Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

Holy Trinity Church
kościół anglikański

Obrazek
Holy Trinity Church to anglikański kościół parafialny zbudowany w 1818 roku w Eastbourne. Kościół posiada drewniane ławki i centralny korytarz, obok którego znajdują się balkony z dwoma wejściami bocznymi po obu stronach. Utrzymany w wiktoriańskim stylu, robi szczególne wrażenie zwłaszcza ze względu na kolorowe witraże z przedstawionymi na nich scenami biblijnymi.
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Ezra Ira Capehart
Awatar użytkownika
33
lat
192
cm
muzyk, właściciel Primal Play
Nowi Zasobni Pracownicy
0 0 3
___Hands on the Bible___
@Hazel Judy Pearson
<< w y g l ą d > >

Nie czuł zapachu własnej skóry, chociaż od kilku minut dociskał nadgarstek do nozdrzy, do rozgrzanego oddechem materiału chusty; usilnie próbując coś poczuć, zaciągnąć się czymś ludzkim, czymś znajomym, własnym. Jeszcze chwila. Cholerna chwila. Był cierpliwy, pomimo upiornych pazurów wbijających się w krtań. Odnosił wrażenie, że smolista dłoń wyciąga się zuchwale z wnętrza żołądka, penetrując boleśnie przełyk. Żarłoczny głód. Czuł, że przy każdym kolejnym oddechu, jego ciało napina się coraz bardziej, coraz intensywniej odbierając najdrobniejsze bodźce z zewnątrz. Ciemność napierała na ramiona Leara, przygniatając go, zmuszając do wtopienia się w oślizgły mrok. Poddawał się temu z cierpiętniczą rozkoszą. Czekał już tak długo, nerwowo szamocząc się w niespokojnym śnie, łapiąc się skrawków rzeczywistości, która wcale nie była jego rzeczywistością; przewijała się przed zamroczonymi pierwotnymi żądzami źrenicami, kując w wodniste spojrzenie. Nie mógł pozbyć się wrażenia obcości, które ze sobą przynosiła. Kropla za kroplą nieznajome doznania drążyły tunel w umyśle, wypełniając go paranoicznym lękiem, że może utracić siebie samego na rzecz spowszednienia. Obrzydzenie. Parszywe spodlenie.

Krok za krokiem. Jeden za drugim. Bruk przyjmował każdy kolejny cios obcasów z głuchym, pustym westchnięciem, przerywając onieśmieloną ciszę. Nawet ona postanowiła się od nich odwrócić, schować twarz, udawać, że nic się nie dzieje, że powietrze wcale nie wibruje, że nie unosi się w nim wręcz namacalne wygłodzenie drapieżnika. Lear czuł, że żołądek przykleja mu się do kręgosłupa, jakby nie jadł od wieków. To niesamowite, jak psychiczne pożądanie posiadania czegoś, potrafi fizycznie odbijać się na ciele swojego nosiciela, odbierając mu poczucie racjonalności. Zastępując je prymitywnymi zmysłami, które w jego przypadku były skrajnie wyostrzone. Najmniejszy szmer uderzał w uszy mordercy z potężną siłą, przebijając się przez hipnotyzujący huk tłoczonej krwi.

Utracił poczucie czasu już kilka godzin temu, nie było ono ważne, nie miało dla niego żadnego znaczenia. Trwali w swojej własnej czasoprzestrzeni, zamknięci między restrykcyjnymi zasadami, jakie ustanawiał Lear. Bo przecież to on wykreował ten scenariusz, to on był jego autorem — Hazel odgrywała jedynie swoją drobną rolę. Bardzo tragiczną, ale na swój sposób romantyczną. Lear po raz kolejny dawał komuś szanse na zaistnienie w bardziej szczególny sposób, na wyrwanie się z szarego znoju nijakości. Nie obchodziło go to, czy kobieta tego chciała, czy nie. Nie mogła przecież zdawać sobie sprawy z istnienia tak cudownego rozwiązania na wszystkie męczące ją problemy. Mogła osunąć się w miłe zapomnienie, odcinając od codziennych problemów, wypełniając swój umysł w sposób całkowity, właśnie nim. Był niczym miłosierny zbawca, opiekuńcze fatum.

