużym, pustym domem i cichym posiłkiem w jadalni z nestorami rodziny oraz młodszym bratem. Było tak przez kilka pierwszych lat. W późniejszym czasie, gdy familia się rozszerzyła ze stron obojga rodziców, Schusterowie udawali się na pełnorodzinną biesiadę. Wolfram zawsze kojarzył takie miejsce z mrowiskiem. Królowa, prababka, oblegana jest z każdej strony przez inną mrówkę. Każdy traktuje ją z należytym szacunkiem, przychodzi po radę i oczekuje błogosławieństwa, cokolwiek by to nie było. Było tłoczno, ciasno, przy każdej wizycie nasilało się uczucie tonięcia. Jakby ktoś stale dolewał wody do, i tak, już podmokłych korytarzy. Gardło się zaciskało, paznokcie wbijały się twardo w nogi, a umysł krzyczał po pomoc. Każdy jednak tonie w milczeniu.
Nieustanne próby wykreowania zdolności telepatycznych by tylko się uratować przed corocznym koszmarem i śmiercią w podwodnej panice, nie przynosiły skutków. Nikt nie zwrócił uwagi na ciężki oddech, nieobecny wzrok. Z czasem męczarnia stawała się łatwiejsza do przetrwania. Skupianie się na obrazach wewnątrz umysłu przynosiło ulgę, zautomatyzowane ruchy pozwalały zachować pozory zdrowego umysłu, a mrowisko z czasem zdawało się osuszać podtopione uliczki, nie dopuszczając do kolejnych powodzi. Było lepiej.

Spotkanie z Rex na łyżwach wypadło na okres przedświąteczny. Sam fakt uszczęśliwienia płomiennowłosej był wystarczającym powodem, by zacelebrować tę porę roku za pomocą ubrań. Zdawała się być tym jednym ostrym promieniem słońca, przebijającym się przez zimowe ciemne chmury. Rozświetlała swoją osobą uliczki, dodając im blasku i swoistego charakteru. Nadawała koloru szaroburemu światu, przy czym nawet świąteczne lampki wypadały blado w porównaniu z ognistym kolorem jej włosów, czerwono nakrapianemu temperamentowi i złotobarwnej aurze jej osoby.
Wolfram poszedł na łatwiznę, kupując świąteczny sweter. Chciał zrobić przyjemność drogiej znajomej, pozostawiając przy tym swój depresyjny charakter. Wybrał przydługi, ciemnoniebieski golf, z góry i dołu ozdobiony w świąteczne wzory. Przedstawiały kolejno gwiazdy, geometryczne figury i choinki, układając się w powtarzalną, rytmiczną kompozycję. Na środku swetra dużymi literami wytłuszczono merry crisis.
Otulony jedynie cienką kurtką, oparł się łokciami o barierkę, wyczekując Rex, nieświadomie wracając do swojej taktyki radzenia sobie w zalanym mrowisku. Wyłączył się, patrząc w dal.

@Rex Marigold
Mów mi rolka/szysza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rolkie#3002. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię idk.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: różnie bywa no.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Rex Marigold
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Petsitter
Techniczna Klasa Średnia
Rex nie pamiętała, jak święta wyglądały kiedyś. Ba, nie pamiętała nawet, jak wyglądały rok temu, co zdecydowanie nie przeszkadzało jej, aby w tym roku chcieć emanować świąteczną aurą. Bo dlaczego nie, bo kto jej zabroni, bo tak i już. Przystroiła ze współlokatorkami (głównie Mirką, bo Maddie była ich własnym, domowym Grinchem) niemal wszystko, co tylko się dało, gdzieś w planach miała zapisane pieczenie pierniczków, no i przede wszystkim nie mogła się doczekać, aby w końcu postawić choinkę, z której zakupieniem i ozdobieniem cała trójka lokatorek jakoś strasznie zwlekała (ku niezadowoleniu rudowłosej, bo jak to tak). Chciała chłonąć święta i samą zimę całą swoją osobą, cieszyć się każdym, tak bardzo ulotnym momentem i robić wszystko, co tylko miasto miało do zaoferowania. Nie dziwiło jej więc zupełnie, że miała na ten dzień zaplanowany wypad na lodowisko z Wolfim, który niezwykle smutno patrzył się na nią z ich wspólnego zdjęcia w telefonie. Ta jego posępność zdecydowanie jej nie pasowała, gdy rano spojrzała w kalendarz. Nie no, Wolfie, nie będziesz mi tu psuł świątecznego vibe'u, było jedną z wielu kłębiących się po jej głowie myśli (zaraz obok tych pełnych serduszek i innych tęczy, które zdawały zawsze towarzyszyć blondynowi w rexowej wyobraźni), gdy postawiła sobie za punkt honoru, aby zrobić wspólne zdjęcie, na którym oboje się uśmiechają (chociaż lekko!), bo aktualne wyglądało tak, jakby Wolfie był siłą do niego zmuszony, albo co gorsza, ktoś zza kamery groził mu jakimś nożem, żeby tylko zrobił z rudą zdjęcie.

Mirabela idealnie wybrała ten dzień, aby wręczyć Rex znaleziony w second handzie świąteczny sweterek z corgi. Ktoś mógłby uznać, że ten wpisuje się idealnie w definicję 'brzydkiego świątecznego swetra', ale dla Marigold był najpiękniejszym ubraniem, jakie kiedykolwiek powstało. Na froncie i centralnie na środku znajdował się biegnący przez śnieg corgi, przyozdobiony czapeczką i szalikiem, a nad nim w typowo świąteczno-swetrowym stylu na przemian znajdowały się gwiazdki i inne romby, oraz cała armia mniejszych, jednokolorowych corgasów. Na tym piękno swetra się nie kończyło, bo jak z tyłu symetryczny wzór u góry kontynuował (sprawiając wrażenie, że pieski biegają wokół ramion), tak pod spodem, na środku, zamiast pustej przestrzeni czy kolejnej uśmiechniętej psiej mordki widniał ten sam biegnący czworonóg, ale tym razem od dupy strony tyłu, z białym pomponikiem czapki usytuowanym między wielkimi uszami i łapkami zawieszonymi w śniegowym susie. Jak tu było nie kochać tak pięknego swetra, szczególnie jeśli dzięki niemu Rex mogła poczuć, jakby jej Tościk zawsze jej towarzyszył. Iście świąteczny strój dopełniła jeszcze czapką z odstającymi małymi różkami i wyhaftowanymi czarnymi oczkami i charakterystycznym, czerwonym noskiem, bo jak wychodzić na miasto, to w pełni świątecznym ubiorze.

