-
I nie myślałaś nigdy, żeby stąd wyjechać? - Zapytał, ale nie powinna doszukiwać się w jego głosie zdziwienia, bo potrafił zrozumieć, dlaczego ktoś mógłby chcieć nie opuszczać Eastbourne. Ciekawiło go jednak, czy Hayley tak się tu podobało, że nie czuła potrzeby zmiany, czy może jednak co innego trzymało ją na miejscu jak jego. Jego powód był o wiele głębszy niż przywiązanie do siostry... Obawiał się, że mógłby sobie nie poradzić zupełnie sam. Ostatnio co prawda zdawał się mieć życie pod kontrolą, ale miał powód by uważać, że to przejściowe, więc nie przywiązywał się zanadto do tego stanu.
-
Chyba nie ma takiej rzeczy. W sensie - po prostu czuję się tu dobrze, chociaż jak pewnie sama wiesz, nie jest idealnie - uśmiechnął się dość smutno, mając oczywiście na myśli spore ilości bezdomnych i narkomanów, czego doświadczał w wyjątkowo dużym stopniu, mieszkając w takiej, a nie innej dzielnicy. -
A mimo to wystarczy przejść się kawałek nad morze albo do lasu, aby zostawić to wszystko za sobą. Poza tym duże miasto za bardzo by mnie przytłaczało - stwierdził, nawet nie potrafiąc sobie wyobrazić tego, jak jego życie miałoby wyglądać na przykład w Londynie. Na co dzień potrafił doświadczać piekielnego hałasu w głowie, więc gdyby dodatkowo miał się w nim znaleźć fizycznie, to chyba prędko skoczyłby pod nadjeżdżające metro...
Rozmowa sprawiła, że nawet nie zauważył upływu czasu i dopiero podejście kelnera zwróciło jego uwagę na to, że kubek jest już całkiem pusty. Krótka, porozumiewawcza wymiana spojrzeń z Hayley sprowadziła się do poproszenia o rachunek, po którym powoli zaczęli się zbierać do wyjścia.
–
A co do tego lakieru na twoim aucie – przypomniał sobie nagle, wracając myślami do bardziej przyziemnych spraw. –
Dziś zrobiłem większość, ale muszę jeszcze położyć nowy lakier. Możesz podjechać jutro około południa? - Zapytał.
Kiedy w końcu wyszli z kawiarni, słońce było już nisko na horyzoncie. Michael odprowadził Hayley do samochodu czy na przystanek, podtrzymując lekką, swobodną rozmowę o planach na kolejny dzień.
–
Dzięki za dzisiaj. Miło było... po prostu porozmawiać – przyznał, choć te słowa nie oddawały w pełni tego, co czuł. –
Do jutra – dodał z ciepłym uśmiechem i pomachał jej, kiedy odjeżdżała.
Został sam na ulicy, czując, jak ciche wieczorne powietrze otula go spokojem. Mimo początkowej niepewności, odbyte spotkanie pozwoliło mu myśleć, że nie warto się zawsze nastawiać na najgorsze.
/ztx2
@Hayley Wright