Mów mi god almighty. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez#4898. Piszę w 3 os. czas przeszły. Wątkom +18 mówię yes, ma'am.
Szukam następnej ofiary.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: napaść fizyczna, nagość, problemy medyczne, krew, nadmierna lub nieuzasadniona przemoc, znęcanie się (fizyczne, psychiczne, emocjonalne, słowne), śmierć lub umieranie, porwanie, morderstwo, Doxxing, przekleństwa, alkohol..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Hazel Judy Pearson
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Rysownik komiksów
Prekariat
Mówią, że idziesz za mną krok w krok.
Idę, ale Ty nigdy nie oglądałaś się za siebie, do dziś. Dziś obejrzałaś się po raz pierwszy.
Stoimy, oto twarzą w twarz, a ja nie czuje lęku. Zabrałeś mi wszystko. Zabrałeś mi również lęk.
Wcześniej istniał tylko infernalny strach. Lęk, rozpacz nakazująca krzyczeć w dal. Został on jednak stłumiony. Śliska czarna macka owinięta na krtani Judy przypominała jej, że jednak wszystko jest prawdą. Jak, do tego doszło? Zimne kamienie, skąpane w ciszy chłonęły łzy spływające po twarzy młodej rysowniczki. Były one jedyną oznaką pierwotnych uczuć, jakie jeszcze chwilę temu posiadała. Zanim stanęła naprzeciw, jak się jej wydawało własnemu stworzeniu. Dobrze znała ten pierwotny lęk zamknięty w czerni, o ludzkiej sylwetce. Było, to pierwotne zło, jakie przeniosła na karty swojego dzieła. Dobrze wiedziała co, ją czeka. Przecież sama wyrysowała swój los.
Obraz pierwszy.
Wszystko zaczyna się niewinnie. Od drobnych zmian w życiu. Jakiegoś ruchu rejestrowanego na granicy postrzegania peryferyjnego. W oddali zawsze można było zaobserwować jedynie małą kropkę.
Obraz drugi.
Okno wychodzące na podwórze. Ku niemu wiatr niósł gorycz niewypowiedzianych słów dobywających się, ze skąpanej w krwi postaci. Ciemna plama była bliżej, a jej cień układał się w dłoń sięgającą ku oknu.
Obraz trzeci.
Infernalny strach pcha bohaterkę ku ucieczce. Biegnie przez pokrytą mgłą ulicą. Biegnie ku jedynemu otwartemu budynkowi w pobliżu. Do kościoła. W tle pojawia się napis "kto przebywa sam, umrzeć musi nam".
Obraz czwarty.
Po raz pierwszy stoją naprzeciw siebie. Ona i cień. Zimne macki oplatają jej ciało, sprawiając ból. Gdzieś w ciemności zagrzmiało, a do uszu bohaterki doszedł szatański szept. I tu miała być kolejna scena, lecz ktoś wyrwał zakończenie.
Już wiedziała kto.
A więc to koniec. Przemknęło jej przez myśli gdy ostatkiem sił uchwyciła cień dłońmi. Był prawdziwy. Nie oszalała! Irracjonalna ulga, jaką odczuła w tej sytuacji, sprawiła, że pomimo wszystko na jej twarzy zagościło coś, co mogło przypominać uśmiech.
Za późno już. Nadchodzi jej rządów kres.
Nie narysuje już niczego, a może jednak?
Każda kolejna myśl przychodziła jej z trudem. Wiedziała, że to wina uścisku, jaki miażdżył jej krtań, odcinając dopływ powietrza. Coraz trudniej było jej zaczerpnąć tchu, a wzrok coraz bardziej zachodził przyjemną mgłą. Wszystko było nią spowite. Cień, ona, kościół. Całun, jaki opadał na jej gasnącą świadomość jednocześnie rozjaśniał ją. Nagły przebłysk.
To nie może tak się skończyć.
Nie tak, to narysowała!
Ostatni przebłysk nadziei, jaki zagościł w jej, umyśle był tym, czego potrzebowała. Bodźcem zmuszającym ją do wyduszenia, z siebie czegoś, co kiedyś mogło brzmieć jak głos
-To nie zakończenie- nie wiedziała, czy jej słowa podziałają. Zresztą było jej już wszystko jedno. Jeśli miała rację i jej prywatne piekło przynajmniej częściowo było realne, a co za tym idzie, krył się za nim człowiek, to może wzorował się na jej pracy... W takim razie miała -nomen omen- cień szansy.
Jeśli jednak się myliła, to odejdzie tak jak żyła. Wsłuchując sie w szum, krwi własnego ciała.
@Ezra Capehart
Mów mi . Piszę w 3os, czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Za fabuły