Na miejsce przybyła tylko chwilę po umówionym czasie, z czego była bardzo zadowolona, bo jednak słabo by było, gdyby blondyn musiał na nią czekać, nie chciała w końcu robić na nim złego (albo gorszego niż już miał, kto go tam wiedział, co o niej myślał) wrażenia. Lekko poprawiła na sobie rozpięty płaszcz, zza którego radośnie wyglądał swetrowy piesek i rozejrzała się po obiekcie, w poszukiwaniu swojej randki znajomego. Gdy w końcu wyłapała go w tłumie, zamachała krótko ręką, aby zwrócić na siebie jego uwagę.
- Cześć Wolfie! - Przywitała się, opierając się o barierkę obok niego i posyłając mu szeroki uśmiech. - Gotowy do jazdy?

@Wolfram Schuster
Mów mi Mi. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Mi#9438. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię Nah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać:
wulgaryzmy, źle postawione przecinki oraz nadmiar nawiasów
.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Wolfram Schuster
Awatar użytkownika
25
lat
183
cm
bezrobotny
Elita
Czas zatrzymał się w miejscu. Oddechy zwolniły, para wypuszczana z ust zamarła w powietrzu, a amatorscy łyżwiarze utrzymywali pozycję, niczym marionetki na linkach.
Zamyślenie się wydawało się trwać wieczność. Nagle zrobiło się po prostu przytulnie i ciepło. Umysłem powędrował w najbardziej wygodny kąt swojego domu, na kolanach mruczał puchaty kot, a w głowie nie było ani jednej natrętnej myśli. Było cicho i ciemno, a trzaskający w tle ogień z kominka ogrzewał jak po długim pobycie na śniegu.
Komfortowa scenka została nagle przerwana. Obraz przed oczami Wolframa rozpłynął się w powietrzu, a wraz z nim do życia wróciło całe otoczenie. Do uszu dochodziło szuranie ostrzami łyżew o lód i zamglone szczątki rozmów. Zamrugał oczami, chcąc oprzytomnieć, a następnie powolnie skierował wzrok w stronę rudowłosej. Nie odpowiedział jej od razu, wpatrując się przez chwilę w jej osobę, gotów do kolejnego zamyślenia się.
- Tak - odpowiedział w końcu. - Jak się czujesz? - dopytał, szczerze zainteresowany jej stanem. Odkąd wiedział o amnezji Rex, zaczął interesować się coraz bardziej codziennym funkcjonowaniem dziewczyny i tym, jak radzi sobie w życiu. Czuł potrzebę wiedzenia tego. Interesowania się, dopytywania, dbania.

@Rex Marigold
Mów mi rolka/szysza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rolkie#3002. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię idk.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: różnie bywa no.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Rex Marigold
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Petsitter
Techniczna Klasa Średnia
Początkowa cisza ze strony Wolfiego wcale jej nie przeszkadzała. Mogłaby tak sobie stać przy nim, tak jak on zapatrzyć się w dal i po prostu cieszyć się jego obecnością obok siebie i też uznałaby to za dobrze spędzony dzień.
- Całkiem znośnie. Dostałam piękny sweter od przyjaciółki, - tutaj rozchyliła nieco płaszcz, żeby materiałowy corgi mógł uśmiechnąć się do blondyna - pogoda jest ładna, towarzystwo przednie...A ty jak? - Posłała mu uśmiech, chowając dłonie w kieszenie. -Tak w ogóle to bardzo miłe, że pytasz.- Dodała po chwili, odpychając się od barierki i stając naprzeciwko niego.

Już miała proponować mu pójście po łyżwy do znajdującej się nieopodal wypożyczalni, żeby mogli wejść na lód i pojeździć, kiedy rozproszyły ją rozradowane piski dzieci dochodzące gdzieś z boku. Jej myśli od razu skierowały się w stronę prawdopodobnej przyczyny takiej ekscytacji i, przekonana, że na pewno gdzieś w pobliżu musi być jakiś przeuroczy piesek i chcąc go zobaczyć na własne oczy, powędrowała wzrokiem do źródła dźwięków. Jak się okazało, znajdująca się nieopodal grupa dziewczynek wcale nie ekscytowała się puszystym szczeniaczkiem, bo niektóre z nich kierowały wyciągnięte palce wprost na Rex i Wolfiego. Między napadami niekontrolowanych chichotów chyba wyłapały zdziwione spojrzenie rudowłosej, bo jedna z nich raczyła ją oświecić, oznajmiając, że wisi nad nimi jemioła. Och. Och. Nagle całe zamieszanie stało się niezwykle jasne i już jej nie dziwiło, że ta grupka dzieci nie może powstrzymać się od chichotu. Kto wie, może to one same zawiesiły w tamtym miejscu roślinkę i tylko czekały, aż w końcu znajdą się dwie osoby, którym będą mogły spłatać psikusa, czy cokolwiek to było. Zamrugała kilka razy, jakby próbowała zmusić swoje nieliczne komórki mózgowe do szybszego działania, po czym przeniosła wzrok na swojego towarzysza. Wzruszyła tylko ramionami i jak zwykle nie wiele myśląc, wspięła się lekko na palcach, aby złożyć pocałunek na policzku Wolframa. Nigdy nie miała dobrego celu (pewnie dlatego nigdy nie dostała się do żadnej szkolnej drużyny), więc nie było nic dziwnego w tym, że jej usta wylądowały troszeczkę bliżej kącika tych wolframowych niż zakładała. Fakt, że całus trwał może odrobinkę dłużej, niż typowe przyjacielskie cmoknięcie w policzek, mogła zrzucić na to, że z wyczuciem czasu było u niej słabo, a przecież nie miała zegarka w głowie (tak szczerze mówiąc, to niewiele tam miała, a już szczególnie w obecności Wolfiego). Nic więc dziwnego, że dla losowego przechodnia mogło to wyglądać jak coś odrobinkę więcej niż koleżeński gest. Policzek blondyna był chłodny, w porównaniu do jej własnych, które zdawały się być rozżarzone niczym drewno w ognisku, choć jakby tak spróbować, to pewnie nie udałoby się na nich podpiec żadnych pianek. Nie przejmowała się tym jednak zupełnie i, gdy już opadła z powrotem na pięty, posłała Wolfiemu delikatny uśmiech, a do jej uszu ponownie dotarł pisk, szczebiot i chichot grupy dziewczynek, który tym razem niemal wchodził na terytorium ultradźwięków. Odwróciła się do nich, uśmiechnęła szeroko i krótko pomachała, by zaraz znów zwrócić się w kierunku chłopaka. - Chodź. - Nie kryła ani uśmiechu, ani wesołości w głosie, gdy lekko złapała go za rękę i pociągnęła w kierunku wypożyczalni, bo w końcu spotkali się tam, aby jeździć na łyżwach, a nie rozmawiać o pogodzie. Choć jedno drugiego wcale nie wykluczało.

