Jagger była ucieleśnieniem szatana.
A przynajmniej od kiedy skończyła sześć lat.
Ze starszymi siostrami JJ zdecydowanie lepiej się dogadywał — z nimi mógł porozmawiać na tematy głębsze i płytsze, porobić rzeczy (z lub bez wiedzy Joey, czego oczy nie widzą itp. itd.) lub posiedzieć we własnym towarzystwie nie robiąc nic i też było fajnie. Młodą trzeba było ciągle czymś zajmować, żeby nie próbowała biegać po suficie, a to bywało męczące. Zajmowanie jej, JJ po suficie biegać nigdy raczej nie próbował (ale pewnie też do łatwych nie należało, chociaż Jagger po paczce cukierków pewnie by się nawet nie zmęczyła). I dlatego też z najmłodszą miał jednak pewne granice wytyczone, bo jak June i Jojo ogarniały, żeby mu nie wbijać do pokoju, jak był w połowie projektu, no, chyba że się paliło, waliło, albo ewentualnie potrzebowały pomocy w matmie. Jag za to lubiła udawać, że tabliczki 'nie przeszkadzać' nie rozumie, czym są słowa, jak się czyta, i wparowywała mu w jego progi bezceremonialnie. Znaczy raz jej się udało, bo potem właśnie wytłumaczył jej, że nie może tak robić, mentalnie rysując wielką szarą krechę (bo czerwona pewnie za bardzo by młodą kusiła do jej przekraczania) i miał z nią względny spokój.
Oczywiście dawał jej się czasem wyciągnąć na jakiś spacer, czy do kina na nową bajkę, chociaż wtedy zabierali też i starsze siostry, bo bajki to była świętość i trzeba je było oglądać wspólnie. Póki jeszcze było ciepło i miło na zewnątrz, to JJ coraz częściej dawał się namawiać na popołudnie na przeróżnych placach zabaw, które czasem musieli zmieniać, bo z młodej jednak szatan wychodził. Nie każde dziecko lubiło bawić się w rycerzy, gdzie główną rozrywką było nawalanie się gałęziami po głowach, dziwna sprawa. Po kilku takich akcjach niezadowolone matki zabierały swoje dzieci z daleka od Jagger, więc pole bitwy trzeba było zmieniać, a młoda szybko zaprzyjaźniała nowe dzieci i dręczyła swoją przyjaźnią, aż te nie zostały zabrane przez rodziców. JJ w całym tym zamieszaniu raczej trzymał się z boku, interweniując tylko wtedy, gdy sytuacja groziła podbiciem oka, wybiciem zęba czy wyciągnięciem organów przez nos (zdarzyło się to tylko raz, bo Jagger naoglądała się czegoś o faraonach i bardzo chciała zmumifikować swojego nowego kolegę. Jego starszy brat był wniebowzięty, bo z gówniaka chyba był diabeł dorastający Jagger do pięt), a tak to siedział na jakiejś pobliskiej ławce, przeglądając rzeczy w telefonie, czasem rozmawiając z innymi opiekunami, jeśli byli w zbliżonym wieku i w ogóle było o czym rozmawiać.
I tak właśnie poznali Kate i Billiego, Jagger bawiła się świetnie, JJ coś tam z bratem nowej koleżanki siostry rozmawiał, a jak zauważył ten nieszczęsny błysk w oku szatana, który oznaczać mógł tylko to, że jak zakopywać Billiego, to włącznie z nasypaniem mu piachu do oczu, nosa i ust, to szybko odwrócił młodych uwagę i kolejny kryzys był zażegnany. Musiał w końcu uważać, bo jak tak dalej by szło, to wkrótce pewnie zabrakłoby im placów zabaw w Eastbourne.
Przez te kilka dni zdążył o całym zdarzeniu zapomnieć, bo następnego dnia młoda próbowała przebiec cały park tylko i wyłącznie po drzewach, o mały włos sobie przy tym karku nie łamiąc, dając mu przy tym milion stresu i zabierając tym samym przynajmniej kilka dobrych lat z życia.
Było trochę po drugiej w nocy i miał zamiar położyć się spać...trzy godziny wcześniej, żeby choć odrobinę odespać poprzednią zarwaną noc, kiedy to nie spał do piątej, a obudził się o siódmej (no zgadnijcie przez kogo). Ale los tak chciał, że wypluł mu jakiś ciekawy artykuł, który miał potencjał pomóc mu w rozwiązaniu blokady w jego najnowszym hobbystycznym projekcie robotycznym (który to właśnie od kilku nocy spędzał mu sen z powiek, bo rozwiązać go
musiał i musiał to zrobić
t e r a z), więc plany na spokojny sen po raz kolejny poszły do kosza, który już i tak pełny był zabazgranych i pomiętych kartek. Dodatkowo Jay, z którą podzielił się swoim problemem kilka dni temu, jak zwykle nie odpisywała, co bardzo typowe było i go wcale nie dziwiło, liczył tylko, że jak w końcu odpisze, to z jakimś sensownym pomysłem na rozwiązanie tej całej blokady.
Sprawdzał właśnie, czy jedna z rzeczy w jego projekcie zgadza się z tym, co było w artykule, gdy nagle w oknie pojawił się Billy.
-
Kurwa typie - podskoczył nieco na krześle, bo jednak nie spodziewał się, że ktoś mu będzie zaglądał do pokoju o drugiej w nocy. A szczególnie przez okno. -
Popieprzyło cię? Co ty tu w ogóle robisz? Skąd wiesz, gdzie mieszkam? - Zadał serię pytań, wstając od biurka, a jego kolana wydały nieprzyjemne strzyknięcia, jakby chciały mu powiedzieć, że jednak już trochę przesadza z tym siedzeniem do późna. Następnie podszedł do okna, zasłaniając przed intruzem resztę pokoju i dając mu wyraźny sygnał, że nie był tam mile widziany. Jak już znalazł się nieco bliżej, dosięgnął go znajomy zapach zioła (może sam nie palił, ale na imprezach bywał i głupi jednak nie był). -
Nie to, gościu, jeszcze jesteś zjarany. Weź idź dręcz kogoś innego, bo ja nie mam na to siły, okej?
@Billy Pilgrim