Naomi przez chwilę nie odpowiadała, próbując zrozumieć, dlaczego Judy wybrała właśnie to pytanie - o Kowloon Walled City. Uniosła brew, a jej myśli zaczęły błądzić po strzępkach informacji, które kiedyś obiły jej się o uszy. Czytała o tym miejscu w artykułach, widziała zdjęcia, które wyglądały jak wyjęte z jakiegoś dystopijnego filmu. Blokowiska tak ściśnięte, że niemal tworzyły jedno ciało, plątanina kabli, rur i ludzi, którzy żyli w tej urbanistycznej anomalii. Miasto w mieście, chaotyczne i niemal całkowicie pozbawione zasad.
–
Kowloon? – powtórzyła powoli, a w jej głosie dało się wyczuć nutę sceptycyzmu. –
To to chińskie osiedle, prawda? Gdzie nie było żadnych zasad i wszystko rządziło się swoimi prawami - Przez chwilę patrzyła na Hazel, jakby szukając potwierdzenia. –
Chcesz mi powiedzieć, że w naszych okolicach jest coś podobnego?
Gdy Hazel zaczęła wyjaśniać, Naomi nie mogła oderwać od niej wzroku. Sposób, w jaki kobieta mówiła, był pełen czułości, jakby opowiadała o czymś, co było jej bliskie, co znała lepiej niż cokolwiek innego. Ale równocześnie w jej słowach kryła się nuta ostrzeżenia – delikatna, niemal niewidoczna, ale wyczuwalna dla kogoś, kto potrafił uważnie słuchać.
Naomi przełknęła ślinę, gdy Judy zbliżyła się do niej, łapiąc ją za dłoń. Jej dotyk był ciepły, delikatny, a zarazem stanowczy. W tym prostym geście było coś, co przyprawiło Naomi o lekki dreszcz - nie strachu, a raczej niepokoju pomieszanego z fascynacją. Słowa Judy -zwłaszcza to ostatnie, o "obiedzie, który miał dowód osobisty" - sprawiły, że Naomi uniosła brew, powstrzymując nerwowe parsknięcie śmiechem. Nie była pewna, czy to miało być ostrzeżenie, żart, czy jedno i drugie...
-
Jasne, postaram się nie wyglądać na zdziwioną - odparła, choć jej głos zdradzał, że była sceptycznie nastawiona do tego pomysłu. Czuła, jak Judy przesuwa opuszkami palców po wnętrzu jej dłoni, co sprawiło, że przez chwilę poczuła się dziwnie bezbronna. Hazel unikała jej wzroku, co tylko wzbudziło jej podejrzenia - czyżby coś ukrywała? A może po prostu nie chciała, by Naomi dostrzegła coś, co mogło zdradzić jej prawdziwe intencje?
Naomi zacisnęła lekko dłoń, jakby chciała przypomnieć Hazel, że nadal tu jest, że to wszystko dzieje się naprawdę. –
Hazel… – zaczęła, ale zaraz urwała. Nie chciała zabrzmieć zbyt poważnie, nie w tej chwili. Zamiast tego uśmiechnęła się lekko, starając się rozładować napięcie. –
Dobra. Prowadź. Ale ostrzegam, jeśli mnie w coś wplączesz, to... - Nie dokończyła, pozwalając, by "groźba" zawisła niewypowiedziana w powietrzu. Jej słowa miały w sobie nutę żartu, ale w głębi serca Naomi czuła, że to, co za chwilę zobaczy, może zmienić jej sposób patrzenia na świat. A Hazel wydawała się być tego świadoma. Co więcej, wydawała się tego chcieć.
* * *
Naomi szła za Hazel pewnym krokiem, niemal odruchowo wyczuwając, w którą stronę zmierzają, choć trasa była jej obca. Świat, który Hazel prowadziła, nie był dla niej czymś zupełnie nowym. To prawda, że od dawna trzymała się od takich miejsc z daleka, ale nie dlatego, że budziły w niej strach. Wręcz przeciwnie – czuła w nich coś znajomego, niemal zbyt bliskiego, by pozwolić sobie na komfort dystansu. Widok imprezowiczów, ludzi na krawędzi, zmęczonych życiem lub uciekających przed jego ciężarem, nie był dla niej szokiem. W pewnym momencie życia widywała to codziennie.