@Wolfram Schuster
Mów mi Mi. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Mi#9438. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię Nah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać:
wulgaryzmy, źle postawione przecinki oraz nadmiar nawiasów
.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Wolfram Schuster
Awatar użytkownika
25
lat
183
cm
bezrobotny
Elita
- W porządku. Dzień był… - zawahał się. Jaki był dzisiejszy dzień?
Odkąd otworzył oczy nad ranem, tuż po (nie)przespanej godzinie w ciągu całej nocy, nie był w stanie zrozumieć co się koło niego dzieje. Czuł się zamulony, a skupienie na konkretnych czynnościach przyprawiało go o ból głowy. Pomagał sobie, skupiając się na obrazach we własnej głowie, co sprawiało wrażenie, jakby wszystkie czynności robił na ślepo. Mechanicznie, choć powoli, ostrożnie, ale bez pomyślunku. Przejście z jednego pokoju do drugiego zdawało się być wyzwaniem. Zahaczając o kolejne framugi i odstające meble, nabijał sobie kolejne siniaki na ramionach i nogach, przybarwiając bladą cerę fioletowymi pocałunkami bolesności. Nie wyrwały go jednak z rytmu. Myślał o ludziach, o obrazach.
Chwilowo na płonącym płótnie ukazali się rodzice Wolframa. Stylistyka american gothic zdawała się zatrważająco oddawać charakter i sposób bycia pary. Sam obraz dymił się na czarny, smolisty kolor, wypełniający po brzegi nieduży pokój bez okien.
Wraz ze spopieleniem się płótna, mrugnąwszy oczami, na jego miejscu pojawiło się kolejne. Przedstawienie było całkowicie abstrakcyjne, emanowało żywotnością, ciepłem i spokojem jakoby po wygranej bitwie. Sam obraz ukazywał się w kolorach płomienno-złotych wraz z czystobłękitem i bielą. Kompozycja nie tylko była poprowadzona chaotycznie, ale też nieprzemyślanie. Szybkie ruchy pędzla krzyżowały się z długimi, nieprzerwanymi łukami postrzępionego koloru. Emocje towarzyszące sztuce były głośne, krzyczały i harmonijnie tańczyły z energią godną jedynie…
- Poczekaj - przytrzymał jej dłoń, pociągając lekko. Zdawało się, jakoby nie zarejestrował uprzednio złożonego na jego policzku pocałunku. Jednakże zderzenie rozżarzonych ust z lodowatym policzkiem oprzytomniało jego umysł, który pozwolił sobie wrócić do żywych choć na ten jeden moment.
Spojrzenie utkwił w zawieszonej nad ich głowami roślinie i zatrzymał się chwilowo, patrząc na Rex. Nie zamierzał robić niczego wbrew jej woli, toteż dał jej czas na wycofanie się.
Zbliżył powoli twarz ku niej i jeśli tylko wydała na to zgodę, złożył miękki pocałunek na jej policzku. W możliwie podobnym miejscu, co ona obdarowała jego twarz, musnął ją zimnymi ustami, które wraz z dotykiem rozgrzanej skóry Rex, zaczęły nabierać mniej sinego koloru.
- Możemy iść.

