Sranie w banie. Było jedyną rzeczą, jaka przychodziła jej do głowy, gdy Wolfie mówił o swojej obojętności wobec chłodu. Nie było opcji, żeby niska temperatura nigdy mu nie przeszkadzała, więc albo próbował (zupełnie niepotrzebnie) udawać jakiegoś głupiego twardziela albo miał jakiś inny (równie głupi i niepotrzebny) powód, dla którego tak powiedział. Jej zastroskanie na moment zamieniło się we frustrację słowami blondyna, choć jego kolejna uwaga odwróciła jej myśli od spuszczenia mu słownego opierdolu za brak dbania o samego siebie. Miał szczęście, skubany.
-
Staram się być, ktoś musi ratować z opresji dorosłych mistrzów adekwatnego ubierania się. - Odpowiedziała, lekko przygładzając mu końcówkę szalika, która jak na złość nie chciała się słuchać.
Dotyk jego zimnej dłoni otaczającej jej własną zdawał się być kubłem równie lodowatej wody, który sprawił, że nagle wszystko się zepsuło. Zupełnie jakby cała ta chwila była misternie budowanym przez ich dwójkę domkiem z kart, gdy niespodziewanie zerwał się niewielki podmuch wiatru i zniszczył delikatną konstrukcję. A może to wcale nie była wina żywiołu, tylko Rex, niedbale stawiającej swój przydział kart? Bo przecież nigdy nie mogłaby posądzić Wolfiego o zburzenie ich wspólnej budowli. Jego mogła winić tylko za to, że nie umiał, albo (co gorsza) nie chciał o siebie dbać. A siebie mogła winić za to, że zapomniała spakować rękawiczek, przez co teraz nie mogła pomóc zmarzniętym dłoniom blondyna. Jego słowa zdawały się odbijać co raz głośniej wewnątrz jej głowy, niczym dzwony kościelne zagłuszając wszystko inne i powoli zmieniając swoje znaczenie. Miała posiadać potrzebne rzeczy,
zawsze powinna być gotowa na każdą sytuację, powinna
wiedzieć lepiej, a nie tak zapominać. Ciągle tylko zapominała i zapominała. Kolejne słowa Wolframa zdawały się ulecieć gdzieś obok niej, jakby w ogóle ich nie usłyszała. Pospiesznie wyjęła swoje dłonie z jego zimnego uścisku, który nie byłby tak zimny, gdyby tylko nie zapomniała spakować rękawiczek.
Zapomniała, zapomniała. Zupełnie nie docierał do niej fakt, że każdy przeciętny człowiek zapomina takich rzeczy w ten sposób i nie było w tym nic złego czy nadzwyczajnego. Jej nadwrażliwość na punkcie swojej niepamięci sprawiała, że sama wpędzała się w spiralę nienawiści i obwiniania samej siebie za coś, nad czym nie miała kontroli. Cała sytuacja nie trwała zapewne nawet pełnej minuty, choć zdawała się dłużyć w nieskończoność dla Rex, zamkniętej na tę krótką chwilę sam na sam ze swoimi tonami myśli przeróżnych, które nic tylko obrzucały ją ciężkimi łańcuchami poczucia winy i najróżniejszymi niemiłymi sentymenami, a gdzieś w tle usłyszeć mogła głęboki, męski głos, karcący ją po raz kolejny za zapomnienie. Chwila zniknęła bezpowrotnie, domek kart leżał w ruinie, a niektóre z kartoników odleciały daleko, jakby wiatr chciał je bezpowrotnie ukraść, aby delikatna konstrukcja już nigdy nie mogła być kompletna.
Nie była pewna, co wyrwało ją z tej spirali - uczucie szklących się oczu, zamazujący się przed nią obraz, czy może to, że w końcu gdzieś w jej głowie zarejestrowały się wybiórcze słowa Wolfiego.
-
Rozgrzać? - Zapytała niepewnie, mrugając kilka razy, żeby przepędzić niepotrzebne łzy. -
To najlepiej na lodzie, nie? Widzę, że już łyżwy włożyłeś, czekaj, dokończę zakładać swoje i już pędzimy. - Mówiła szybko, starając się zająć czymś głowę i jednocześnie dość nieświadomie dając mu znak, żeby nie pytał o te jej krótkie zawieszenie. W rekordowym tempie wcisnęła drugiego buta na stopę, zgarnęła plecak i wstała, wyciągając do niego rękę. -
No chodź, cośtamcośtam sport to zdrowie, blabla. Lód czeka. - Posłała mu ciepły uśmiech, pełna zdeterminowania, zupełnie jakby składała obietnicę, że odnajdzie wszystkie pogubione karty i poskleja je na kropelkę, aby już nigdy żadna z nich nie mogła im uciec. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że żadna z nich nie jest doszczętnie zniszczona.
@Wolfram Schuster