Bądź co bądź, Salvatore nie był (aż tak) głupim koniem i zdawał sobie sprawę z tego, że za bardzo odwalając, mógłby przekreślić swoje szanse na skoki - które przecież kochał całym sercem. Już raz się na tym boleśnie przejechał, gdy jego odpały doprowadziły do wypadku i kontuzji, więc chociaż na to nie wyglądało, to starał się uważać na siebie i nie przesadzać.
Kiedy więc Oliver naprowadził go na szereg, nastawił uszy na sztorc. Nie miał zbyt wiele miejsca, co było dobrym posunięciem ze strony mężczyzny, jako że ogier nie miał jak próbować coś wymyślić. Zamiast tego okrągłym, przyjemnym galopem pod górkę podszedł do pierwszej stacjonaty, jedynie trochę za bardzo idąc do przodu. Lepsze jednak to niż ciągłe pchanie go do ruchu, szczególnie, gdy oddawał tak sprężyste - i tylko
odrobinę za wysokie! Szybko zareagował nogami, z łatwością przeskakując pierwszą przeszkodę bez jakiegokolwiek zahaczenia. Oksery i inne szerokie przeszkody siłą rzeczy budziły w nim większe emocje, więc miał problem z tym, żeby mu sodówa nie uderzyła do głowy w tym krótkim dystansie. Posłuchał jednak właściciela, chociaż lekko dodał, by zagwarantować sobie dalszy skok. Nie brakowało mu siły, by dokryć taką przeszkodę bez tego, ale każdy argument musiał wykorzystać, by postawić na swoim. Nie wpłynęło to źle na wynik skoku, który był czysty i jak zawsze, śmiesznie wysoki.
Dalej galopował na prawo, rozglądając się po parkurze i próbując przewidzieć, gdzie dalej go pokieruje. Jako że galopował na prawo, to spodziewał się skręcenia właśnie w tym kierunku, ale Oli zaskoczył go skrętem w lewo. Na łuku odruchowo zmienił nogę, na którą galopował, nie tracąc równowagi, choć połączył to z lekkim podrzuceniem dupką.
Poprowadzony po obszernym, wygodnym łuku na stacjonatę, nie miał problemu z tym, by równie bezbłędnie ją przeskoczyć. Po wylądowaniu kontynuował galop na lewo, ale w tym krótkim momencie wystarczyło tylko zawołanie innego konia, by stracił skupienie. Spojrzał w tamtym kierunku i odpowiedział równie basowym rżeniem, co rozkojarzyło go na tyle, by pogubić się w tym całym odcinku. Gdyby kolejna przeszkoda była wyższa o kilkanaście centymetrów, siwy miałby większy problem z wyratowaniem skoku, ale w tym przypadku nawet złe odbicie nie wpłynęło na wynik skoku, bo nadrobił siłą odbicia. Szybko zareagował i to w zasadzie zagwarantowało kolejny, czysty skok, choć przy lądowaniu potknął się jednokrotnie, ale zaraz znowu galopował wesoło naprzód.
@Oliver Pelerieux