@Rex Marigold
Mów mi rolka/szysza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rolkie#3002. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię idk.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: różnie bywa no.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Rex Marigold
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Petsitter
Techniczna Klasa Średnia
Rex dużo się uśmiechała, a jeszcze więcej mówiła. Były to fakty tak oczywiste, jak to, że o poranku na horyzoncie pojawia się słońce, czy to, że ogry są jak cebula, bo też mają warstwy. Niezaprzeczalnie prawdziwe.
W tamtym momencie jednak gdy Wolfie złapał ją za rękę, a potem przyłożył swoje zimne usta do jej rozgrzanego policzka (na którym zapewne już można było podpiekać pianki), Rex zaniemówiła. Język zawiązał się w niesforny supełek, słowa pouciekały z jej głowy, jakby była rysunkowym psem i zapomniała zjeść porcji literkowej zupy, a struny głosowe rozpoczęły strajk. Pozostało jej tylko obdarzyć go uśmiechem, lecz nie takim zwyczajnym, który towarzyszył jej każdego dnia, tylko takim, który sprawiał, że jej oczy rozbłyskały, jak gdyby zdobyły własne życie, jednocześnie mrużąc się nieznacznie od podniesionych w radości policzkach. Cała osoba rudowłosej zdawała się promieniować tym prostym gestem szczęścia. I przez jakąś jedną, krótką chwilę przez głowę przemknęło jej bezszelestnie ulotne widmo małej, błogiej myśli, jej nowego, (nie)wielkiego marzenia — gdyby mogła zapamiętać jedną rzecz, zapamiętałaby, że ten uśmiech był tylko dla niego.
Bez słowa kiwnęła lekko głową i złapała go za dłoń, ciągnąc go w stronę okienka, w którym czekał jeden z pracowników lodowiska. Dopiero gdy usiedli na jednej z ławek, aby wymienić buty na łyżwy, coś zaczęło do niej docierać. Zimny policzek i równie zimne usta. Jeszcze zimniejsza dłoń, którą przed chwilą trzymała w swojej. Zmarszczyła lekko brwi w zmartwieniu i spojrzała na Wolfiego. Ani czapki, ani szalika, ani nawet jakiejś porządnej kurtki, odpowiedniej na takie warunki. Bardzo jej się to nie spodobało. Szybko odłożyła trzymaną łyżwę na ziemię i sięgnęła do swojego plecaka, chwilę w nim grzebiąc. W myślach pochwaliła samą siebie za to, że postanowiła być nadgorliwa i spakować szalik. Nie było w nim nic szczególnego — jednolity, jasnoniebieski kolor nie nadawał mu szczególnego charakteru, ale jego lekkie zmechacenie i nieco nadszarpnięte końce ukazywały, że był to szalik z historią, głównie taką, że Rex nosiła go często, a równie często Tościk uznawał, że to idealny przedmiot, aby się nim szarpać na spacerach. Mimo zmechacenia szalik pozostawał niezwykle miękki i bardzo ciepły, a lekko podziurawiony koniec znikał niepostrzeżenie w imponującej długości materiału. Może to właśnie dlatego, że mimo tego nieidealnego stanu przedmiot nadal miał tak pozytywne cechy, Rex nie czuła potrzeby nabywania kolejnego szalika, w pełni zadowolona i wierna temu jednemu, z pozoru tak zwyczajnemu. Nie była do niego jakoś przesadnie przywiązana — nie zdarzało jej się to w stosunku do przedmiotów, poza jej zeszytami z zapiskami czy też talerzem gorących frytek, jeśli jakiś się przed nią znalazł. Może to właśnie dlatego bez zawahania się zarzuciła go na szyję Wolfiego. (A może po prostu Wolfie w tamtym momencie był ważniejszy niż jakieś szalikowe sentymenty). Owinęła go porządnie wokół szyi i brody blondyna w nadziei, że teraz będzie mu odrobinę cieplej. - Powinieneś zacząć się lepiej ubierać, wiesz? Przyjdą mrozy i zamienisz się w sopelek lodu. - Skarciła go lekko, przenosząc wzrok z szalika na jego twarz, chociaż ton jej głosu wcale nie był nieprzyjemny, lecz po prostu zmartwiony. Niemal odruchowo złapała jego dłonie w swoje, starając się je otoczyć najlepiej jak mogła, aby nieco je rozgrzać. - Dłonie też masz strasznie zimne... - Wlepiła spojrzenie w ich złączone ręce, marszcząc lekko brwi i ściszając głos do tego stopnia, że jej wyrażenie żalu o zapomnianych w domu rękawiczkach pozostało tylko jedną z wielu myśli kłębiących się w jej głowie.

@Wolfram Schuster
Mów mi Mi. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Mi#9438. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię Nah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać:
wulgaryzmy, źle postawione przecinki oraz nadmiar nawiasów
.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Wolfram Schuster
Awatar użytkownika
25
lat
183
cm
bezrobotny
Elita
Krótki kontakt żywiołów był bardzo wyrazisty w umyśle Wolframa. Chłód jego osoby z pełnym wigoru płomienistym sposobem bycia Rex w połączeniu oddawał to co najlepsze. Żarzyste, acz orzeźwiająco mroźne uczucie. Czuł, jak nagła iskierka wypełniła całe jego ciało, poprzedzona długim dreszczem, a następnie cicha pustka pozwoliła ciału zapomnieć o przeżyciu, pozostawiając umysł w bezdennej tęsknocie i pragnieniu powtórki. Chciał powtórzyć pocałunek. Chciał okazać go śmielej, lepiej, coby dać szansę, by jej ogień zdołał rozpalić zziębnięte serce Wolframa.
Nie odezwał się jednak, podążywszy za towarzyszką, by zasiąść na ławce. Nikt nigdy nie zwracał uwagi, czy jego szyja jest chroniona przed zimnem. Nikogo nie obchodziło, czy jego organizm poradzi sobie z przymrozkami. Wolframowi udało się wyrobić sobie pewnego rodzaju odporność i niewrażliwość na niższe temperatury. Jego sposób ubierania się był daleki od prawidłowego, jeśli chodzi o ochronę przed chłodem, a podejście pozostawało obojętne. Nic więc dziwnego, że przez jego twarz przeszło chwilowe zdziwienie, kiedy Rex podarowała mu swój szal, otaczając jego szyję.
Był stary, zmechacony i miejscami podziurawiony. Idealny. Wolframowe umiłowanie do staroci i przedmiotów z historią, wielce doceniło tymczasowy prezent, dając mu krótkie przejechanie dłonią po całej długości. Nie miał pewności, czy szalik był miękki i miejscami szorstkawy, czy jednak odczucie było całkiem odwrotne. Nie zmieniało to jednak faktu, że był ciepły i przyjemny w dotyku.
- Chłód mi nie przeszkadza - odpowiedział pokrótce, przenosząc wzrok w jej oczy. - Poza tym, jak mniemam, jesteś w ciągłym posiadaniu potrzebnych rzeczy pod ręką - dodał, wskazując na jej plecak.
Nie oczekiwał, że będzie o niego dbała. Nie lubił być ciężarem, nie chciał żeby się o niego martwiono, z faktu, że może zawieść. Miał zaufanie do pięknego charakteru Rex, a mimo to nie chciał by jego osoba kiedykolwiek była kimś, przez kogo płomiennowłosa nie będzie w stanie skupić się w pełni na sobie.
Gdyby te przemyślenia pojawiły się w jego umyśle wcześniej, zapewniłby ją, że zacznie lepiej dobierać ubiór do pogody. Nie poprawiał jednak po sobie zdania. Nie potrafił wykrzesać z siebie tej drobnej siły, by zaprzeczyć temu, co powiedział przed chwilą. Chciałby móc zasiać drobne ziarenko nadziei w głowie Rex i sam sobie obiecał, że zrobi to przy kolejnej możliwej okazji, nie chcąc krzywdzić dziewczęcia swoją obojętnością.
- To nic. Rozgrzeją się z czasem - zapewnił, uwalniając swoje ręce z ochronnej otoczki jej dłoni, by samemu chwycić je w dwóch osobnych uściskach. - Pocałunek był rozgrzewający.

