Chociaż z całego serca ufała Windsorowi i wiedziała, że z własnej woli nigdy nie skrzywdziłby nawet muchy (no dobra, chyba że jakiejś natrętnej), to jednak kątem oka obserwowała go, bo w końcu była za niego odpowiedzialna i różne wypadki chodziły po ludziach. Uśmiechnęła się pod nosem w reakcji na szczebiot dziewczynki, która wydawała się bardziej wygadana od niej samej. Aż się zaśmiała, słysząc jej odpowiedź na pytanie o rodzicach. Niemniej wcale do śmiechu im nie powinno być - nie wątpiła w to, że jakikolwiek dorosły, który tutaj z nią przyjechał, był teraz w niemałych nerwach. -
Co powiesz na to, żebyśmy za chwilę w trójkę poszukali Twojego rodzica? - Chciała jej dać jeszcze chwilę na pogłaskanie wałacha, który wcale tak długo na tej trawie nie stał i czego nie chciała mu tak szybko ukrócać. Dużo większe szanse na spotkanie kogoś znajomego mieli w stajni bądź budynku klubowym, gdzie siłą rzeczy znajdowało się więcej ludzi niż na tylu hektarach łąki.
Nie zdążyła nawet uzgodnić planów z dziewczynką, bo w kolejnej minucie ktoś zawołał ją z kilkunastu metrów. Mia trochę odetchnęła z ulgą, nie kryjąc się z tym, że troszkę jej się nie uśmiechało bawić się teraz w biuro osób znalezionych. Odprowadziła wzrokiem Mabel do, jak się jej wydawało, jej taty, swoim zainteresowaniem wracając znowu do Windsorka. Nie spodziewała się, że będą chcieli jeszcze raz do nich podbić, ale powitała Masona uprzejmym uśmiechem, który poszerzył się na kolejną
wygadaną odpowiedź Mabel. Po kim to takie cwane? Nie jej to oceniać, bo mężczyznę kojarzyła co najwyżej z twarzy na korytarzu, nie będąc nawet pewną co do tego, czy dobrze kojarzyła jego imię.
-
Nie mnie się o to pytaj - odpowiedziała mu, spoglądając na siwego, który znowu mógł liczyć na głaskanie ze strony dziecka. Nie mogła na nic narzekać, szczerze powiedziawszy, to Mabel była jednym z milszych dzieciaków tutaj - znaczna część nawet nie spytałaby o to, czy może pogłaskać konia. -
Strach pomyśleć, co będzie, jak dorośnie - skomentowała z tym samym pogodnym uśmiechem, wracając do siadania na swoim kamieniu, skoro Windsor był zajęty niańczeniem dziecka.
-
....Massimo? - Strzeliła z imieniem mężczyzny, robiąc przy tym niewyraźną minę i nie udając, że trochę zgadywała i było jej z tej
odrobinę głupio.
@Mason Robins @Windsor
1x podwójne punkty doświadczenia za kolejny trening