Nie przejęła się tym przejawem radości. Większość koni, na których jeździła, wyrażała swoją radość właśnie poprzez brykanie, więc nie było to dla Naomi nic zaskakującego, choć zaśmiała się sama do siebie, musząc przyznać, że brykanie w wykonaniu kucyka... było jednak trochę inne niż wszystkie.
Galop był już ostatnim etapem ich rozgrzewki przed skokami. Na zakończenie sprowadziła Naughty'ego do kłusa, w którym wjechała na duże, około dwudziestometrowe koło. Zachęciła konia do podążenia nosem za oddającą ręką i tym samym rozciągnięcia górnej linii podczas żucia z ręki. Następnie zwolniła do stępa i dała izabelowatemu odpocząć. W międzyczasie raz jeszcze rozejrzała się po przeszkodach, ale nie planowała konkretnej trasy. Zamierzała po prostu wykorzystać kilka przeszkód, które wpadły jej w oko i wypróbować je w paru konfiguracjach.
Kiedy uznała, że kucyk już wystarczająco odetchnął, ponownie nabrała wodze na kontakt. Nim jednak przeszła do kłusa, a potem do galopu, upewniła się, że Naughty jest ustawiony na pomocach i rozluźniony. Dopiero gdy byli w pełni gotowi na zagalopowanie, Naomi poprosiła o nie konia. Poświęciła chwilę na to, żeby ustabilizować tempo i sprawdzić, czy ogier w dalszym ciągu odpowiada na pomoce i daje się skrócić/dodać, i dopiero gdy miała pewność, że wszystko gra, obrała najazd na pierwszą
przeszkodę. Była to niewysoka kłoda na podwyższeniu, która była znacznie poniżej umiejętności Naughty'ego, więc nie powinna sprawić mu żadnego kłopotu. Naomi nie chciała go jednak przeforsować po przerwie, więc dziś musiał się zadowolić właśnie takimi skokami.
Najeżdżając na przeszkodę, starała się wycelować w środek. W zasadzie do samego końca jechała w lekkim, skokowym dosiadzie i dopiero przed samym odbiciem zadbała o to, żeby odciążyć przód konia. Przy tej wysokości wiązało się to jednak zaledwie ze ściągnięciem łopatek. Pomogła mu też w ocenie odbicia, po czym zgrała się z jego ruchem, nieco pogłębiając półsiad i przede wszystkim pracując ręką.
Dalej pojechała przed siebie, może tylko delikatnie odbijając w lewo na drugą, nieco potężniejszą
kłodę, w najeździe do której zachowała się bardzo podobnie, o ile zachowanie konia na to pozwoliło. Jeśli wymagał przytrzymania, to oczywiście wróciła w siodło, żeby mieć nad nim lepszą kontrolę, a jeśli się wahał, to podparła go łydką. Pokonawszy te dwie przeszkody, pojechała obszernym łukiem na prawo, niemalże zawracając. Wszystko po to, żeby zmierzyć się z
trójką, kolejną przeszkodą w formie kłody. Nie była ona trudna, więc także nie powinna sprawić im kłopotów.
@Naughty Boy