@Rex Marigold
Mów mi rolka/szysza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rolkie#3002. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię idk.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: różnie bywa no.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Rex Marigold
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Petsitter
Techniczna Klasa Średnia
Sranie w banie. Było jedyną rzeczą, jaka przychodziła jej do głowy, gdy Wolfie mówił o swojej obojętności wobec chłodu. Nie było opcji, żeby niska temperatura nigdy mu nie przeszkadzała, więc albo próbował (zupełnie niepotrzebnie) udawać jakiegoś głupiego twardziela albo miał jakiś inny (równie głupi i niepotrzebny) powód, dla którego tak powiedział. Jej zastroskanie na moment zamieniło się we frustrację słowami blondyna, choć jego kolejna uwaga odwróciła jej myśli od spuszczenia mu słownego opierdolu za brak dbania o samego siebie. Miał szczęście, skubany.
- Staram się być, ktoś musi ratować z opresji dorosłych mistrzów adekwatnego ubierania się. - Odpowiedziała, lekko przygładzając mu końcówkę szalika, która jak na złość nie chciała się słuchać.
Dotyk jego zimnej dłoni otaczającej jej własną zdawał się być kubłem równie lodowatej wody, który sprawił, że nagle wszystko się zepsuło. Zupełnie jakby cała ta chwila była misternie budowanym przez ich dwójkę domkiem z kart, gdy niespodziewanie zerwał się niewielki podmuch wiatru i zniszczył delikatną konstrukcję. A może to wcale nie była wina żywiołu, tylko Rex, niedbale stawiającej swój przydział kart? Bo przecież nigdy nie mogłaby posądzić Wolfiego o zburzenie ich wspólnej budowli. Jego mogła winić tylko za to, że nie umiał, albo (co gorsza) nie chciał o siebie dbać. A siebie mogła winić za to, że zapomniała spakować rękawiczek, przez co teraz nie mogła pomóc zmarzniętym dłoniom blondyna. Jego słowa zdawały się odbijać co raz głośniej wewnątrz jej głowy, niczym dzwony kościelne zagłuszając wszystko inne i powoli zmieniając swoje znaczenie. Miała posiadać potrzebne rzeczy, zawsze powinna być gotowa na każdą sytuację, powinna wiedzieć lepiej, a nie tak zapominać. Ciągle tylko zapominała i zapominała. Kolejne słowa Wolframa zdawały się ulecieć gdzieś obok niej, jakby w ogóle ich nie usłyszała. Pospiesznie wyjęła swoje dłonie z jego zimnego uścisku, który nie byłby tak zimny, gdyby tylko nie zapomniała spakować rękawiczek. Zapomniała, zapomniała. Zupełnie nie docierał do niej fakt, że każdy przeciętny człowiek zapomina takich rzeczy w ten sposób i nie było w tym nic złego czy nadzwyczajnego. Jej nadwrażliwość na punkcie swojej niepamięci sprawiała, że sama wpędzała się w spiralę nienawiści i obwiniania samej siebie za coś, nad czym nie miała kontroli. Cała sytuacja nie trwała zapewne nawet pełnej minuty, choć zdawała się dłużyć w nieskończoność dla Rex, zamkniętej na tę krótką chwilę sam na sam ze swoimi tonami myśli przeróżnych, które nic tylko obrzucały ją ciężkimi łańcuchami poczucia winy i najróżniejszymi niemiłymi sentymenami, a gdzieś w tle usłyszeć mogła głęboki, męski głos, karcący ją po raz kolejny za zapomnienie. Chwila zniknęła bezpowrotnie, domek kart leżał w ruinie, a niektóre z kartoników odleciały daleko, jakby wiatr chciał je bezpowrotnie ukraść, aby delikatna konstrukcja już nigdy nie mogła być kompletna.
Nie była pewna, co wyrwało ją z tej spirali - uczucie szklących się oczu, zamazujący się przed nią obraz, czy może to, że w końcu gdzieś w jej głowie zarejestrowały się wybiórcze słowa Wolfiego.
- Rozgrzać? - Zapytała niepewnie, mrugając kilka razy, żeby przepędzić niepotrzebne łzy. - To najlepiej na lodzie, nie? Widzę, że już łyżwy włożyłeś, czekaj, dokończę zakładać swoje i już pędzimy. - Mówiła szybko, starając się zająć czymś głowę i jednocześnie dość nieświadomie dając mu znak, żeby nie pytał o te jej krótkie zawieszenie. W rekordowym tempie wcisnęła drugiego buta na stopę, zgarnęła plecak i wstała, wyciągając do niego rękę. - No chodź, cośtamcośtam sport to zdrowie, blabla. Lód czeka. - Posłała mu ciepły uśmiech, pełna zdeterminowania, zupełnie jakby składała obietnicę, że odnajdzie wszystkie pogubione karty i poskleja je na kropelkę, aby już nigdy żadna z nich nie mogła im uciec. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że żadna z nich nie jest doszczętnie zniszczona.