Były chłopak Naomi wciągnął ją kiedyś w tę rzeczywistość – nie na tyle, by straciła kontrolę nad sobą, ale wystarczająco, by zrozumiała, jak cienka granica dzieli świat „normalnych” ludzi od tych, którzy dryfują na marginesie. Poznała tę drugą stronę miasta od podszewki: ciasne, zadymione pokoje, cuchnące potem i chemikaliami; rozmowy, które kończyły się na obietnicach zmiany, nigdy niespełnionych; spojrzenia ludzi, którzy mieli więcej tajemnic, niż mogliby kiedykolwiek zdradzić.
Nie czuła więc strachu, mijając kolejne zaułki pełne postaci, które dla kogoś innego mogłyby wydawać się groźne. Raczej pewien rodzaj dystansu, zmieszanego z lekkim znużeniem. Zamiast tego, całą swoją uwagę skupiała na Hazel. W sposobie, w jaki prowadziła je przez ten labirynt ulic i podwórek, było coś niemal instynktownego, jakby ta droga była dla niej niemal tak dobrze znana, jak jej własny dom. Hazel zdawała się płynąć przez to środowisko, a Naomi obserwowała ją z mieszanką fascynacji i ostrożnej ciekawości.
Kiedy dotarły do dzielnicy biedoty, Naomi zwolniła, choć tylko na chwilę. Ten widok był czymś, co potrafiło ją poruszyć – nie dlatego, że był nowy, ale dlatego, że przypominał jej o wszystkim, od czego kiedyś uciekła. Rzędy zniszczonych budynków, ludzie, którzy próbowali przetrwać dzień, tocząc walkę z samymi sobą i światem. Hazel szła dalej, jakby nie zauważała tych obrazów, ale Naomi widziała w jej oczach coś innego. To nie była obojętność – raczej coś w rodzaju akceptacji, może nawet swoistego przywiązania.
Kiedy wreszcie dotarły do zrujnowanego budynku, Naomi przystanęła, wpatrując się w popękane ściany i zardzewiałe wrota ledwo trzymające się w zawiasach. Nim zdążyła odpowiedzieć na zadane pytanie, poczuła ciepło warg na swoich ustach. Krótki pocałunek, tak niespodziewany i intensywny, że niemal wytrącił ją z równowagi. Naomi wciągnęła ostro powietrze, serce zabiło jej szybciej, ale nie zdążyła zareagować – czy to słowem, czy gestem – zanim Hazel odwróciła się i ruszyła dalej, prowadząc ją ku schodom.
Nie była najszczęśliwsza, gdy Hazel kazała jej zamknąć oczy. Odebrało jej to orientację i pewność, poczuła znajome napięcie, jakby organizm przygotowywał się na coś nieoczekiwanego. Ale to nie był strach. Nie w pełni. Raczej czujność, wzmocniona przez przeszłość, która nauczyła ją, że w takich sytuacjach liczy się spokój i wyczekiwanie. Obecność Hazel działała jednak na nią uspokajająco. Nie całkowicie, ale wystarczająco, by zamiast panikować, Naomi skupiła się na otoczeniu: cichych rozmowach, echem odbijających się krokach, ledwie wyczuwalnym zapachu wilgoci, zmieszanym z czymś, co przypominało metal i dym.
Niepewnie kiwnęła głową, a potem Hazel rozwiązała opaskę, która zakrywała oczy blondynki, odsłaniając widok, którego nie spodziewała się w najśmielszych snach.
Naomi stała nieruchomo, próbując ogarnąć wzrokiem chaos, który rozpościerał się przed nią. Nie był to widok, na który jakkolwiek można było się przygotować i prawdę mówiąc, Naomi w pierwszym odruchu miała ochotę się wycofać, ale nie mogła wykonać ruchu. –
Co to jest…? – wykrztusiła w końcu, ale jej głos niemal utonął w gwarze, zanim dotarł do Hazel.
@Hazel Judy Pearson