Ezra Ira Capehart
Awatar użytkownika
33
lat
192
cm
muzyk, właściciel Primal Play
Nowi Zasobni Pracownicy

Krążyli wokół siebie już tak długo; mogłoby się zdawać, że kobieta miała dostatecznie dużo czasu, aby nauczyć się ostrożności. Czy naprawdę był dla niej aż tak dużym zaskoczeniem? Przecież, to ona zaplanowała to spotkanie, zanim się jeszcze poznali. Zanim się o niej dowiedział, poznał jej zapach, ciepło jej skóry, zanim poczuł wibracje powietrza, które starało się wydostać przez zaciśnięte gardło. Nie był tutaj dla własnej przyjemności... Nie, źle. Nie był tutaj tylko i wyłącznie dla własnej przyjemności. Czy nie czuła się teraz lepiej? Doceniona? Razem z Hazel tworzyli ten uświęcony moment; woń kadzideł była tożsamością tego miejsca. Wsiąkała w ich ubrania. Przedostawała się przez pory w skórze, płynąc razem z krwią. Nie istniała bardziej intymna relacja, od tej, w którą się zatapiali. Nie byli przyjaciółmi, nie byli kochankami — byli przeznaczeniem utkanym z żył i ścięgien. Przeznaczeniem, które miało zostać brutalnie rozszarpane.

Był z nią. Był dla niej. Każda kreska, każde pociągnięcie ołówka po papierze tworzyło ich historię. Lubił się jej przyglądać, kiedy rysowała, kiedy opowiadała mu pomysły rodzące się w głowie. Drobne zmarszczki mimiczne wokół jej oczu nagle całkowicie znikały i przypominała mu małą dziewczynkę. Te nieśmiałe słowa, radosny ton głosu, to wszystko pozwalało mu zatracić się na moment w jej rzeczywistości, złapać się jej mocniej, wręcz kurczowo. Jednak teraz każdy paniczny świst, każdy krótki haust powietrza przypominał Learowi, że po małej dziewczynce zostało już tylko wspomnienie. Chciał, aby to dorosła kobieta krztusiła się pod jego dłonią.

Kciuk i palec wskazujący uciskał tętnice na smukłej szyi. To nie utrata powietrza była najbardziej ujmująca, a odpłynięcie krwi z głowy. Ciało człowieka stawało się miękkie i bezwładne. To nie zakończenie. Nie, Hazel, to nie jest koniec. To tylko niewinna zabawa. Igraszki dzieciaków, które pozwoliły sobie na zbyt dużo. To ty mnie wpuściłaś, zgodziłaś się na mnie. Klatka piersiowa mężczyzny zaparła się na drewnianym brzegu ławy. Kant wżynał się tępo w jego ciało, kiedy ramię zaczęło wgniatać się w pierś Hazel, dociskając jej plecy do oparcia. Nie wiedział, czy słyszy już chrzęst kości, czy jeszcze jęk kościelnego mebla. Krótki pomruk zadowolenia, sapliwy warkot, urwał się przy uchu kobiety, kiedy dłoń zaciskająca jej krtań nagle odpuściła. Gwałtownym ruchem Lear złapał za jej podbródek, forsując ją do odchylenia głowy do tyłu. Do spojrzenia na zamaskowaną twarz. Nawet jeżeli nie mogła go dojrzeć, chciał, aby patrzyła. Chciał czuć jej wzrok. Był tu. Tuż za nią. Jak zawsze.