@Wolfram Schuster
Mów mi Mi. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Mi#9438. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię Nah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać:
wulgaryzmy, źle postawione przecinki oraz nadmiar nawiasów
.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Wolfram Schuster
Awatar użytkownika
25
lat
183
cm
bezrobotny
Elita
Delikatna, choć zdawałoby się że niezniszczalna, postać płomiennowłosej rozsypała się na oczach Wolframa. Przez ułamek niekończącej się chwili, była jak prężna, rozłożysta aksamitka, której zdrowe, solidne płatki zaczęły odpadać, dając się porwać lekkim wiatrom. Bez logicznego wyjaśnienia, obumierała i dłońmi szperając w plecaku, miała znaleźć tam lekarstwo. Nie znalazła. Nie umarła.
Mimo nagłej zmiany nastawienia, ciężko ukryć ubytki w kwiatowym kielichu. Aksamitka, nieważne jak gęsto usiana płatkową koroną, nie mogłaby zakamuflować utraty listków przed wprawnym okiem ogrodnika. Nawet, jeśli wcześniej skutecznie odwracała się pełną, wesoło rumianą stroną, ostatecznie nie będzie w stanie utrzymać się na wietrze.
Był zagubiony. Miał wrażenie, że ona również jest zagubiona i oboje, choć osobno, tak razem tkwili w plątaninie myśli i niezrozumienia, nie mogąc się odnaleźć.
Nie podał jej ręki. W ogóle na nią nie spoglądał przez krótką chwilę, wzrok wpijając w bliżej nieokreślony punkt, zawieszając się w przestrzeni. Starał się myśleć, znaleźć powód, zrozumieć co się dzieje dookoła i jak temu zaradzić. Zamiast rozwiązania, do głowy gwałtownie wbijały się destrukcyjne głosy, przypominające, że relacja z rudowłosą, jak miła by nie była, może być tylko wyniszczająca dla niej. Nie chciał jej skrzywdzić.
Nie chciał jej skrzywdzić, a mimo tego chwycił jej dłoń, wstając tuż za nią, by udać się na lodowisko. Wiedział, że kolejne pchanie ich znajomości wprzód będzie jak dmuchanie w trzaskający ogień na długim loncie dynamitu. W punkcie kulminacyjnym każde z nich coś straci, czy to on ją, czy to ona samą siebie.
Zacisnął mocno palce na jej ręce, trzymając się kurczowo, jakby ładunek wybuchowy miał eksplodować już teraz, a utrata jedynej pozytywnej istoty w jego życiu nie była warta dalszej egzystencji. - Nie chcę cię stracić - wyszeptał jakby do siebie. W obecnej chwili był tak egoistyczny, jak tylko był w stanie. Liczyło się tylko to, że tama w postaci Rex zdawała się trzymać w ryzach całą jego psychikę. Mógłby opuścić ją delikatnie, powoli, dając jego umysłowi czas na rozpracowanie tempa, w którym mógłby wypełniać koryto, by nie zalać całej okolicy w fali destrukcji. Nie dopuszczał jednak do siebie tej myśli. Wolał chronić ściany tak długo aż to możliwe, choćby miało to stanowić zagładę dla niego i dla niej.
- Wszystko w porządku?
Mów mi rolka/szysza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rolkie#3002. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię idk.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: różnie bywa no.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Rex Marigold
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Petsitter
Techniczna Klasa Średnia
Uścisk jego dłoni był uziemiający. Niczym piorunochron broniący budynków przed wyładowaniami atmosferycznymi, zaciśnięte palce Wolframa chroniły Rex przed ponownym wpadnięciem w spiralę niekomfortowych myśli. Przystanęła na chwilę, słysząc jego pytanie, spojrzała na ich złączone dłonie, by potem przenieść wzrok na twarz blondyna. - Teraz już tak. - Równie mocno odwzajemniła jego uścisk, nie czując już nawet chłodu bijącego od chłopaka, tylko bezpieczeństwo. Czuła się jak w domu.
Negatywne emocje zdawały się z niej ulotnić w ekspresowym tempie. Właściwie wszystko w życiu rudowłosej zdawało się dziać z zatrważającą prędkością, jakby każda z jej komórek doskonale wiedziała, że nie ma na co tracić czasu, bo dzień miał tylko określoną liczbę sekund i każdą z nich trzeba było wykorzystać jak najlepiej. Zdeterminowana pociągnęła go do wejścia na lód, po czym zrobiła pierwszy, niepewny krok na taflę, czekając na niego i trzymając się asekuracyjnie barierki. Nie miała zamiaru puszczać jego ręki, nie chcąc rezygnować z poczucia stabilności, jakie jej dawała. Wiedziała, że nie było opcji, by mogli szybko wrócić do momentu na ławeczce, a tym bardziej do chwili pod jemiołą, bo obie sytuacje zdawały się być wspomnieniami zamkniętymi w śnieżnych kulach, z którymi jedyne co można było zrobić, to odstawić na półkę. Rex bardzo chciałaby do nich wrócić, bo miała poczucie, że czegoś w nich zabrakło, że mogła coś powiedzieć, albo coś zrobić. Co? Nie wiedziała dokładnie. Wydawało się, jakby elementy scenerii wokół zatopionych w sztucznym śniegu figurek były po prostu wybrakowane. O jedno słowo, które utknęło gdzieś w podświadomości, o jeden, nawet najmniejszy, gest, który został zbyt wcześnie stłumiony. Może o pocałunek, który sprawiłby, że to wszystko stałoby się dużo bardziej realne.
Gdyby tylko Maddie mogła słyszeć jej myśli, zapewne zrobiłaby jej wykład o tym, że zbyt szybko ufa ludziom, zbyt szybko się przywiązuje i zanim się obejrzy, cała ta relacja zamieni się pył, a ona tylko i wyłącznie się sparzy. Rex to nie obchodziło. Jedyne co ją obchodziło to uczucie dłoni Wolfiego mocno trzymającej jej własną i niewytłumaczalnie silna potrzeba tego, by zobaczyć, jak się uśmiecha. Chciała ujrzeć chociaż namiastkę szczęścia na jego twarzy, żeby chociaż jeden promień słońca wysunął się zza ciemnych chmur, które zdawały się ciągle go otaczać. I gdyby pod koniec dnia ten promyk miał trafić na kawałek szkła i sprawić, że wszystko wokół stanęło w płomieniach, to Rex była na to gotowa. Wolfie był wart tego, by z uniesioną głową wkroczyć prosto w bezlitosny ogień.

@Wolfram Schuster
Mów mi Mi. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Mi#9438. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię Nah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać:
wulgaryzmy, źle postawione przecinki oraz nadmiar nawiasów
.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Wolfram Schuster
Awatar użytkownika
25
lat
183
cm
bezrobotny
Elita
Jej słowa zdawały się mieć działanie uspokajające. Cały niepokój związany z rozwojem ich relacji rozprysł się na drobne kawałeczki, przyklejając się niepostrzeżenie do ścianek umysłu. Nie zniknęły, dały jednak chwilowe poczucie spokoju i bezpieczeństwa by za jakiś czas, prawdopodobnie, uderzyć z podwójną mocą, całkowicie niszcząc poczucie bezpieczeństwa, z którym tak bardzo teraz kojarzył dotyk Rex.
Wyszedł za nią posłusznie na lód, poprawiając chwyt swojej dłoni. Tak jak i ona wcześniej, tak on chciał być teraz dla niej bezpieczną przystanią. Kimś, kogo nie będzie bała się chwycić, choćby patrzyła w oczy samej Śmierci. Kimś, kogo egoistyczne myśli o własnym bezpieczeństwie nie przyćmią zdrowego rozsądku, każącego dbać o swoją własną bezpieczną przystań.
I choć ciałem znajdował się od dłuższej chwili na lodzie, podświadomie pilnując towarzyszki i własnego kroku, tak myślami dawno odbiegł do krainy własnych wyobrażeń. Zwykle ciemne korytarze umysłu, uściełane ciężkimi obrazami jego imaginacji i wspomnień, zaczynały przybierać niespodziewanie barw. Wysokie, smoliste ściany pięły się nieskończenie ku kruczoczarnemu niebu, a zimna podłoga wiodła w pokrętne korytarze. Zwykle nie zatrzymywał się na rozwidleniu, iluzja wolnego wyboru zatarła się już dawno temu, gdy obie opcje zawsze prowadziły do równie przykrych i mrocznych myśli. Tym razem jednak było inaczej. Jedna ze ścieżek była inna, jaśniejsza. Na ścianach pojawiły się drobne lampki świąteczne, światłem mocno kontrastując z otoczeniem. Pod nogami zalegały długie, płomiennorude pióra, kołysane na lekkim wietrze z nieznanego źródła. Tuż obok, oparty o ścianę stał abstrakcyjny obraz z wyrazistą, pomarańczowo-błękitną kolorystyką. Im dłużej szedł przed siebie, tym węższy się stawał korytarz. Ścianki niemalże dotykały już jego ramion, a jemu samemu zaczęło się ciężej oddychać. Na końcu korytarza stała drobna doniczka z jaskrawymi aksamitkami.
Przez krótką chwilę się wahał. Chciał wrócić do miejsca, które znał. Był gotowy na konsekwencje wyboru drugiego korytarza. Przechodził już przez to. Tym razem, wszystko było jedną wielką niewiadomą. Dobijająca siła nie pozwoliła mu się nawet odwrócić. Zamarł w bezruchu, patrząc się na gliniane naczynie z rośliną. Nie miał wyboru. Chwyciwszy doniczkę w dłoń, ta zaczęła momentalnie pękać, zsypując od dołu suchą ziemię i zwłoki zwiędłych kwiatów. Drżące ręce wypuściły resztki donicy, rozpościerając na cały umysł dźwięk tłuczonej ceramiki. Chciał uciekać.
Gwałtownie ocknął się z koszmaru własnych myśli, tracąc przez chwilę równowagę. Czuł jakby się zachłysnął, nie mogąc złapać powietrza. Puścił dłoń Rex, panicznie łapiąc się barierki, by utrzymać w ryzach rozjeżdżające się na lodzie nogi. A następnie spojrzał na nią. - Chodźmy stąd - przymknął na chwilę oczy, chcąc na szybko poukładać swoje własne myśli. - Proszę.

@Rex Marigold
Mów mi rolka/szysza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rolkie#3002. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię idk.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: różnie bywa no.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Rex Marigold
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Petsitter
Techniczna Klasa Średnia
Zdawało jej się, że los uwziął się, aby spłatać jej jakiegoś okrutnego psikusa. Dać namiastkę normalności, by po chwili brutalnie wyrwać ją, mimo że już zdążyła zapuścić niewielkie korzenie. Może Rex powinna za którymś razem już się przyzwyczaić do niewielkich dziurek, które te po sobie pozostawiały. Ale za każdym razem bolało równie mocno.
Czuła się niczym marionetka czy postać z gry komputerowej, której gracz uznał, że to właśnie rudowłosej będzie uprzykrzać życie, rzucając jej coraz to nowe kłody pod nogi. Mogła się poddać, mogła spisać cały ten dzień na straty. Mogła uznać, że próba dalszego rozwoju tej relacji jest bez sensu. Wybrać łatwą ścieżkę, uciec z tego miejsca, uciec od niego, schować się w domu i czekać, aż zapomni, co w tym wypadku byłoby dla niej zbawieniem. Ale Rex była już przyzwyczajona do tego, że ma w życiu ciężko, że o miłe rzeczy musi czasem zawalczyć. A przede wszystkim Rex była po prostu uparta. Wolfie był taką miłą rzeczą, był dla niej ważny i potrzebowała go w swoim życiu, mając przeczucie, że po prostu pisane im było się spotkać. Nie była pewna, czy on potrzebował jej równie mocno co ona jego, ale jeśli wszystkie trudne życiowe momenty ją czegoś nauczyły, to tego, że czasem można było być nieco egoistycznym. Chociaż na chwilę.
Nie pytała go o to, co działo się w jego głowie, podobnie jak on wcześniej nie zapytał jej. Przystanęła obok niego, a na jego prośbę tylko kiwnęła nieznacznie głową i ostrożnie pomogła mu zejść z lodowiska, kierując ich na najbliższą ławkę. Tak złudnie podobną do tej, na której jeszcze niedawno siedzieli, a jednocześnie tak jej daleką. Tamta była już nieosiągalna.
Przysiadła tuż obok niego, jedną dłonią mocno zaciskając na jego palcach, jakby desperacko próbowała odzyskać bezpieczeństwo, które jej oferował i ciepło, które biło od jego lodowatej ręki, a drugą delikatnie dotykając jego policzka w trosce o to, jak się czuł. Chciała być dla niego chociaż niewielką namiastką latarni, która pomogłaby mu wydostać się ze sztormu, który ciemne chmury zdawały się przywiać do jego umysłu.