Wystarczyła chwila, aby szeroka dłoń mężczyzny w całości przylgnęła do brody Hazel, przytrzymując ją w miejscu. Smolista sylwetka nachyliła się nad nią, zagradzając światłu drogę do jej  oczu. Nie chciał złamać jej karku, to nie było przecież w jego stylu, prawda? Tylko się bawił. Pomimo siły, jaką wkładał w każdy swój ruch, był ostrożny. Wiedział, że Hazel to doceni. Przecież wiedziała, że nie chciał jej skrzywdzić. Czy właśnie to powinien teraz powiedzieć? Mgliste wspomnienie kolejnego aktu zaczęło wyłaniać się z odmętów. Ciemne spojrzenie utkwił w ołtarzu. - Znasz Ojcze Nasz? - Gęsty syk wypełnił kościelny eter, wpełzając w święty obraz niczym grzeszny wąż.

@Hazel Judy Pearson
Mów mi god almighty. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez#4898. Piszę w 3 os. czas przeszły. Wątkom +18 mówię yes, ma'am.
Szukam następnej ofiary.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: napaść fizyczna, nagość, problemy medyczne, krew, nadmierna lub nieuzasadniona przemoc, znęcanie się (fizyczne, psychiczne, emocjonalne, słowne), śmierć lub umieranie, porwanie, morderstwo, Doxxing, przekleństwa, alkohol..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Hazel Judy Pearson
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Rysownik komiksów
Prekariat
Szum krwi. Praca serca. Czuła wszystko. Nie wiedziała ile, to praca jej wyobraźni, a ile wyczulone zmysły odcięte od innych. Oczyma wyobraźni widziała, jak jej serce kurczy się i rozszerza. Jak stara się uratować każdy organ w jej ciele poprzez rozsyłanie tlenu i przetwarzaniu dwutlenku węgla. Czuła, to wszystko jednocześnie nie widząc nic. Mgła, jaka zasnuła jej spojrzenie, była podobna, do bielma. Była niczym ślepiec. Jej zmysły powoli wyostrzały się, nadrabiając stratę wzroku. Słyszała każdy odgłos wypełniający kościół. Czuła ciepło padające od palących się świec. Zapach kadzidła, niemytego ciała oraz coś, czego nie umiała rozróżnić. Czyżby, to była osoba, z jaką przyszło jej przebywać? Wiedziała już, że to osoba. Czuła przecież palce zaciskające się na jej szyi. Tamujące dopływ krwi. Nagle wszystko przestało mieć znaczenie. Była wolna. Nagle w jej głowie pojawiły się słowa. Były wypalone gdzieś poza czasem i przestrzenią. "Gdybym była zamknięta w łupinie orzecha nadal będę panią niezmierzonej przestrzeni, gdybym tylko złych snów nie miewała". Przecież jej zły sen właśnie stał przed nią, a może był gdzieś obok? Nie wiedziała. Nie postrzegała już przestrzeni jako całości, a cała sytuacja zdawała się być jej własnym komiksem. Widziała jedynie sceny rysujące się na bieżąco. Sceny, w jakich musi przetrwać.
Znów poczuła ból, a jednocześnie radość. Uścisk na jej krtani zelżał jednocześnie, pojawiając się w klatce piersiowej. Napierał niczym taran na jej wiotkie ciało, jakim nie panowała. Czuła się niczym ten wisielec, jaki stukał obcasem o obcas na tryczku. Umierała. Jednak na dobrą sprawę umierała co dzień. Jednak dziś przyszedł ten ostatni gdy każdy ból, jaki przeżywały jej postaci zdawał się być jej bólem. Nie, to nie może być jej ból, to postaci. Była nią. Była postacią w komiksie. Najwyraźniej jej umysł wypierał wszystko, to co straszne i zastępował tym, co dobre i znajome. Każdy oddech przynosił jej ból. Nie potrafiła przecież nabrać tchu w piersi, jakie właśnie coś lub ktoś miażdżył. Nie potrafiła określić osi przestrzennej, lecz w chwili gdy poczuła dotyk wzdrygnęła się. Odruch bezwarunkowy. Wiedziała, że ten dotyk przynosi jedynie ból, więc starała się go uniknąć za wszelką cenę. On jednak zmusił ją do spojrzenia w jeden punkt. Jej spojrzenie nie zarejestrowało nic. Rozmazany obraz, jaki pokrywała mgła. Wszystko, to sprawiało, że czuła się samotna w tej ostatniej chwili. Była niczym w bagnie, jakie ją pochłaniało. Powoli, lecz sukcesywnie, a ona sama była jedynie dzieckiem pogardy. Nikim więcej. Nie była sobą. Kobietą, czy dzieckiem. Była jedynie workiem na krew i kości.
-I daj nam siłę, abyśmy nie wybaczali naszym winowajcom. - Wychrypiała, z wielkim trudem artykułując każde słowo. Wypowiadała, je powoli czując jak ból promieniuje, w jej ciele, a krtań odmawia posłuszeństwa. Jednak mimo wszystko musiała, to powiedzieć. Nie, znała przecież modlitw wiary chrześcijańskiej. Nie znała żadnej, z dostępnego kanonu, a mimo wszystko sparafrazowała jedną, z nich wiedząc, że jest, to coś, czego chciał usłyszeć. Już dawno zdała sobie sprawę, że jest jedynie postacią, a skoro nią była musiała zachowywać się tak jak ona. Zacytowała więc swój własny tekst, z komiksu gdzie religia poszła w inną stronę, a bóg, zamiast umrzeć, jak przystało na dobrego boga, skąpał Jerozolimę we krwi niewiernych. Judy naprawdę szybko uczyła się tej gry. Była inteligentna i pomimo sytuacji starała się w jakiś sposób dostosować. Wiedziała przecież, że mógł ją zabić chwilę temu, a mimo wszystko nie zrobił tego. Była wdzięczna. Czyżby syndrom sztokholmski? Zapewne. Chciała raz jeszcze ująć, tą materialną dłoń, lecz siły opuściły jej ciało. Większość energii przecież kumulowała na oddychaniu, a inne zachowania musiały zostać odwleczone w czasie. Przecież wiedziała, że siedzi. Czuła ławkę wbijającą się w jej ciało. Czuła przenikliwe zimno, jakie targało jej ciałem. Czuła ten dziwny, a zarazem znajomy zapach.
- znam Cie- Zaryzykowała. Nie była pewna, lecz mimo wszystko zagrała tą kartą. Mogła się mylić lecz co jeśli było inaczej? Mogła znać napastnika. Mogła odwlec swoją śmierć na rzecz uszkodzenia krtani, o oczach nie wspominając. Nadal przecież nic nie wiedziała. Oślepła? Możliwe, że jej organizm zareagował w taki sposób, by jakoś ograniczyć złe bodźce... Kto wie. Na pewno nie ona. Była przecież jedynie kukła starającą się złapać oddech. Ból, jaki przeszywał jej ciało, był straszny i mogła podejrzewać, że przynajmniej parę żeber już dawno zmieniło swoje ułożenie. Pytanie brzmiało, czy przebiło już płuco?
@Ezra Capehart
Mów mi . Piszę w 3os, czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Za fabuły

Ezra Ira Capehart
Awatar użytkownika
33
lat
192
cm
muzyk, właściciel Primal Play
Nowi Zasobni Pracownicy