@Wolfram Schuster
Mów mi Mi. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Mi#9438. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię Nah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać:
wulgaryzmy, źle postawione przecinki oraz nadmiar nawiasów
.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Wolfram Schuster
Awatar użytkownika
25
lat
183
cm
bezrobotny
Elita
Ruszył za nią powoli, starając się nie skupiać na własnych myślach. Nagle błyski koszmarów obijały się o jego umysł i wrzynały w podświadomość jak kawałki szkła z rozbitego lustra. Gdzie by nie spojrzał, wszędzie był w stanie znaleźć najdrobniejsze kryształki, bezlitośnie wkłuwające się pod skórę.
Zejście z lodowiska przyszło mu łatwo, nie był się w stanie na tym skupić, dlatego pozwolił swojemu ciału przejąć kontrolę, ufając że dotrze na miejsce, nie sprawiając przy tym Rex kłopotou. I tak już sprawił, zdecydowanie za duży.
Serce nie współpracowało z umysłem, szybkie bicie zdawało się potęgować stres i pobudzać koszmarną wyobraźnię Wolframa, sprawiając że oba organy pracowały na najwyższych obrotach, jakby się uwzięły, by nie dać mu odpocząć. Gardło zacisnęło się mocno, dając wrażenie dławienia się, choć nie to było najgorsze. Wzrok również odmawiał posłuszeństwa, nie potrafiąc skupić się na konkretnym przedmiocie, podbijając panikę jeszcze wyżej. Przymknięcie oczu nie pomogło, obijając bok Wolframa o barierkę, gdy schodzili z lodowiska.
Spoczynek na ławeczce był zbawicielski. Niemożność kontrolowania całego swojego ciała była nie tylko frustrująca, ale również bardzo stresogenna, a odjęcie sobie części obowiązków pozwoliła powoli uspokoić serce.
Zacisnął drugą dłoń na palcach Rex i pociągnął z lekka do siebie, jakby chciał ją przytulić. Głowa mimowolnie pochyliła się, znajdując oparcie ja ramieniu rudowłosej. Nagle umysł wydawał się oczyścić. Nie było żadnej myśli, żadnych głosów, koszmarów na jawie. Tylko on, Rex i błoga cisza.

@Rex Marigold
Mów mi rolka/szysza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rolkie#3002. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię idk.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: różnie bywa no.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Rex Marigold
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Petsitter
Techniczna Klasa Średnia
Nie była pewna, ile czasu spędzili na ławce. Może to było zaledwie kilka minut, a może kilkanaście czy kilkadziesiąt. Niezbyt ją to obchodziło i wcale nie przeszkadzało, bo wolała skupić się na stanie Wolfiego. Gdzieś w międzyczasie ręka z policzka znalazła się na plecach blondyna, a rudowłosa przysunęła się do niego na tyle blisko, jak tylko mogła i wtuliła twarz w swój szalik, zawieszony na jego szyi. Ich domek z kart powoli powstawał z ruiny, a choć daleko mu było do wcześniejszej imponującej wielkości, tym razem jego podstawy były solidne i gotowe na nagłe podmuchy niechcianego wiatru. Jej palce mocniej zacisnęły się na jego dłoni, dając znać, że nigdzie się nie wybiera.
Nie było sensu wracać na lodowisko — ich humory i atmosfera dookoła się zmieniły, więc decyzja o opuszczeniu miejsca przyszła im dość łatwo. Przebrali buty, oddali łyżwy do stoiska i Rex ponownie złapała jego dłoń w swoją, gdy kierowali się do wyjścia z terenu lodowiska. Nawet nie zwróciła uwagi, gdy minęli miejsce, nad którym nadal wisiała niepozorna jemioła, choć grupa dzieciaków już dawno się stamtąd zmyła. Wybrakowane kule mieniły się w promieniach słońca, gdy wzburzony w nich śnieg uniósł się, porywając ze sobą drobinki brokatu. Sceneria wewnątrz ozdoby nadal była niekompletna, ale jej ukryty dotąd błysk sprawiał, że mankamenty znikały gdzieś na drugim planie. Rex posłała Wolfiemu ciepły uśmiech, chcąc go tym zapewnić, że mimo wszystko miło spędziła z nim czas.
Kawałek za wyjściem z lodowiska po raz ostatni ścisnęła jego zimną dłoń, z uśmiechem się z nim żegnając, po czym wcisnęła ręce do kieszeni, ruszając samotnie w jej tylko znanym kierunku. Mimo tego, jak potoczył się ten dzień, czuła w środku przyjemne ciepło. Czas miał pokazać, czy świeca w latarni starała się dawać większy płomień, aby blondyn mógł odnaleźć drogę wśród ciężkich chmur, które nadal kręciły się w jego pobliżu, czy może budynek stanął już w ogniu bezlitośnie rozpuszczającym świeczkę. Rex była gotowa na obie sytuacje, bo Wolfie należał do osób, dla których warto się roztopić.
/zt x2
(tak, cytowałam Krainę Lodu)
@Wolfram Schuster
Mów mi Mi. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Mi#9438. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię Nah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać:
wulgaryzmy, źle postawione przecinki oraz nadmiar nawiasów
.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odpowiedz