Łagodnym, wręcz pieszczotliwym ruchem, Lear przeciągnął dłonią z brody kobiety, sadowiąc długie palce wokół jej krtani, zdobiąc ją nimi niczym najdroższą kolią wysadzaną brylantami; bo czy było coś cenniejszego od dłoni, które potrafiły odebrać cenne życie w ułamku sekund? W krótkiej chwili zamknąć w uścisku kilkanaście lat życia, przepełnionego radością i smutkiem, całkowicie wymazując je ze świata, pozornie żywych. Potrzebował jedynie momentu, aby całkowicie zmienić bieg losu, zmienić jego kierunek i zapisać na swoją modłę. Nie bawił się w Boga, był Bogiem, zamkniętym w ciasnym, ograniczonym ludzkim ciele. Długie, smoliste ramie mordercy wysunęło się do przodu, sięgając daleko za ławę kościelną. Zaparł na nim swój policzek, przyglądając się leniwie profilowi kobiety, badając źrenicami linie jej nosa, wędrując przez siniejące wargi, zatrzymując się na drgającym podbródku. Delikatna skóra powiek rezonująca na gałkach ocznych Pearson przyśpieszała bicie jego serca, rozszerzając jeszcze mocniej krew, która wirowała niczym szalona. - Ohhh, tak... tworzysz mnie. Jestem Tobą, tak samo, jak Ty jesteś mną. To bardzo romantyczne, nie uważasz? - Jego palce nie zaciskały się na jej szyi mocno, a jedynie przytrzymywały ją w miejscu. Chciał na nią patrzeć, długo. Nigdy wcześniej nie miał na to czasu. Odkrywał się dzięki niej na nowo, sięgał jeszcze głębiej w swoje bluźniercze myśli i stęchłe pożądanie, które rozsadzało skronie. Miał przed sobą ziszczenie swoich marzeń; delikatną zabawkę, która potrafiła kąsać i która tak samo, jak i on, chciała sięgnąć w mrok ludzkiego wnętrza. Czy nie dawał jej właśnie tego, czego pragnęła? Czy to właśnie nie ona zaczęła te drobne przepychanki? Zapomniała zamknąć drzwi szafy przed położeniem się do łóżka; szafy, w której co noc czekał na odpowiedni moment senny potwór. Dziecięca mara zyskująca na sile z każdym kolejnym rokiem życia w potrzasku.

Przez myśli Leara sunęły obrazy z przeszłości, szybkie, szarpane gwałtownie klatki filmu; poprzednie morderstwa, poprzednie dłonie, poprzednie urwane oddechy i sapliwe, zwierzęce proszenie o litość. Brak godności, spocone od przerażenia i zmęczenia ciała. Nie chciał tego dla Hazel, pragnął zachować ją w pamięci w inny sposób. Zwłaszcza że mieli przed sobą jeszcze wiele momentów pełnych intymnej bliskości, jaka może łączyć jedynie mordercę ze swoją ofiarą. Ale czy na pewno mordercę? Czy Hazel już zdążyła nakreślić ostatni akt? Czy przypadkiem nie powinien wyrwać się ze schematu i pokazać jej, że poza tuszem, który pozostawiała na stronicach, jest również żywą bestią... - Wymodliłaś mnie. Jestem tutaj tylko dla Ciebie - nie kłamał, nie bluźnił, nie odważyłby się w Domu Boga składać krzywych i nieprawych świadectw.

@Hazel Judy Pearson
Mów mi god almighty. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez#4898. Piszę w 3 os. czas przeszły. Wątkom +18 mówię yes, ma'am.
Szukam następnej ofiary.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: napaść fizyczna, nagość, problemy medyczne, krew, nadmierna lub nieuzasadniona przemoc, znęcanie się (fizyczne, psychiczne, emocjonalne, słowne), śmierć lub umieranie, porwanie, morderstwo, Doxxing, przekleństwa, alkohol..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Odpowiedz